Reklama

Peja / Slums Attack "Black Album": Cały na biało [RECENZJA]

Album niby czarny, muza też, ale nie przeszkadza to poznańskiemu raperowi wejść w całości na biało.

Album niby czarny, muza też, ale nie przeszkadza to poznańskiemu raperowi wejść w całości na biało.
Peja na okładce płyty "Black Album" /

"Black Album" zapowiadany był jako jedna z tych najbardziej wyjątkowych produkcji Rycha. Już pierwszy odsłuch przynosi odpowiedź, że zapowiedzi wcale nie były ściemą. To kolejna (która to już?!) młodość Pei i Magiery, którzy ani przez chwile nie mają zamiaru zwalniać i chodzić na kompromisy.

Jak się starzeć to z klasą. Bez kolorowych ubrań, lajków i serduszek w mediach społecznościowych, obcowania z małolatami dla zwiększenia popularności i robienia wiksy pod publiczkę. Można ciągle czuć lata 90., jednak mentalnie już dawno je opuścić (koniecznie trzeba sprawdzić "Hard Talk"). Peja ciągle rapuje jak stary wyga, nie rzuca wymuszonych i bezsensownych refrenów (ale ten karabin z "Mad Lips Rap" można było sobie już odpuścić), nie lubuje się na siłę z auto tunem, a kombinacje z flow nie są mu potrzebne do szczęścia. Wszystko po staremu, nic nowego - spontaniczność na bok, rządzi monotematyczność, ale... kurde, chce się tego czarnego albumu słuchać.

Reklama

Rapowe cojones odróżniają facetów od chłopców i Peja idzie twardo po swoje. Uskutecznia tu świetny patent z dopowiedzeniami w "Mad Lips Rap" (plus mega szacun za beat, zwłaszcza perkusję), gierki słowne w "Michaelu Bufferze" ("W hotelu poker, potem Foot Locker / Chińczyk na wynos to życie trasowe") to jeden z jaśniejszych momentów w jego karierze, a kilka pojedynczych wersów najbardziej zatwardziali fani mogą sobie nawet wydziarać, chociażby genialne "Twoje słowa bezrobociem / moje to zakład pracy" z "Cash Flow".

Rządzą reminiscencje ("Pisał o mnie New York Times, a cytował to The Source" czy "Nie pytałem 'Gdzie jest Eis' / Nie robiłem z nim zdjęć" z "Wracam z dalekiej podróży"), miłość do hip hopu i życie rodzinne. Co najważniejsze - Pei zaskakująco dobrze udaje się to wszystko zmieścić w obrębie jednej płyty, a skakanie po dość odległych od siebie tematach jest przecież mega trudne do wykonania. Tutaj nie ma z tym absolutnie żadnego problemu.

Bez zmian również u Magiery. Ten przyzwyczaił do wysokiego poziomu, ale ostatnio coraz częściej podnosi poprzeczkę samemu sobie. Klasycznie brzmiące "Mrok" i "Jak żyć?" czy padajce w okopach madlibowych inspiracji "Morote gari" stoją obok zanurzonego w ejtisach "Cash Flow". Sięgające po trap "Maybach", "Pomniki" czy "Wracam z dalekiej podróży" ścierają się z jazzującym, jednak z długą datą przydatności "Mad Lips Rap".

Producent obraca się w wielu klimatach, w każdym z nich jest wygrywa, ale warto zaznaczyć, że Magierze udało się zachować spójność materiału. Każdy podkład jest inny, jednak całości słucha się jak doskonałego mixtape'u - ze świetną selekcją, pomysłem i bez zbędnych wypełniaczy. To sztuka równie ważna, co umiejętność stworzenia dobrego podkładu, więc wielkie pochwały trzeba zapisać na koncie zarówno rapera, za wybory, jak i producenta, który nie eksperymentował na siłę.

Słabiej wypadają za to goście. Nie ma ich wielu, ale tylko Ero, skądinąd król featuringów, udanie podąża za Rychem i swoją zwrotką w "Pomnikach" zostawił jak najlepsze wrażenie ("Rap to nasz paszport, ciągle przybywa stempli / Tak se latam po pętli, że jak nie nagrywam to tęsknisz" - oklaski). Oxon rzuca celne "Nie kieruję się sentymentem, pióro mam jak język cięte / Wbijam celne wersy w pętle, skill mam do potęgi n-tej", ale przechwałki lepiej zostawić na swoje produkcje, zwłaszcza że to gospodarz rządzi w "Moim piórze" jak panicz. Lukasyno ciągle szuka formy, a amerykańscy weterani - Smoothe Da Hustler i Big Shug - niemrawo wygrzebali się z rapowych sześciu stóp pod ziemią.

Niejeden ma "Black Album" w swojej dyskografii. Dla wielu z nich jest to jedna z mocniejszych pozycji w dyskografii. Pozostając tylko przy rapie - cieszyć się mogą Jay-Z, Akhenaton i... Peja. Ciągle taki sam, ale nie stojący już na ulicy, lecz spędzający czas z rodziną. Z szacunkiem do rzeczy zarówno starych, jak i nowych. Łączący hip hop klasyczny z tym nowym. I tak to się robi, bo kolejny longplay w bogatym katalogu poznaniaka to nie tylko jedna z lepszych jego płyt, ale również w tym roku w polskim rapie. Real talk.

Peja / Slums Attack "Black Album", RPS Enterteyment

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Peja | Slums Attack | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy