Reklama

Recenzja Diana Krall "Turn Up the Quiet": Zaśpiewaj mi to, Diana

To zadziwiające, ile razy w swojej karierze można nagrać tę samą płytę i za każdym razem osiągnąć sukces. Diana Krall osiem razy znalazła się ze swoimi albumami na szczycie listy Billboard Jazz Albums, od lat jest niekwestionowaną ikoną smooth jazzu, kobiecą twarzą jazzowych standardów. Obok Elli Fitzgerald, Cassadry Wilson czy Evy Cassidy, Krall to na pewno jedna z najbardziej rozpoznawalnych artystek gatunku, chociaż nie tak przełomowa i unikatowa, jakbyśmy może tego chcieli. Albumem "Turn Up the Quiet" Diana udowadnia, że w jazzie ma jeszcze dużo do powiedzenia.

To zadziwiające, ile razy w swojej karierze można nagrać tę samą płytę i za każdym razem osiągnąć sukces. Diana Krall osiem razy znalazła się ze swoimi albumami na szczycie listy Billboard Jazz Albums, od lat jest niekwestionowaną ikoną smooth jazzu, kobiecą twarzą jazzowych standardów. Obok Elli Fitzgerald, Cassadry Wilson czy Evy Cassidy, Krall to na pewno jedna z najbardziej rozpoznawalnych artystek gatunku, chociaż nie tak przełomowa i unikatowa, jakbyśmy może tego chcieli. Albumem "Turn Up the Quiet" Diana udowadnia, że w jazzie ma jeszcze dużo do powiedzenia.
Artystka od lat tworzy muzykę, która po prostu wchodzi do głowy i serca /

Diana Krall po raz kolejny wzięła się za jazzowe standardy. Można wręcz powiedzieć, że zebrała najlepsze samograje i niekwestionowane hity jazzu pierwszej połowy XX wieku, jakby nie chcąc przerwać dobrej passy na Billboard Jazz Albums. "Someone in Love" opracowali chyba wszyscy, którzy mogli coś ciekawego z tą jakże chwytliwą piosenką zrobić (po Fitzgerald, Crobym i Sinatrze, po swojemu przerobiła ją nawet Bjork). "L-O-V-E" Nat King Cole'a uznawany jest za jeden z najbardziej "obśmianych" przebojów, ale przecież uwielbiany i często za sam tekst cytowany i parafrazowany. "Blue Skies" znalazło się nawet na jednym z albumów wielkiego zbioru jazzowych standardów Roda Stewarta "The Great American Songbook", a "Dance With Me" odgrywa główną muzyczną rolę w przebojowym filmie z Richardem Geerem i Jennifer Lopez "Zatańcz ze mną". Krótko mówiąc - nowy album Diany Krall to utwory znane, lubiane, cenione i z potencjałem. Ale artystce nie chodziło o to, by nagrać kolejną "elevator music". Choć to karkołomne zadanie, Diana Krall znalazła dla ogranych standardów nowe brzmienie i nowy wyraz.

Reklama

Niuanse - to właśnie powód, dla którego Krall od lat nie schodzi z jazzowego podium. Bo chociaż artystce można zarzucić poruszanie się po łatwym, świetnie już jej i słuchaczom znanym terenie, to z każdym albumem Diana udowadnia, że w opracowywanych przez nią klasykach można odkrywać całe pokłady niezgłębionej jeszcze emocjonalności. Na "Turn Up..." Diana często oddaje głos kontrabasowi - chociażby w otwierającym "Someone in Love" to właśnie bas dostaje melodyjną solówkę i wprowadza nas w przyjemny jazzowy klimat. Gitara towarzyszy wokalistce jak drugi głos, instrumentalny chórek, rodzaj kontrapunktu, który jedynie łagodnymi dźwiękami podkreśla aksamit głosu Krall ("Isn't it Romantic"). Sporo uwagi Krall z producentem, Tommym LiPumą poświęciła samej rytmice utworów - drobne zmiany w akcentacji, rozciągnięcia wybranych sylab, podbicie nieoczywistych części taktów niejednokrotnie nadają piosenkom nowej energii. I tak "Dance With Me" waha się między zmysłowym flamenco a ognistą bossanovą, a "Moonglow" zyskało niemal bluesową aranżację. Świetne też rozwiązanie zespół Krall znalazł dla zadziornego "No Moon At All", które zyskało długi wstęp z elementami zgrabnej improwizacji, rozmowy między kontrabasem i fortepianem, na którą niepostrzeżenie nakłada się głosi Diany. Zamykające całą płytę "I'll See You In My Dreams" to z kolei niemal folkowa wersja utworu - z roztańczonymi zadziornymi skrzypcami, równym rytmem perkusji i skocznym wokalem Krall.

Dla smakoszy ambitnego jazzu, kolejny album Diany Krall będzie źródłem całej serii sarkastycznych komentarzy i obiektem drwin. Bo też trzeba przyznać - Diana nie podejmuje wielkich muzycznych wyzwań. Jej aranżacje są dość przewidywalne i bezpieczne. Tak samo jak i sam dobór standardów, które nagrywa. Diana Krall jednak dobrze zna swoich słuchaczy i podobnie, jak Rod Stewart czy Michael Buble świadomie porusza się w uwielbianej przez rzesze fanów stylistyce. Choć do bezkompromisowości Cassidy czy Fitzgerld jej daleko, choć nie eksploruje swojego głosu, tak jakby mogła - a jestem pewna że bezpieczny altowy rejestr to nie wszystko, na co ją stać - i choć jej płyty to tylko miły i piękny dodatek do życia, do Diana Krall po raz kolejny uwodzi i rozgrzewa. Artystka od lat tworzy muzykę, która po prostu wchodzi do głowy i serca i uspokaja, delikatnie podnieca i wzbudza romantyzm. Pogłośnijcie tę ciszę i zróbcie sobie ze zwykłego wieczoru coś skrzącego się filmową magią.

Diana Krall "Turn Up the Quiet", Universal Music

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Diana Krall
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy