Reklama

Mały krok od wypalenia

Tede "Notes 3D", Wielkie Joł

Najpierw jestem człowiekiem, potem raperem - wyznaje Tede. Czyżby? Ja widzę pracoholika, obutą w Air Maxy, wożącą się BMW maszynę do hip hopu zalegającą nocami w studio nagraniowym.

To, że - jak słyszymy - maszyna ta ma funkcję amputowania przeciwnikom środkowych palców, nie przydaje jej wcale cech ludzkich. Owszem, Tede otacza się homo sapiens - dysponuje świtą w wydawnictwie Wielkim Joł, technicznymi od Auto Tuningu, którzy zapewne go uwielbiają, bo nie muszą mu nawet kręcić dubli. Przyznaje jednak, że w kwestii rapu polega tylko na sobie. Za natchnienie robi mu noc... i on sam. Tłucze zatem album za albumem, żeby krytykanci się spinali i dla frajdy. Tę ostatnią jakoś słabo słychać.

Reklama

Żeby zrównoważyć narzekania, przyznam, że znalazły się na "Notesie 3D" fajnie ujęte tematy. Sprawdza się podlana patosem i przekorą masakra z "Modus Operandi". "Rewolucja + 22% VAT", choć obecnie jest wyważaniem otwartych szeroko drzwi, znajdzie się kiedyś na "The Best of Tede" . "Czasami wolę od zapachu skóry ludzki smród / Wchodzi studentów parę grup, czuję bunt / Co jest dzieciak? Weź mnie nie rozśmieszaj / Pi***olisz system? kup Mac'a ponoć mniej się wiesza" - rapuje Tedunio na poziomie najlepszych jego numerów. A że historie zawsze opowiadał jak trzeba, więc zaskakujący na ustach hedonisty antyalkoholowy moralitet "Co Ty robisz człowieku?" na pewno zostanie zapamiętany. Potem już tylko powtórka z powtórki z powtórki z cytowanym na wstępie "Do widzenia ludzie" w roli smakowitej wisienki na ciężkostrawnym torcie.

Świeżość miały wnieść bity, mówiono przecież o krążku wielogatunkowym. Akcent reggae czy też nawijanie pod riffy w vanhalenowym "To jest mój rock" nikogo, kto karierę Granieckiego obserwuje uważnie, nie zdziwi. Dużo więcej niż zwykle jest śpiewanych wokali, pęcznieją aranżacje. Czasem instrument brzęknie na jazzową nutę, a bit przegryzie się z elektroniką bliższą parkietom w fabrycznych halach niż ulicom, co wiele w tej kwestii nie zmienia.

Jak to zwykła mawiać opozycja - podjęte działania okazały się niewystarczające. Od płyty "Note2", którą uważam za najlepsze solowe dokonanie Tedego, obserwuję spacer w dół. Twórca schodzi ze sporej wysokości i małymi kroczkami, więc do nizin mu jeszcze diabelnie daleko. Ujmując mniej opisowo: "Fuck Tede/Glam Rap" jest słabszy od "N2", i tak bijąc przy tym najnowszy "Notes 3D". Mam cichą nadzieję, że w 2011 r. nie dostaniemy dwóch mixtape'ów, a do tego kolejnych trzech krążków solowych. Niech facet podrze wreszcie ten cyrograf, którym więzi Sir Micha i przestanie spędzać noce w tym studio. Coś przeżyje, przeczyta, kogoś pozna, gdzieś pojedzie na dłużej, zmieni wiarę, otworzy fermę strusi, wstąpi do Armii Zbawienia. Cokolwiek, niech no tylko te szare komórki dostaną nieco nowych bodźców, a mistrzowsko elastyczny, klejący się do każdego bitu styl nawijania posłuży stworzeniu czegoś naprawdę ciekawego. W tym kraju nie ma już gdzie trzymać wypalonych raperów.

6/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Tede | notes | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy