Reklama

Recenzja Calvin Harris "Funk Wav Bounces vol. 1": Funk na wakacje

Calvin Harris postanowił zupełnie przedefiniować swój styl, serwując jednocześnie jeden z najbardziej wakacyjnych, przepełnionych nieskrępowaną energią albumów ostatnich lat.

Calvin Harris postanowił zupełnie przedefiniować swój styl, serwując jednocześnie jeden z najbardziej wakacyjnych, przepełnionych nieskrępowaną energią albumów ostatnich lat.
Calvin Harris nagrał soundtrack do lata 2017 r. /

Ostatnie lata były pod względem komercyjnym wyjątkowo udane dla Calvina Harrisa. Debiutujący dekadę temu producent i DJ postanowił bowiem po swoim drugim albumie odciążyć siebie z partii śpiewanych, poświęcając się niemal w pełni komponowaniu. Wokal szkockiego muzyka został zastąpiony przez takie gwiazdy współczesnej muzyki jak Rihanna, Ellie Goulding czy Florence Welch z Florence and the Machine.

Niestety, wraz z postępującym sukcesem zniknęło to, co w muzyce Calvina Harrisa było najbardziej charakterystyczne: połączenie współczesnego, opartego na syntezatorach EDM-u z vibe'em wyciągniętym z disco, czasami przyprawionym funkowym groove'em. Do tego dochodził powolny zanik niepowtarzalnego, słodkawego, ale przestrzennego brzmienia. Krótko mówiąc: Calvin Harris z jednego z największych talentów sceny klubowej, z czasem stawał się kolejnym, generycznym producentem EDM-owym.

Reklama

W ostatnim czasie coś zaczęło się zmieniać, a Harris widocznie zaczął sentymentalnie spoglądać w kierunku swoich początków. Nie dość, że po singlach można było pomyśleć, że coraz chętniej sięgał po mikrofon, chociażby w "Summer" czy w "My Way", to jeszcze "This Is What You Came For" z Rihanną czerpało z patentów z pierwszych dwóch albumów - co prawda bardzo nieśmiało, ale jednak. Jak się okazało, nic nie zapowiadało tego, co nastąpiło na "Funk Wav Bounces vol. 1".

A co dostaliśmy? Niemal zupełnie przedefiniowanie stylu producenta. Calvin Harris postanowił bowiem zrezygnować z EDM-owych wstawek i prącego do przodu klubowego rytmu. Jednocześnie dalej korzysta z pomocy plejady artystów z pierwszych miejsc list przebojów oraz powoli wschodzących gwiazd. Tytuł albumu mówi o pozycji zresztą zaskakująco sporo.

Już otwierające krążek "Slide" z gościnnym udziałem tria Migos oraz perfekcyjnego jak zwykle Franka Oceana, rzuca funkowe gitary oraz mocno osadzoną perkusję skrzyżowaną z wyrazistym basem, składających się na niezwykle bujająca sekcję rytmiczną. Podobnie w "Cash Out" ze Schoolboyem Q, D.R.A.M-em i PARTYNEXTDOOR, gdzie otrzymujemy bit utwierdzony w chillwave'owej stylistyce czerpiącej garściami z disco lat 80. W "Heartstroke" napędzanym przez akordy wybrzmiewające z klawiszów Rhodesa, na pierwszy plan wychodzi ponownie funkowy bas, przyćmiewający nawet fakt, że mamy tu do czynienia z numerem, w którym obok Young Thuga pojawiają się Pharrell Williams i Ariana Grande.

No właśnie - już po pierwszych numerach słychać, że funkowa energia tu absolutnie dominuje. I to nawet w momentach, gdy tempo nieco zwalnia jak np. w "Rollin" czy "Prayers Up". Czasami wdrożą się bardziej pościelowe klimaty wchodzące w estetykę soulu i r'n'b jak w "Holiday" oraz "Hard to Love". Funkowe elementy obecne są nawet w "Skrt On Me", chociaż utwór napędzany jest przez reggaetonową perkusję - trzeba jednak przyznać, że w tym wypadku akurat sprawdza się to średnio, szczególnie, że wokale Nicki Minaj brzmią jak nagrane od niechcenia.

Rozczarowuje też nieco anemiczne "Faking It", któremu nie pomagają świętujące szczyty w latach 80. i jakże modne dziś bębny zrobione na automacie perkusyjnym Roland TR-808. Na szczęście między tymi kawałkami otrzymujemy odkupujące słabsze momenty "Feels", brzmiące jak suplement do ostatniego krążka Bruno Marsa. Do tego Katy Perry, mimo niewielkiego udziału, podchodzi do swojej partii wokalnej zupełnie od innej strony niż dotychczas, dzięki czemu jest tu zaskakująco świeża.

Miło, że Calvin Harris po osiągnięciu sukcesu komercyjnego postanowił dołączyć do grona takich artystów jak Bruno Mars czy Mark Ronson, tworząc album przystępny i przebojowy, ale jednocześnie stanowiący satysfakcjonującą wycieczkę w przeszłość. Dzięki temu dostaliśmy pozycję, która potrafi zadowolić zarówno masową publiczność, jak i osoby tkwiące bardziej w alternatywie lub patrzące z sentymentem na kolekcję winyli z Jamesem Brownem łypiącym wzrokiem z okładki. Poważnie, trudno wyobrazić sobie, aby trafić w tym roku na bardziej wakacyjny, luźny i niczym nieskrępowany album. Funk powraca w wielkim stylu.

Calvin Harris "Funk Wav Bounces vol. 1", Sony

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Calvin Harris | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy