Reklama

Recenzja Ad.M.a "A. wraca późno": Kobiecy rap najlepszej marki

Damski głos w polskim rapie dawno nie brzmiał tak donośnie i wyraźnie, jak przy okazji premiery płyty "A. Wraca Późno" Ad.M.y.

Tytuł najnowszego krążka chełmskiej raperki Ad.M.y jest do pewnego stopnia mylący. Artystka bowiem nie wraca po latach niebytu na scenie i nie wskrzesza na nowo zainteresowania swoją osobą. Ona je dopiero buduje i robi to w bardzo zgrabny sposób. "A. Wraca Późno" to płyta, którą z pewnością wkupi się w łaski masowego odbiorcy.

Gdy kobieta-raperka wsiąka w to specyficzne środowisko, prawie zawsze zaczyna się ją - rzecz jasna początkowo - odbierać przez pryzmat urody. Nie uniknęła tego także Ada, lecz zrobiła dużo, by rozprawianie o względach estetycznych zastąpiła jak najprędzej dyskusja na temat muzyki. A ta w przypadku chełmianki jest na swój sposób wyjątkowa. Zdjęcie okładkowe w stylu starych soulowych wydawnictw i stylizowanie płyty CD na winyl to tylko zasłona dymna. Bardzo mało tu naleciałości z dawnych lat - tak w tekstach, jak i podkładach. Owszem, w ramach materiału funkcjonują odrębne całostki w postaci skitów będących coraz częściej reliktami przeszłości, ale sztandarowym przykładem artystycznego kierunku jest "Miraż". To utwór, o którym jeden z jego współtwórców powiedział mi w prywatnej rozmowie: "nie przejdzie w tych czasach". Miał trochę racji, bo to bardzo intymny i bezpruderyjny utwór, nurkujący w kobiecości i seksualności, a na dodatek mocno odbijający od standardowego patrzenia na ten gatunek. Z tych ośmiu pełnoprawnych kompozycji przebija chęć do łamania konwencji za pomocą środków używanych przez nowe pokolenie polskiego rapu: operowania w tekstach terminami, które ciężko usłyszeć na co dzień i tworzenia klimatu przez eksperymenty z nawijką. U gospodyni ta ostatnia znajduje się na dobrym poziomie. Ot, choćby w "Nokturnie", który momentami wymusza wejście na wyższe obroty, radzi sobie bez większych problemów, chociaż fajerwerki nie zostały jeszcze odpalone. Przyczepić można się także do niektórych refrenów, podanych nieco zbyt manierycznie.

Reklama

Produkcje nie są bynajmniej tylko tłem dla lirycznych wynurzeń Ad.M.y i jej kompanów - dawno niewidzianej nadziei wschodu w osobie Smooth Poeta, trzymającego jak zawsze fason Igrekzeta i dość dobrze kojarzonego już Wichera. Bity, które wyszły głównie spod ręki reprezentantów Chełma (Jimmy Kiss, ZeroJeden i Łukasz K.), a także Markuszynsky'ego i NoTime'a, potrafią same opowiedzieć własną historię. W znakomitej większości przypadków są bardzo plastyczne i rozmyte, sprawiając tym samym wrażenie przestrzenności, ale i pewnego wycofania, szczególnie kiedy suną wolno i miarowo. Z rzadka oniryczny klimat zostaje jednak przełamany - m.in. wtedy, gdy w "Nowym Zmyśle" cyklicznie pobrzmiewa dęciak, a "Autoportret" nieśmiało wprowadza element analogowego sznytu.

Wreszcie na horyzoncie pojawiła się kolejna raperka, która nie musi wchodzić w męskie role i udowadniać całemu światu, że ma "grande cojones". Chciałoby się powiedzieć: lepiej późno niż wcale. Jak widać wyjście może zarazem oznaczać bardzo mocne wejście do rapowej gry.

Ad.M.a - "A wraca późno", 3/4 UDGS

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Ad.M.a | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy