Reklama

Recenzja alt-J "Reduxer": Hip-folk od ziomeczków

Jaki jest idealny przepis na artystyczną porażkę? Zespół zapewnia, że jest zakochany w hip hopie, więc prosi znanych raperów, żeby ci wzięli na warsztat ich piosenki.

Jaki jest idealny przepis na artystyczną porażkę? Zespół zapewnia, że jest zakochany w hip hopie, więc prosi znanych raperów, żeby ci wzięli na warsztat ich piosenki.
Okładka płyty "Reduxer" alt-J /

Kilka lat temu singel "Something Good" narobił w Wielkiej Brytanii sporo zamieszania. W naszym kraju było podobnie, chociaż działo się to dopiero po pewnym czasie, kiedy jeden z operatorów telefonii komórkowej w swojej reklamie wykorzystał refren chwytliwej piosenki. W taki sposób duże grono osób lepiej poznało alt-J, sympatyczny zespół z Leeds, który swoim nietypowym podejściem do folku i elektroniki postanowił trochę namieszać na indie rockowej scenie.

Albumy "An Awesome Wave" (które to zdobyło nagrodę Mercury Prize) i "This Is All Yours" całkiem dobrze przyjęły się na europejskim rynku, więc oczekiwania co do trzeciego albumu grupy były wysokie. Niestety, ale wydany rok temu "Relaxer" było dość nudnym tworem, którego smętne granie mogło posłużyć tylko i wyłącznie jako soundtrack do wykonywaniu prostych domowych czynności. Zabrakło kropki nad "i', którą teraz stara się postawić "Reduxer", czyli hiphopowe interpretacje piosenek z ostatniego albumu alt-J.

Reklama

Zapowiedzi były konkretne - zupełna nowość w dyskografii zespołu i duże nazwiska, które miały znacząco wpłynąć na jakość materiału. Jak ostatecznie wyszło? Jest zdecydowanie lepiej i to wszystko dzięki gościom, którzy kompletnie zmienili obraz utworów z pierwowzoru. Piosenki nabrały więcej kolorów i dzięki temu otrzymały nowe życie. Pusha T, który wcześniej pojawił się z grupą w telewizyjnym programie Stephena Colberta, wraz ze sprawdzającym możliwości syntezatorów i wokodera Twin Shadow, pozwolili na nowo odkryć "In Cold Blood". Podobnie postąpił Danny Brown - razem z The Alchemistem sprawili, że "Deadcrush" w końcu jest kozackim numerem. Wypada również docenić GoldLinka i Rejjie Snow, którym jeszcze nie zdarzyło się zawieść.

Nie tylko raper z Clipse zabrał się za singel z "Relaxer" - Niemiec Kontra K zrobił to równie ciekawie, może i nawet lepiej, zwłaszcza że doskonale wykorzystał "zeszłoroczny" refren. Nie można tego powiedzieć o "3WW", które przy okazji trąci kontrastami - z jednej strony genialna Little Simz przywołuje The Notoriousa B.I.G., dzięki czemu od razu cieplej się robi na sercu, z drugiej strasznie zawodzi Francuz Lomepal.

Cichymi bohaterami są także producenci, którzy mimo kombinowania, uchowali charakter natywnych utworów, chociażby "Adeline" od APD. Wiele dobrego dali też Terrace Martin, którego beat w "Last Year" spokojnie mógłby wykorzystać Kendrick Lamar, a także Tuka z wnoszącym wiele spokoju "House of the Rising Sun".

Bardzo słabo wypada jeden z mocniejszych fragmentów "Relaxer", czyli "Hit Me Like That Snare", kuriozalnie wręcz brzmi "Pleader". Nie zmienia to jednak faktu, że "Reduxer" oferuje znacznie więcej niż jedno z większych rozczarowań 2017 roku. I nie ma to żadnego znaczenia, że są to "tylko" remiksy. Dobre i to.

alt-J "Reduxer", Infectious Music

7/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Alt-J | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy