Recenzja HOLAK "The Introvert": Analogowe bije serce?

Czasy Kumki Olik lepiej puścić w niepamięć, bo to był naprawdę zły zespół. Bez własnej tożsamości, ze słabymi kompozycjami, do bólu nijaki. Trochę się pozmieniało od tamtego czasu i nie tylko dlatego, że płyt Holaka nie znajdzie się już w koszach wyprzedażowych, ale... na półkach z prasą.

HOLAK na okładce swojego solowego debiutu
HOLAK na okładce swojego solowego debiutu 

Nie ma już nieudolnego połączenia Vampire Weekend, The Smiths i kilku britpopowych kapel. Od jakiegoś czasu Mateusz Holak, lider tamtej ekipy, odnalazł swoją muzyczną drogę. Może i Małe Miasta, tworzone z Bratem Jordahem, jego powołaniem do końca nie były, ale przyniosły za to coś innego - nową kreację. Do ideału sporo brakuje, ale nie można mu jednak odmówić muzykalności i potencjału.

Nie wiadomo tylko czy wykorzysta go w stu procentach, ponieważ "The Introvert", pierwsze solowe wydawnictwo Holaka, pokazuje jego dwie artystyczne twarze. Dobrego producenta i fatalnego tekściarza, który na dodatek słabo wypada ze śpiewaniem swoich utworów.

"Nie mówię szeptem, gdy mówię w czym jestem. Dobra forma"... Na pewno? Pod względem lirycznym z całą pewnością nie, a szkoda, bo muzyka, która znalazła się na "The Introvert" zasługuje na coś więcej, aniżeli proste i modne treści przekazywane przez nieudolnie poskładane wersy. Zdrowe odżywianie, poszukiwanie siebie, leniwe poranki zwiastujące codzienne problemy, praca freelancera - ciekawe, fajne, ale powtórzę po raz kolejny - źle wykorzystane. "Dajemy sobie znaki dla niepoznaki?" - nie no, naprawdę się szanujmy...

Sytuację ratują goście, mimo swoich marginalnych i na dłuższą metę niezauważalnych występów. Wpada Mes ze swoją zwrotką, która spokojnie mogłaby się znaleźć na "AŁA." (a przy okazji całe "Co to to nie" jest dość mocno inspirowane "Lost" Franka Oceana; i dobrze!), a minimalny udział w "Dobrej Firmie" W.E.N.Y. i Hadesa jest wart o wiele więcej od całego kawałka.

Przejdźmy jednak do najważniejszego na albumie, czyli muzyki. Jest świetnie. Single - "Znaki" i "Analogowe serce" - narobiły smaku, ale musicie uwierzyć, że gdzieś giną w zalewie innych beatów, które się tutaj pojawiły.

Spójność, spokój i klimat. Wcale nie przeszkadza to, że każdy beat jest robiony na jedno kopyto i zbyt wielu odkrywczych patentów tutaj nie ma. Nie o to tutaj w tym chodzi, bo to muzykalność i melodie wysuwają się na pierwszy plan. Można tutaj spotkać nawet ambient w drugiej części "1992" i house w "Kluczach"! Olbrzymie zaskoczenie, ale jakże przyjemne, tak samo jak to, że raz na jakiś czas pojawia się dobrze dobrany sampel, który tylko ubarwia wszystkie syntezatorowe beaty.

Niech nie śpiewa, niech nie rapuje, niech skupi się tylko i wyłącznie na produkcji. Może powinien znaleźć sobie dobrą wokalistkę? Będzie wielka szansa na polskie The Internet z prawdziwego zdarzenia. A co byście powiedzieli na jego producencką? Ja bym przyjął ją z radością, bo kilka krótkich występów na "The Introvert" robi na to apetyt.

Facebookowa grupa "Holak, kiedy płyta?" dostała to, czego chciała, ale nie jestem pewien czy będzie w stanie sparafrazować jeden z tytułów kawałków na "bycie Holakiem to zaj***sta sprawa". Jeszcze nie teraz, ale kto wie, czy wszystko nie idzie w dobrym kierunku?

HOLAK "The Introvert", wydanie własne

5/10

Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas