Reklama

Perełki zamiast kotletów

Norah Jones "...Featuring", EMI Music

Poprosić Norah Jones, by gościnnie zaśpiewała w utworze to jak powierzyć drugoplanową rolę Alowi Pacino. Amerykanka, gdy tylko otwiera usta, przejmuje całkowitą kontrolę nad piosenką.

Wydawać by się mogło, że rozrzut stylistyczny na "...Featuring" jest ogromny. Kompilacja zbierająca w jeden album gościnne występy Norah Jones i jej poboczne projekty zawiera niespieszny jazz spod znaku Willie Nelsona, Raya Charlesa i Herbie Hancocka ("Baby It's Cold Outside", "Here We Go Again", "Court And Spark"), bossa novę z Davem Grohlem ("Virginia Moon"), skoczne country z Dolly Parton ("Creepin' In"), inną, countrową piosenkę - "Bull Rider" Rodneya Crowella, którą śpiewał także Johnny Cash, a nawet hip hop i r'n'b ("Soon The New Day" i "Life Is Better"). Kojący wokal Norah spaja jednak tę płytę w jedną, melancholijną, romantyczną opowieść - niezależnie od gatunku, w którym przyszło jej śpiewać, to wciąż ta sama, dobrze nam znana Norah.

Reklama

Można wokalistce zarzucić, że zamiast tworzyć nowe kompozycje, chce zarobić na odgrzewanych kotletach - byłby to jednak zarzut krzywdzący. Przede wszystkim dlatego, że większość utworów na tej płycie to piosenki nieznane szerszej publiczności, być może nawet fanom Norah. Za przykład niech posłuży utwór "The Best Part" pobocznego projektu Amerykanki - zespołu El Madmo, który miał być formą odstresowania po wyczerpujących trasach koncertowych. Jednak "The Best Part" to coś więcej niż relaks zmęczonej artystki - to świetny, oszczędny i jednocześnie intrygujący kawałek.

I takich smaczków jest na albumie Jones całkiem sporo. Wymieniłbym tu również "Soon The New Day", piosenkę Taliba Kweli, która po raz pierwszy ukazała się na płycie "Eardrum" z 2007 roku. Norah potrafiła nawet hiphopowy utwór przeciągnąć do swojej bajki i roztoczyć ten charakterystyczny dla niej nastrój rozmarzenia.

Żałuję, że na płycie nie zmieścił się mój ulubiony duet Norah Jones - wyzywająca piosenka "Sucker" nagrana z Mike'iem Pattonem - byłoby to interesujące, nawet prowokacyjne, przełamanie tej przytulnej atmosfery.

Jeżeli longplay "...Featuring" powstał zamiast "the best of", to świetnie się stało, i jest to ambitniejsze rozwiązanie. Znalazło się tu kilka pysznych perełek, które tylko zaostrzają apetyt na kolejne, solowe albumy Norah Jones.

7/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Norah Jones | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy