Reklama

Prezent dla inż. Mamonia

Perfect "XXX", EMI Music Polska

Przy słuchaniu premierowych piosenek rockowych weteranów miałem wrażenie: "Już to gdzieś słyszałem".

Tytuł studyjnego następcy "Schodów" (2004) ma odnosić się do 30-lecia zespołu. Formalnie pod nazwą Perfect faktycznie działa on od 1980 roku, lecz pierwsza inkarnacja, jako Perfect Super Show and Disco Band, powstała jeszcze na przełomie 1977 i 78 roku. Ale już od 1979 r. członkami Perfectu są wokalista Grzegorz Markowski i perkusista Piotr Szkudelski.

Album "XXX" nawiązuje też okładką do debiutu "Perfect" z 1981 r. Charakterystyczne logo, ascetyczne kolory (tym razem biały i czarny, zamiast zielonego i białego), ten sam autor większości tekstów - Bogdan Olewicz... Za większość kompozycji też odpowiada jeden człowiek - gitarzysta... nie, nie Zbigniew Hołdys, przecież wiadomo, że od 1992 roku nie jest on już muzykiem Perfectu. Twórcą całego materiału jest tym razem Dariusz Kozakiewicz, świetny instrumentalista, nazywany polskim Hendrixem. Kompozytorem jednak nie jest tak sprawnym jak Hołdys, który na debiutancki album przygotował, przypomnijmy, takie strzały, jak "Chcemy być sobą", "Nie płacz Ewka", "Ale w koło jest wesoło" czy "Niewiele ci mogę dać".

Reklama

A ile może dać Perfect po 30 latach? Wbrew pozorom i uprzedzeniom (królowie festynów spod znaku "Dni wędzonej sielawy" czy "Festiwalu smakowania kwaśnicy") całkiem sporo. Otwierający płytę singel "Raz po raz (straszą nas)" buja fajnym refrenem, którego pozazdrości im Artur Gadowski z grupą IRA, z rockową prostotą pomykają "Hej, ty" i "Czy to ja" (faworyt do wspólnego śpiewania), kręci ciętym riffem i gęstą fakturą "Wyżej". Sporo tu muzycznych odniesień do rocka z lat 80., jednak podanych w nowoczesnej oprawie. Solidne brawa dla obu gitarzystów, Dariusz Kozakiewicz i Jacek Krzaklewski to naprawdę dobrzy fachowcy. Nic nie brakuje też sekcji rytmicznej (Piotrowie Urbanek i Szkudelski), ciężko przyczepić się do mocnego głosu Markowskiego.

W czym więc problem? Najbardziej kuleją jednak kompozycje, czego najdobitniejszym przykładem jest oczywisty blues "Trzeba żyć", wokalny duet Grzegorza z jego córką Patrycją. Szkoda, bo oboje głosiska mają potężne. Do tego poziomu, niestety, dostroił się z tekstem taki spec jak Bogdan Loebl, współpracownik Tadeusza Nalepy i jego Breakoutu ("kwiatki" w stylu "trzeba wstać, otrzeć łzy, trzeba żyć", "trzeba śnić, trzeba być, trzeba żyć"). Dużo lepiej wypadła współpraca wokalisty z Loeblem w "Idę na szczyt", z wydanej w marcu tego roku płyty "Markowski & Sygitowicz". Tam była prawda i emocje, tu banał i klimat podrzędnej knajpy.

"Każde z nas swoje ścieżki ma / wydeptane i sprawdzone od lat" - rozpoczyna w "Raz po raz (straszą nas)" Grzegorz Markowski. Perfect też porusza się sprawdzonymi ścieżkami. Do tego stopnia, że "XXX" idealnie pasuje do ścisłego umysłu inż. Mamonia z "Rejsu", który przekonywał, że "mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem".

6/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: .XXX | XXX | Perfect | recenzja | płyta
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy