Reklama

Recenzja Fisz Emade "Mamut": Niech pastują buty im

To mogła być w tym roku najlepsza płyta z polskim hip hopem. Ale nie jest. "Mamut" to album zdecydowanie wybijający się ponad jedną kategorię.

"Pogódź się z losem, przyszłość jest pewna" - rzuca Fisz w singlowym "Pyle" i te wyrwane z kontekstu słowa idealnie pasują mi do oceny "Mamuta". Choć mamy ledwie początek listopada, trudno mi sobie wyobrazić, by ktokolwiek przebił braci Waglewskich w ostatecznej batalii nie o tytuł hiphopowego, ale najlepszego tegorocznego polskiego albumu w ogóle. I nie sądzę, bym był w tej opinii odosobniony.

Z samym hip hopem "Mamuta" łączy przede wszystkim życiorys Fisza i Emade. Jeśli ktoś spodziewał się po tej płycie kontynuacji zabawy w klimacie starych Beastie Boys z poprzedniego krążka "Zwierzę bez nogi", albo równie dobrego, oldschoolowego grania z "Heavi Metalu", ten niestety będzie zawiedziony. Raptem dwa numery mogące przypodobać się tracklistom wyżej wymienionych albumów (do tego wypadające na tle całej płyty wyraźnie najsłabiej), to zdecydowanie poniżej oczekiwań rapowej gawiedzi. Ale tak jak każdy wcześniejszy materiał Waglewskich stanowił kolejny dowód ich artystycznego rozwoju, podobnie i teraz Fisz z Emade zaskakują pomysłowym konceptem, wynosząc swoje Tworzywo na zupełnie nowy poziom.

Reklama

"Mój brat dał mi dźwięki, by ludziom pomoc nieść" - nie rapuje, ale śpiewa ten pierwszy w kapitalnym "Zwiedzam świat", czyli najlepszym - poproszę w tym miejscu o kolejną nagrodę dla braci - tanecznym numerze roku. W imieniu ludzi, i swoim, bardzo za tę pomoc dziękuję. Bo że dostanę na "Mamucie" świetne bity i teksty (szacun dla Bartka, szczególnie za refreny - te z nimi to od dziś moje ulubione kawałki), byłem tego pewny. Ale że stylistyczny rozmach krążka będzie aż tak wielki, a brzmienie Tworzywa tak świetnie popowe (Piotrek, niskie ukłony), to już niespodzianka najfajniejsza z możliwych.

Nawet słowa Fisza sprzed premiery płyty, że to będzie ich najbardziej melodyjne dzieło, nie oddają prawdziwego, jakże bogatego klimatu "Mamuta", na którym taneczne brzmienia z lat 80. i 90. mieszają się z triphopowym ("Wojna" z gościnnym udziałem Katarzyny Nosowskiej to prawdziwy majstersztyk), knajpianym (znakomite "Ślady" z Justyną Święs z The Dumplings), albo rockowym graniem (idę o zakład, że "Karate" chciałaby na pewno mieć u siebie ekipa The Heavy). Za to właśnie eklektyczne i elektryzujące brzmienie, wzbogacone jeszcze zmyślnym wykorzystaniem chóru i kwartetu smyczkowego - parafrazując nieco tekst jednego z najlepszych na "Mamucie" kawałków - "niech wszyscy pastują buty im". Naprawdę zasłużyli.

Fisz Emade Tworzywo "Mamut", Art2 Music/Agora

9/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach Interii!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fisz | Emade | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy