Reklama

Recenzja Czesław Śpiewa & Arte dei Suonatori: Cierpki buraczek

Kiedy trzy lata temu Czesław Mozil śpiewał z mocą “Nienawidzę cię Polsko, na to nic nie poradzę / Nienawidzę cię Polsko, bo nade mną masz władzę", naraził się na dość dosadny lincz. Polsko-duński artysta zmieścił w swojej "Księdze emigrantów, tom 1" całą gorycz nie tylko bycia emigrantem, ale też tych, którzy emigrantów oceniają. W projekcie z orkiestrą Arte dei Suonatori, Czesław idzie o krok dalej. Za słodkimi słowami, zabawnymi wierszykami, piękną muzyką ukrywa twarz wykrzywioną obrzydzeniem i zniechęceniem.

Kiedy trzy lata temu Czesław Mozil śpiewał z mocą “Nienawidzę cię Polsko, na to nic nie poradzę / Nienawidzę cię Polsko, bo nade mną masz władzę", naraził się na dość dosadny lincz. Polsko-duński artysta zmieścił w swojej "Księdze emigrantów, tom 1" całą gorycz nie tylko bycia emigrantem, ale też tych, którzy emigrantów oceniają. W projekcie z orkiestrą Arte dei Suonatori, Czesław idzie o krok dalej. Za słodkimi słowami, zabawnymi wierszykami, piękną muzyką ukrywa twarz wykrzywioną obrzydzeniem i zniechęceniem.
Burak na okładce płyty "Czesław Śpiewa & Arte dei Suonatori" /

Czesław Mozil po raz kolejny wszedł w udaną współpracę z Michałem Zabłockim. Znany i ceniony tekściarz, autor m.in. przebojów Grzegorza Turnaua ("Naprawdę nie dzieje się nic", "Cichosza", "To tu to tam"), zdaje się tylko czekał na to zaproszenie. Po dosadnych tekstach dla "Księgi emigrantów, tom 1." przy niejako drugiej części projektu - bo chyba tak należy traktować najnowszy album Mozila - osiągnął mistrzostwo sarkazmu, ironii i zabawy polską tradycją literacką. A że Zabłocki świetnym poetą jest, w dodatku o ciętym języku, swoje pióro chętnie macza w kałamarzu z typowo krakowskim, cierpkim tuszem.

Reklama

Dlatego też Czesław Mozil w kompozycjach przyszykowanych z iście diabelskim kunsztem, śpiewa o emigracji, polskich absurdach, naszych narodowych bolączkach, zawiści i wiecznym niezadowoleniu na bazie wierszyków dla dzieci. Nie wiem, jak na kwaśne przeróbki zareagowałby Jan Brzechwa ("Kaczka polaczka", "Na straganie") czy Władysław Bełza ("Polak mały"), ale już Julian Tuwim przyklasnął by "zaktualizowanej" wersji "Lokomotywy" na pewno. Podobnie, jak mniemam Oskar Kolberg, który już w XVIII wieku zapisał tekst do kołysanki "Wlazł kotek", a który przecież jeżdżąc po całej Polsce i zbierając nasz folklor, zapewne nasłuchał się i naobserwował swoich rodaków.

Michał Zabłocki uchwycił sedno dzisiejszej "polskości" - wskazał na nie już przy "Księdze emigrantów" chociażby wersem "Tam się stałem abnegatem, tu się staję patriotą". Myślą przewodnią nowego projektu Czesława jest z kolei "Dla nikogo nic nie znaczy, że się ziemniak stąd wykrzaczy". Zabłocki z Mozilem w ten prosty, choć może nie dla wszystkich zrozumiały sposób, pokazują zmiany, jakie w ostatnich latach przechodzi Polska. Niewątpliwie wpływ na to ma sytuacja polityczna naszego kraju, a także sytuacja ogólnoświatowa. Ciężko nie zauważyć, że Mozil z Zabłockim patrzą na wątpliwie "chrześcijańskie" opinie na temat problemu uchodźców z ukrywanym za szyderczym uśmieszkiem, przerażeniem.

Sprawdź tekst utworu "Mam trzy latka" w serwisie Teksciory.pl!

"Czesław Śpiewa & Arte dei Suonatori" okazałoby się albumem przesadzonym i przerażającym, gdyby nie łagodząca wszystko warstwa muzyczna. Opisanie cierpkich słów Zabłockiego muzyką nawiązującą do piękna, gracji i stylistyki barokowej, było posunięciem mistrzowskim. Czesław Mozil wykazał się tu nie lada sprytem i niczym jego wielcy poprzednicy, prawdę o otaczającym go świecie ujął w zachwycające i zwiewne melodie.

Barokowa symetria jest więc dla nowych utworów Mozila, jak jedwabna poduszka, łagodząca ciosy. Czesław świadomie odwołał się też do mistrzów epoki. "Pokłóciły się zwierzaki" to piosenkowa aranżacja jednego z najsłynniejszych tematów Johanna Sebastiana Bacha z Kantaty BWV 140 "Zion Hort Die Wachter Singe". Z kolei instrumentalna "Jesień" powstała na podstawie drugiej części koncertu "Jesień" z "Czterech pór roku" Antonio Vivaldiego.

Zamykający wszystko lament "Ach, daß ich Wassers gnug hätte" Johanna Christophera Bacha, w delikatnej, sennej wersji wokalizowej, to również sprytnie ukryty przekaz, który staje się jasny, gdy poznamy tekst tej pieśni: "Mój grzech mnie przytłacza (...) Moje serce wypełnia smutek (...) Pan przepełnił mnie żalem w dniu swojego gniewu".

Projekt Czesława Mozila z orkiestrą Arte dei Suonatori to muzyka elegancka, perfekcyjnie skomponowana i sącząca słodki jad zarazem. Chociaż sposób śpiewania Czesława, bardzo ekspresyjny, czasem niemalże kabaretowy (ale kto widział jego "Czesław Solo Act" ten wie, że Czesław tak po prostu ma) nie każdemu może się podobać, to przyznać trzeba, że Mozil doskonale oddaje obserwacje naszej ojczyzny. Jako Polak przez lata mieszkający w Danii, widzi nasze słabostki, absurdy, skłonność do marazmu i nie boi się tego wytykać.

Gorzką pigułkę sprzedaje już na samym początku piosenką "Mam trzy latka", w której na tle zwiewnej barokowej miniatury smyczkowej wyśmiewa polskie "pragnienia" i "oczekiwania". A kiedy wsłuchamy się w tekst "Na straganie" i zrozumiemy, dlaczego w polskim koszyczku na końcu zostaje jedynie banan, szafran i cieciorka, to okładkowy burak da nam dużo do myślenia.

Czesław Śpiewa & Arte dei Suonatori "Czesław Śpiewa & Arte dei Suonatori", Mystic Production

8/10

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Czesław Śpiewa | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy