Reklama

​Recenzja Future "BEASTMODE 2": Chłód, precyzja, oszczędność

Z "niespodziewanym" albumem rapera jest trochę jak z komunijnym prezentem. Wiadomo, czego się spodziewać.

Z "niespodziewanym" albumem rapera jest trochę jak z komunijnym prezentem. Wiadomo, czego się spodziewać.
Future, najlepsza ksywka w rap grze, po minimalistycznych podkładach płynie aż miło /

Czasami można pozazdrościć amerykańskim raperom. Nie mam tu na myśli pieniędzy, jachtów, pięknych modelek w klipach. Dla nich cała kultura nagrywania i wydawania mixtape’ów jest tak samo ważna, jak w przypadku "zwykłych" płyt studyjnych. W naszym pięknym kraju bardzo powoli się to zmienia, ale na takie dzieło jak "BEASTMODE2" musimy jeszcze trochę poczekać.

Nie mam na myśli poziomu, bo wydaje się to zadaniem niewykonalnym, ale liczy się też rozmach, zdobywanie szczytów list przebojów, szał w streamingach i kilka innych czynników. Jednak odbiegając już od takich tematów i porównań - Future jest jednym z niewielu, u których mixtape’y nie ustępują jakością płytom długogrającym. I tak jest w przypadku najnowszego "BEASTMODE2", które żadnej rewolucji nie przynosi, ale oferuje pół godziny muzyki, która potwierdza kilka rzeczy.

Reklama

"BEASTMODE2" ma dwóch bohaterów. Dwoi się i troi Zaytoven, który dostarczył Przyszłości podkłady proste i dające pełne pole do popisu z obowiązkowym wykorzystaniem auto-tune’a. Nic nowego? Teoretycznie tak, ale ta jego monotonia udowadnia, jak prostymi sposobami można stworzyć kilka hitów.

Kiedyś Zaytoven opowiadał, że dużą część swoich podkładów stworzył w kilkanaście minut. I niech tak robi dalej, bo jeśli na "RACKS BLUE", "SOME MORE" czy "CUDDLE MY WRIST" poświęcił nawet i kwadrans, to zrobił to zwyczajnie dobrze, bez sięgania po randomowe, internetowe paczki z różnymi wspomagaczami. Pianino świetnie wprowadza w klimat "RED LIGHT", "HATE THE REAL ME" to najprawdziwszy dirty south, a banger "31 DAYS" powinien rozbrzmiewać w każdym aucie. Tak, to wszystko już gdzieś było, nawet miliony razy. Nic złego jednak się nie stanie, kiedy posłucha się tego po raz kolejny.

Parafrazując modne ostatnio słowa: producenckie popisy zmuszają rapera do wypowiedzi chłodnej, precyzyjnej i oszczędnej. Future, najlepsza ksywka w rap grze, po minimalistycznych podkładach płynie aż miło, auto-tune tylko mu pomaga, a jak trzeba to rzuci boską linijką ("Her body Coca-Cola and she seen a can / The Glock was still on me while we was romancin’" czy "Longevity, car from Italy / F*** my enemies, get my salary") lub porównaniem. Daje porady: gdzie bywać, co robić, czym jeździć. Jest luksus i najlepsi ziomale. Standard?

W przeciwieństwie do wielu innych, Future ma to "coś". Jeśli ktoś pamięta przeciętne "Pluto", gdzie charyzma i styl dopiero nabierały u niego kształtów, to wcale nie powinien być zaskoczony, jak teraz u niego to wszystko brzmi. Postawił na swoje, wszystko ewoluowało i tym wygrał. Zdarzają się wpadki, jak np. w "DOH DOH", gdzie przeraźliwie nudny Young Scooter, jedyny gość na albumie, spycha gospodarza na margines. Zdarza się nawet najlepszym.

Simon Reynolds, jeden z najwybitniejszych krytyków muzycznych i kulturoznawców naszych czasów, kiedyś powiedział, że Future jest jedną z tych postaci, które robią coś, co wyprzedza aktualne trendy. I było to aktualne jeszcze jakiś czas temu, bo raper do perfekcji opanował to, co szlifował przez lata. Sam Zaytoven też raczej nie próżnował, więc duet dostarczył dzieło krótkie, treściwe i trochę monotonne. Zresztą, posłuchajcie "SOME MORE", bo być może nigdy już nie nagrają czegoś tak mocnego.

Future "BEASTMODE 2", Epic Records

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Future
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy