Reklama

Najlepsze wciąż przed nimi

Arctic Monkeys - Suck It And See, EMI Music Poland

Spoglądając z politowaniem przez ramię na ostatnie dokonania lwiej części niedawnych indie-sensacji, jeszcze kilka lat temu kroczących dumnie w jednym szeregu z zespołem Alexa Turnera, mocniej docenimy wartość czwartego studyjnego albumu Arctic Monkeys.

Przypomnijmy ekspresowo historię zespołu z prowincjonalnego Sheffield. Na początku debiut ("Whatever People Say I Am, That's What I'm Not"), który dosłownie wstrząsnął Wielką Brytanią. Później poradzenie sobie w znakomitym stylu z dopadającym większość indie-gwiazdek tzw. kryzysem drugiej płyty ("Favourite Worst Nightmare"). Wreszcie wrzucenie piątego biegu i wykrystalizowanie własnego, zaskakująco ciężkiego stylu ("Humbug"). Arctic Monkeys grają w tym momencie w jednozespołowej lidze. Swojej lidze.

Reklama

Jak na tym tle prezentuje się "Suck It And See"? Nie błyszczy przebojami, ale budzi szacunek błyskotliwą konstrukcją utworów. Potwierdza to, o czym mówiło się otwarcie do dłuższego czasu. Mianowicie, Alex Turner to najwybitniejszy kompozytor młodego pokolenia na Wyspach Brytyjskich. Z każdym albumem swoich Arctic Monkeys udowadniający, że to co najlepsze wciąż przed nim.

A że od trzech płyt trudno szukać challengerów dla "I Bet You Look Good On The Dancefloor" czy "When The Sun Goes Down"? Cóż, to już problem tych, których gusta zatrzymały się w czasie. O takich fanów Arctic Monkeys nie dbają, a tych pozostałych wciąż jest naprawdę sporo. Płyta z miejsca trafiła na szczyt brytyjskiej listy przebojów, a na całym świecie rozeszła się w ciągu tygodnia w blisko półmilionowym nakładzie. I to pomimo faktu, że zespół Alexa Turnera poszukuje i nie idzie na łatwiznę. Najbardziej wyrazistym tego dowodem jest kompozycja "Library Pictures". Utwór pełen udziwnień, zahaczający o math rock, o mocno eksperymentalnym brzmieniu, rzucający wyzwanie słuchaczowi. I - to najlepsze - utwór dosyć chybiony. A przecież najlepiej uczyć się na swoich błędach, prawda?

Niekoniecznie oczywistym dla Arctic Monkeys jest też "Love Is A Laserquest". Wyjmijcie z tej kompozycji głos Alexa Turnera i okaże się, że temu utworowi naprawdę niedaleko do muzyki... Interpol. Wreszcie, nawet w tych bardziej radiu-przyjaznych numerach, które Alex Turner potrafi pisać lewa ręką w trakcie snu, słychać usilne próby uciekania od oczywistości. Takie "She's Thunderstorms" czy " The Hellcat Spangled Shalalala" to prawie festiwalowe singalongi. Ale tylko "prawie".

"Suck It And See" nie jest żadnym tam kamieniem milowym ani też arcydziełem. To pierwsze Arctic Monkeys już odhaczyli przy okazji debiutu, to drugie - wierzę - wciąż przed nimi. Muzyka Alexa Turner szlachetnieje z każdym kolejnym albumem, co jest artystycznym sukcesem i osiągnięciem samym w sobie. Niewielu jest takich, którzy z taką łatwością potrafią mu sprostać.

7/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Arctic Monkeys | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy