Reklama

Kuba Knap "Kuchnia polska": Czarny blues o czwartej nad rapem [RECENZJA]

Rap robi się mimo wszystko, a nie dzięki czemuś – obwieszcza Kuba Knap. Teraz to już nie jest mistrz ceremonii, to ludowy filozof spod wierzby niepłaczącej. Z naturą jest w zgodzie, z muzyką w symbiozie, a z sercem – na dłoni. Świetnie się tego słucha i nad tym myśli. A rap niepostrzeżenie zmienia się w literaturę.

Rap robi się mimo wszystko, a nie dzięki czemuś – obwieszcza Kuba Knap. Teraz to już nie jest mistrz ceremonii, to ludowy filozof spod wierzby niepłaczącej. Z naturą jest w zgodzie, z muzyką w symbiozie, a z sercem – na dłoni. Świetnie się tego słucha i nad tym myśli. A rap niepostrzeżenie zmienia się w literaturę.
Okładka "Kuchni polskiej" Kuby Knapa /

Płodność Kuby Knapa jest na tyle imponująca, że Kaja Godek napisałaby mu od razu pęk listów miłosnych. A on by może nawet i odpisał, bo żyje dość analogowo i koresponduje drogą tradycyjną z użyciem koperty oraz znaczka, do tego trzyma jeszcze w sobie przebrzydłego, starego konserwatystę. Ale dość gdybania, bo ja nie o tym - po sześciu zeszłorocznych płytach z udziałem Kuby, dostajemy dwie następne. Daniem głównym jest zilustrowana muzyką Młodego "Kuchnia polska", dodatkiem produkowany przez Volta, nestora sceny, "Fundament".

Reklama

Zacznę od końca, a więc od "Fundamentu". To mniej skoncentrowana, bardziej pyskata wersja Kuby, który ze słyszalną radością nawijania dosiada sprężystych, często funkujących podkładów. Tylko tyle i aż tyle, najszerzej uśmiechną się ci gustujący w Knapie z początku kariery, gdzie w ryzach trzymały go rygory rapu i rapowej produkcji. Tymczasem "Kuchnia polska" jest wyraźnie zaszczepiona bluesem, to wolna - zarówno w sensie tempa, jak i formy wypowiadania się - płyta niewymagająca od słuchacza znajomości hiphopowego kontekstu.

Nic szczególnie dziwnego, przecież bez bluesa nie byłoby rhythm'n'bluesa i południowego soulu, a więc i funku, paliwa Knapiwa. Bluesują zaskakująco organiczne jak na południowy rap nagrania UGK, grupy dla Kuba ważnej, na "Kuchni polskiej" nawet bezpośrednio przywołanej, zanuconej. Ale te nagrania, zwłaszcza w drugiej połowie krążka, pachną raczej wiślanym mułem niż błotem z delty Mississippi. To jest wysiedziane w parkach, na ulicach i dworcach, pod sosnami. Wyczytane z Kofty, Norwida i Herberta. Smakuje pajdą chleba ze smalcem oraz kiszeniakiem na werandzie, bowiem "sól tej ziemi to nie ciepły kluch jak carbonara". Tu, jak przyznaje zupełnie naturalnie przechodzący od rapu w śpiew, melodyjnie rozgadany gospodarz: "nad ulicą Postępu krążą rozkrzyczane wrony / a nocą pod Bristolem z sikorów błyska złoto".

Odpowiedzialny za muzykę Młody nie jest bluesmanem. W "RKS Orzeł" natychmiast rzuci się w uszy masywny, mięsisty bas. "Średnie ogólne" przynoszą bezlitosny, wu-tangowy sampel, który może nawet za bardzo wchodzi w parę Knapowi. "Jeśli szukasz" brzmi jak Dilated Peoples nagrywające z myślą o japońskim rynku. To bez wątpienia hip hop, na tyle ciężki i surowy, by swoimi korzeniami sięgnąć głębiej, do poprzedników disco, z którego się wyłonił. "Producent robi bity, ale też dobiera sobie muzyków, często sprawuje wartę nad nagraniami, musi widzieć efekt końcowy" - mówił Młody dziennikarzowi w wywiadzie dustyroom.pl. "Kuchnia polska" brzmi jakby grał ją zmęczony życiem zespół. Stąpające ociężale bębny, gramofonowy skrecz to jedno, jednak koniecznie trzeba wspomnieć gitarę Aleksego Drywienia. Jest jej dużo, jest czarna, boleśnie melancholijna i pijana, jak któraś z tych małych mieścin w ciepłą, piątkową noc. Bez tej gitary w "Łomocie" czy "Światła nie da się schwytać" nie byłoby tej płyty.

Duża część magii "Kuchni polskiej" bierze się z chemii. Parafrazując B.B. Kinga - muzyka krwawi tą samą krwią, co on. To niesamowite, gdy w "Szlachcie" Knap nawija "świst piór husarii słychać odkąd Młody wstawił cykacz", odnosząc się wchodzącego hi-hata. Albo gdy w "RKS Orzeł" Kuba wypluwa z siebie "woda ma pamięć, więc pamiętajcie o ogrodach" i akurat podgrywa pianino. A gdy bit zostaje odarty ze wszystkiego w "Bąbel nie śpij" i Gruby Józek wykonuje refren do wtóru gołych klaśnięć? Fantastyczny moment. Kapitalnie to wszystko zgrywa się w "Gotowym na cud", numerze, potrzebującym co najmniej kilku przesłuchań (i niejako dopowiedzianym we "Wzrasta" z "Fundamentu", sprawdźcie). Gra i gitara, i zsamplowany chórek, i Knap wyznający "zostałem sam ze swoją spóźnioną wdzięcznością, pokraczny jak zezłomowany samolot, tania knajpa na poboczu / a jak chce latać znowu, ta, naprawa w toku". Feeling jest właśnie knajpiany, słucha się tego jak spowiedzi alkoholika, słychać, że Młody wychował się w Bielsku-Białej a nie w Nowym Orleanie, a niedoskonałemu, za to autentycznemu wokalowi Jovi brakuje do Janis Joplin. I tak właśnie ma być, to jest nasze. Blues wziął się z pracy i z religii. "Kuchnia polska" jest z naszej ciężkiej tyry o której traktuje rymowane CV w "Średnim ogólnym", jak również "Szlachta" rozpoczęta od "Mówią 'szlachta nie pracuje', lamusie, szlachta tyra za trzech". I z naszej wstydliwej wiary, jakże innej od uniesień chórów gospel. Plus trochę mitomanii, łatwości do dużych słów, takich tam. 

Ten album silny jest mnóstwem aranżacyjnych drobiazgów, zaskakująco dobrze śpiewanymi refrenami samego Kuby ("Światła nie da się schwytać", kawałek tytułowy), a także poszczególnymi linijkami czy obrazkami, tymi wszystkimi poważnymi "nie znam ojca, to co męskie, to musiałem sobie stworzyć" i zupełnie niepoważnymi "cieszą mnie rzeczy małe, wykluczając mój przychód i twoją fujarę", sądami grodzkimi będącymi spadkiem po sądach warownych i pana z gitarą wykonującego "pijacką pieśń o nieistnieniu". Czysto muzyczne, bardzo filmowe kompozycje wpasowują się w całość, tak jak i "RKS Orzeł" z "Łomotem", absolutna czołówka tegorocznych singli, nie odstają od reszty. Ale ta płyta silna jest też nastawieniem, stanowi wypowiedź pogodzonego ze sobą i losem, co nie znaczy, że wypalonego, twórcy. Ten z niesłyszanym w rapie spokojem i harmonią demonstruje blizny.

"Kuchnia polska" w Knapie dojrzała, sfermentowała i z niego wylazła, znajdując schronienie w  muzyce Młodego. Poczciwy wielkolud szedł do stoicyzmu krętą drogą, nacierał pęcherze, skręcał kostki. I tak się wziął i mu wychodził ten hiphopo-blues. Oto stoi. Miękko, co nie znaczy, że niepewnie. Kiedy czytam cytat z Johna Lee Hookera mówiącego "Blues ma w sobie więcej uczucia niż jakikolwiek inny gatunek muzyki. Kiedy śpiewam te piosenki, czuję je głęboko w sobie i wiem, że sięgam mocno w serca słuchaczy" nie mam żadnych pytań. Zwłaszcza, że Knap udziela wszystkich odpowiedzi. "Śpiewa zamiast gromić złowieszczo, zaprasza zamiast bronić dostępu".

Kuba Knap "Kuchnia polska", WCK

9/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kuba Knap
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama