Reklama

Recenzja Mazolewski/Porter "Philosophia": Jak dobre piwo

Nazwa projektu Mazolewski/Porter brzmi jakby była kilkunastoprocentowym dziełem jakiegoś browaru rzemieślniczego. Miłośników piwa muszę jednak rozczarować: to tylko wspólny twór dwóch legend rodzimej sceny muzycznej, którzy noszą takie nazwiska. Na szczęście - tak jak w przypadku dobrze uwarzonego portera bałtyckiego - płyta ta uderza do głowy bardzo mocno.

Nazwa projektu Mazolewski/Porter brzmi jakby była kilkunastoprocentowym dziełem jakiegoś browaru rzemieślniczego. Miłośników piwa muszę jednak rozczarować: to tylko wspólny twór dwóch legend rodzimej sceny muzycznej, którzy noszą takie nazwiska. Na szczęście - tak jak w przypadku dobrze uwarzonego portera bałtyckiego - płyta ta uderza do głowy bardzo mocno.
John Porter i Wojtek Mazolewski na okładce płyty "Philosophia" /

Jeżeli współpraca bluesmana i rockmana Johna Portera z jednym z najbardziej przewrotowych jazzmanów polskiej sceny, Wojtkiem Mazolewskim, wydaje wam się zaskoczeniem, to pewnie nie zdajecie sobie sprawy, że "Philosophia" to nie pierwsze ich wspólne dzieło. W 2016 roku Porter połączył siły z Nergalem, czego wynikiem był projekt Me and That Man. Tak się jakoś zdarzyło, że na jedynym do tej pory albumie tego projektu to właśnie lider Pink Freud odpowiedzialny był za partie basu.

Sprawdź tekst utworu "Polish Girl" w serwisie Teksciory.pl!

Reklama

Porter gościnnie pojawił się też w utworze "Polish Girl" na solowej płycie Mazolewskiego - "Chaos pełen idei" z listopada 2016 r. To wówczas zawiązała się idea wspólnego projektu - "Philosophia" to kawał znakomitego, eklektycznego grania.

O ile Me and That Man rzucało dość oczywiste tropy, głównie w postaci Nicka Cave'a czy Johnny'ego Casha, o tyle na "Philosophii" muzykom, pomimo mocnego osadzenia w tradycji bluesowej, zdarza się odlatywać w bardziej zaskakujące regiony. Singlowe, doskonale znane już ze stacji radiowych "Don't Ask Me Questions" oparte na powtarzalnej partii basu to wczesny post-punk pełną gębą: mocny, energiczny refren kontrastowany jest z minimalistycznym podejściem do aranżacji zwrotek.

Niesamowicie zaskakujący jest "Driver", który im bardziej chyli się ku końcowi, tym wyraźniej skręca w noise rockowe klimaty charakterystyczne dla takich zespołów jak Dinosaur Jr. czy Sonic Youth. Słychać zresztą, że awangarda gitarowa jest muzykom bliska także po emocjonalnym, przyjemnie hałasującym "Place of No Return", którym to muzycy zamykają płytę, albo po tym, co się dzieje w solówce "Orange Sunshine".

Oczywiście nie brakuje stricte bluesowych utworów charakterystycznych dla twórczości Portera. Wielbiciele bardziej chrypliwego oblicza muzyka dostaną chociażby "Soul Mountain", a miłośnicy odniesień do Casha czy Dylana zadowolą się uchowanym w atmosferze alt-country "Strangers". Fajnie usłyszeć też, gdy artyści postanawiają dać sobie na luz w jungle'owo-funkującym "All About You".

Jeżeli miałbym jednak wskazać najjaśniejszy punkt albumu, byłoby to jednak rozpoczynająca płytę "Broken Heart Sutra". Owszem, początek opiera się na bluesowym minimalizmie, dość jasno stanowiąc wizytówkę twórczości Portera. Z czasem jednak kompozycja zaczyna coraz bardziej się rozbudowywać, a absolutnie szczytowym jej momentem stają się post-rockowe, mgliste gitary stowarzyszone z wchodzącym w falset (!) wokalem Johna Portera. Cud nad Wisłą i mocny kandydat do jednego z najlepszych utworów na rodzimej scenie w tym roku. Mam nadzieję, że muzycy planują wybór tej piosenki na singel.

Cieszy brzmienie albumu: po tym jak głośno zmiksowane zostało Me and That Man, przez co miejscami brakowało tamtej płycie dynamiki, tutaj jest zdecydowanie lepiej. Owszem, Porter często ma nałożony lekki przester na swój wokal, ale pasuje to wręcz idealnie. "Philosophia" opiera się w końcu na lekko garażowym brzmieniu i pomimo klarowności całości, dużo tu brudu i ziarna. Miłośnicy ukierunkowanego na retro, hard rockowego brzmienia z lat 70. powinni być ukontentowani - to ta sama szkoła brzmienia.

Co jeszcze więcej dodać? "Philosophia" działa po prostu jak dobre piwo - zaczyna jako towarzysz rozmowy, a gdy uderza do głowy, to dość na tyle niespodziewanie, by nie do końca się zorientować, kiedy do tego doszło. Z odejścia z Me and That Man John Porter wyszedł na pewno zwycięsko, a wzięcie Wojtka Mazolewskiego do współpracy było najlepszą decyzją, jaką mógł podjąć.

Mazolewski/Porter "Philosophia", Wydawnictwo Agora

8/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: John Porter | Wojciech Mazolewski | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy