Reklama

Lunatic Soul "Through Shaded Woods": Sus w las [RECENZJA]

Po latach zbliżania się Riverside i Lunatic Soul, drugi z tych projektów odzyskuje swoją tożsamość. I działa to bardzo odświeżająco.

Po latach zbliżania się Riverside i Lunatic Soul, drugi z tych projektów odzyskuje swoją tożsamość. I działa to bardzo odświeżająco.
Okładka płyty "Through Shaded Woods" Lunatic Soul /

Chociaż Mariusz Duda pod kątem częstotliwości wydawania płyt nie jest polskim Frankiem Zappą lub Bucketheadem, to nie skłamię, gdy nazwę go jednym z najbardziej pracowitych muzyków rodzimego rynku. Mam wrażenie, że na łamach naszego portalu spotykam się z jego muzyką co roku. W tym pechowym 2020 wydał już pod swoim imieniem i nazwiskiem album "Lockdown Spaces", który był niejako skutkiem ubocznym nagrywania nowego krążka Lunatic Soul. I właśnie można w końcu odpowiedzieć na pytanie, jak przystawka miała się do dania głównego?

Reklama

Cóż, odpowiedź jest dość prosta: ma się nijak, co działa bardzo na plus. Ostatnie dzieła podpisywane jako Riverside oraz Lunatic Soul pod kątem użytych środków i klimatu coraz bardziej ze sobą korespondowało. Rodziło to obawy, czy dalszy proces odciągania pewnego segmentu twórczości na potrzeby jednego z projektów będzie miał sens. I kiedy pytanie to stało się naprawdę zasadne, Mariusz Duda postanowił zrobić krok w bok. Żeby tylko krok: to ogromny sus, którego na tym etapie niewielu się chyba spodziewało.

"Through Shades Woods" to bowiem album mocno podszyty folkowymi inspiracjami. Tak, Lunatic Soul znowu czerpie garściami z muzyki korzeni. Czasami inspiracje przybierają formę bardziej skandynawską, a czasami bliższą rodzimym słowiańskim korzeniom. W informacji prasowej możecie przeczytać o wpływach takich zespołów jak Wardruna czy Heilung, ale należy wziąć na to dużą poprawkę. Na albumie znajdziecie dużo więcej światła i nadziei niż w przypadku tych dwóch zespołów. Kompozycje są lżejsze, nie ma się wrażenia, że mają na celu bić słuchacza po nerkach melancholią.

Do tego - podobnie jak w przypadku poprzednich albumów Lunatic Soul - muzyk nie stroni od elektroniki, czy to w instrumentalizacji, czy w odhumanizowaniu własnego głosu jak na przykład w utworze tytułowym.

Pewne cechy Lunatic Soul nie ulegają zmianie: rozpoczynające krążek "Navvie" to u podstaw bardzo transowy, repetytywny utwór, co dla projektu nie jest niczym nowym. Dopiero folkową instrumentalizacją połączoną z tą powtarzalnością fraz może budzić skojarzenia chociażby ze ścieżką dźwiękową do gry "Wiedźmin 3".

"Oblivion" rozpoczyna się szamańskimi bębnami i gardłowymi, etnicznymi zaśpiewami, by z czasem coraz bardziej zatracać się w niosącej spokój melodii. To zupełna odwrotność "Summoning Dance", które z ballady staje się kompozycją zachęcającą do tańców wokół ogniska, by z czasem nabrać coraz bardziej rockowych barw. Chociaż mam wrażenie, że dałoby się to wszystko upchnąć w mniej niż 9 minutach.

Co ważne, album dostępny jest w wersji zwykłej i wersji deluxe. Druga poszerzona została o trzy utwory i tu szczególnie warto pochylić się nad 27-minutowym (!) "Transistion II", które jest czymś na kształt hołdu czy streszczenia całego projektu Lunatic Soul, nabierającego kształtu progowych dzieł Mike'a Oldfielda.

Trudno nawet opisać, co tam się dzieje, bo to utwór niesamowicie rozbudowany, pełny zmian klimatów czy nawet gatunków. Z pewnością łatwiej go rozpatrzeć w formie doświadczenia niż kompozycji. Co więcej, śmiem twierdzić, że ta sentymentalna podróż to jeden z najmocniejszych emocjonalnych strzałów, jakie kiedykolwiek zdarzyły się w dyskografii Mariusza Dudy.

Bardzo ciekawe jest trylogia, w jaką układają nam się trzy ostatnie albumy Lunatic Soul. "Fractured" jako album traktujący o traumie, rozbiciu, "Under the Fragmented Sky" jako krążek o wychodzeniu z niej w poszukiwaniu nadziei, a "Through Shaded Woods" to w końcu odnalezienie pełnego spokoju w naturze. A że cała dyskografia Mariusza Dudy ma też swoje wewnętrzne narracje, system powiązań robi się doprawdy ciekawy.

A jak się sprawdza sama płyta? Niewątpliwie jako miłe zaskoczenie, bo jeżeli spodziewaliście się kolejnego zahaczania o melancholię znaną z ostatnich albumów Riverside i Lunatic Soul, coraz większego zatarcia granic, to Mariusz Duda zrobił dokładnie odwrotnie. Nie jest to może rzecz tak magnetyzująca i porażająca emocjami jak ostatnie dzieła muzyka, ale nadal cholernie dobra. Przy czym pamiętajcie, by sprawdzić wersję deluxe, bo przy takich utworach jak "Transisiton II" należy bić pokłony.

Lunatic Soul "Through Shaded Woods", Mystic Production

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lunatic Soul | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy