Reklama

Nie wystarczy pododawać

Sublim "Summerends", EMI

Melodie, brzmienie, teksty - mają. Dzięki bardzo przyzwoitemu debiutanckiemu krążkowi, muzycy z żywieckiego zespołu Sublim do listy skojarzeń ze swoim miastem dopisują kilka nowych. W lepszym guście, niż folklor góralski i produkty piwne.

Pierwsze konotacje są bardzo oczywiste, a wszystko przez zaśpiewany dość wysoko, otwierający płytę utwór "Anytime You Fall". Głos Wojciecha Wiśniewskiego przywołuje na myśl dokonania tak Artura Rojka, jak i Michała Pydo. Jednak muzyka Sublim, choć wywodzi się z podobnego kręgu, nie jest nadmiernie bliska temu, co robią Myslovitz czy Hatifnats. Czwórka muzyków z Żywca gra bowiem znacznie bardziej popowo, melodyjnie, zdecydowanie jaśniej i pogodniej. Co nie znaczy, że gorzej.

Reklama

Płyta "Summerends" pełna jest chwytliwych kompozycji. Wśród jedenastu utworów każdy sprawdza się, jako potencjalny kandydat na dobry radiowy singel. Spójny, budowany konsekwentnie od pierwszych do ostatnich dźwięków klimat też bez wątpienia stanowi zaletę albumu. Krążkowi nie przeszkadzają ani językowe polsko-angielskie przeplatanki w piosenkach, ani to, że utwory refleksyjne (choćby "Here Is Your Love") równoważone są bardziej dynamicznymi, jak "What If We Could Change The World". W zgrabnie napisanych tekstach nikt nie sili się na górnolotne treści i wielką poezję. To kilka słów o uczuciach, opis stanu ducha, daleki jednak od klasycznego poprockowego banału. Bo naiwnie nie jest - tytułowy koniec lata zobowiązuje. Czuć, że coś miłego się kończy, a żal czai się tuż za rogiem...

Do tego należy dołożyć dobre aranżacje, w których do podstawowej bazy rockowego instrumentarium dochodzą takie urozmaicenia, jak wstawki na syntezatorze, dobrze wprowadzone partie smyczków czy akcenty dęciaków. Również goście doskonale się goście tu odnajdują. Saksofonista (tu grający też na flecie i klarnecie) Tomasz Duda i śpiewająca aksamitnym głosem Natalia Fiedorczuk potrafią wnieść sporo do nagrań, nie dominując ich. Stojący za produkcją i realizacją Mariusz Szypura (m.in. Silver Rocket) uporządkował album, zadbał by wszystko miało odpowiednio dobre brzmienie. Przepych dźwięków nie wywołuje więc bólu głowy. Wręcz przeciwnie płyta "Summerends" jest jednym z tych albumów, których można słuchać na okrągło.

O ile nie ma się nic lepszego do roboty. Nie ma co przesadzać z wszechobecnymi porównaniami do Coldplay, bo aby na nie zasłużyć nie wystarczy przygotowanie melancholijnej syntezy elektroniki z gitarami. No dobrze, Sublim z Szypurą sumiennie, ze smakiem połączyli wszystkie składniki. Ale Brytyjczycy opanowali więcej niż dodawanie. Przede wszystkim nie byli jednymi z wielu. Nie wymagam od każdej grupy przecierania nowych szlaków... Potrzebuję jednak większego ładunku emocji, albo innego pierwiastka, który sprawiłby, że poczuję muzykę Sublim, i chętnie będę do niej wracać.

To powinno przyjść z kolejnymi albumami.

6/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Sublim
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy