Reklama

Koza "Mystery Dungeon": Podwórko płonących stosów [RECENZJA]

Wszystko już w rapie słyszeliście? Jesteście zblazowani i rozleniwieni? Koza was przeżuje. Radziłbym uważać na te rogi. I ostrożnie z chodzeniem śladami tych racic.

Wszystko już w rapie słyszeliście? Jesteście zblazowani i rozleniwieni? Koza was przeżuje. Radziłbym uważać na te rogi. I ostrożnie z chodzeniem śladami tych racic.
Okładka płyty "Mystery Dungeon" Kozy /

Szukam dobrej metafory, w którą mógłbym złapać Kozę. Raper - zdaje się, że wciąż jeszcze nastoletni - jest z Raszyna. Ale bardziej z horrorcore'u, zarówno z cmentarnych włóczykijów i pacjentów w kaftanach z lat 90., jak i z obecnych trap-metalowców z kolorowymi włosami i w demonicznych podkoszulkach, tnących sobie nadgarstki podczas streamingów. Trochę też z tej kutej na wieczorkach slamowych i poddaszach rodzinnych domów rap-awangardy, gotowej co rusz terroryzować cię swoim oczytaniem. Mam przed oczami postać X-mana, homo superior, nie umiejącego ogarnąć swojej mutacji, krzyczącego, trzymającego się obydwoma rękoma za głowę. Człowieka, który otwiera ślepia i widzi pokemony malowane ręką Hieronima Boscha.

Reklama

"Mystery Dungeon" to więcej niż płyta. To obraz nadwrażliwego twórcy, którego instytucje nie zdążyły sformatować i przyjmuje skrajną ilość bodźców zewsząd. Kozy są przecież wszystkożerne... Mamy album idealny na czasy strachu i beznadziei, ziszczania się postapokaliptycznych przepowiedni pisarzy SF. Ścieżka dźwiękowa ery, w której plastik jest już nawet w naszych żołądkach i nie mamy pewności, czy nasze dzieci umrą, czy wyginą - na przykład z braku wody albo pod ostrzem napędzanego głodem Południa. Epoka multiplikowanych w nieskończoność nieprawd, autorytetów zwisających z każdej gałęzi karczowanych na potęgę drzew.

Muzyka przyjmuje formę powolnego, okołotrapowego słuchowiska ze śladami mrocznego ambientu i hip hopu mozolnych, ołowianych bębnów. Budzi szaleństwo jak cytoplazmatyczny ocean z "Solaris" Lema, ale i na szaleństwo reaguje. Rap zieje sylabami, bywa szczekliwy i modulowany, chętnie idzie w krzyk, który w tym wypadku powinien być jak śnieg dla Eskimosów, mieć mnóstwo nazw, całe arktyczne morze synonimów. Opętańczy jęk w "Hol///Hol", ryki na drugim planie w "Dziecku...", nieważne. Grunt, że wrzask jest dla Kozy naturalnym środkiem ekspresji, przystaje do dramaturgii - chłopak nie krzyczy, bo tak robią raperzy zza Oceanu, albo, żebyśmy nie usłyszeli jak niewiele ma do powiedzenia.

Koza też nie blefuje. Słuchacz od razu czuję potrzebę schowania się przed tym kwaśnym deszczem metafor i odniesień, ale kiedy zaczyna się przyglądać temu, co napadało, zaczyna szukać w swoim parującym mózgu tropów, przemieli, coś doczyta i posprawdza, widzi, że burza w głowie rapera jest nieprzypadkowa. Tu Borges, tam sekcja psalmu, przytłaczający kosmos, powracające senne makabry.

Ironiczna deklamacja z "Poranka z życia człowieka", trup prostytutki w szafie zawinięty w najsłodsze na płycie dźwięki, może wywołać wzruszenie ramion. Zwłaszcza, że jest zaraz po "Rzyganiu krwią na kasie", który powstał muzycznie z chaosu, nieregularności, brudów, strzępków paskudztwa. Tanie szokowanie, tanie kontrasty. Gdy jednak w "Radiu babci", obok mizantropijnego "Podwórko świeci od płonących stosów / żałosne jęki swoich bliskich zakładasz jak kostium", pada racjonalne, ludzkie "Czasem trudno zachować dystans / Jak wtedy kiedy babcia umiera i udajesz, że płaczesz / Bo każda zwykła czynność jest dziwna", poczucie dyskomfortu jest wręcz namacalne.

Albo tytułowy utwór "Mystery Dungeon" z wersami "W gniazdach węży trupy śpiewają proroczym głosem / na jednej z dróg minął mnie człowiek niosąc bosy portret", kiedy raper informuje, że śledzą go "głębie białek kryte w liściach", mówi o malwach w dłoniach niesionych ku gruzom na obrzeżach. Jeżeli umiesz przejść obok zupełnie obojętnie, to być może nie żyjesz.

"Mystery Dungeon" budzi ze snu. W tym metaforycznym, ale też najdosłowniejszym ze znaczeń - mój pierwszy kontakt z płytą miał miejsce świtem, gdy po ciężkiej nocy pisania nieopacznie włączyłem ją sobie do poduszki. Nie zmrużyłem oka, co więcej zerwałem się na równe nogi, zastanawiając się w co umysł ze mną pogrywa. Ten krążek wyrasta na jedną z płyt roku. Boję się pomyśleć, kto wyrośnie z Kozy. Lepiej sprawdzać co u niego, bo jest piekielnie zdolny. I dla własnego bezpieczeństwa.

Koza "Mystery Dungeon", Lekter Records

9/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Koza (raper) | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy