Reklama

Kamil Lanek "EXTRAVAGANZA": mamo, tato, czy mamy w domu Westa? [RECENZJA]

Rapujący producenci to dziwne zjawisko w Polsce. Rzadko pojawia się u nas beatmaker, który swoimi umiejętnościami na mikrofonie nie odstaje od raperów, więc doskonałą szansę na poprawę wizerunku kolegów po fachu miał Lanek. Niestety, ale sama ambicja to za mało.

Rapujący producenci to dziwne zjawisko w Polsce. Rzadko pojawia się u nas beatmaker, który swoimi umiejętnościami na mikrofonie nie odstaje od raperów, więc doskonałą szansę na poprawę wizerunku kolegów po fachu miał Lanek. Niestety, ale sama ambicja to za mało.
Okładka albumu "EXTRAVAGANZA" /materiały prasowe

Ciężko nie odnieść wrażenia, że "EXTRAVAGANZA" jest takim samym wybrykiem, co ostatnie produkcje Kanyego Westa. Trochę w tym fuzji rapu i śpiewu, oczywiście z czasami podrasowanym głosem, chwytliwymi refrenami i mostkami, które sprawiają, że utwory wydają się jeszcze bardziej rozbudowane. Do tego sporo stąpania po innych gatunkach muzycznych, co mocno urozmaica całą produkcję. Nasuwa się więc pytanie, po co sięgać po zachodnie, skoro mamy autora "Dondy" u siebie? Na przykład po to, żeby sprawdzić, jak się nie powinno rapować. Ale spokojnie, Westowi też ostatnio słabiej idzie.

Reklama

Na solowy materiał Lanka, jednego z najlepszych producentów ostatnich lat w Polsce i człowieka, który niedługo będzie mógł dołączyć do wyścigu o miano polskiego GOAT, czekało wielu. I połowicznie wszystko się zgadza - w podkładach jest dużo eksperymentów, eksploracji niezbyt oczywistych rejonów i sztuczek aranżacyjnych. Dużo tu kreatywności i niekończących się pomysłów, więc w połączeniu z dużą melodyjnością i ciekawymi motywami, "EXTRAVAGANZIE" pod względem muzycznym zarzucić nic nie można.

Filmowo rozpoczynający się "NOWY ŚWIAT" swą wzniosłością wręcz opowiada historię. Prog-rockowy klimat "BAKTERII" (mocna gitarowa solówka na końcu), w którym to krzyki Lanka i White'a są jednym z niewielu wokalnych plusów na albumie, krzyżuje się z berlińskim, klubowym "MILION GWIAZD", przynajmniej do czasu, kiedy na wysokości zwrotek utwór wchodzi w trapowe rejony. 

Gitara prowadzi "5K", lecz w drugiej części kompozycji ustępuje miejsca bardziej hałaśliwym i niepokojącym dźwiękom. Paranoja oferowana przez "ŚWIĘCI SĄ NIESPRAWIEDLIWI" mija się z hołdującym południowej klasyce "GŁOŚNO JAK STU". No i ta mistrzowska perkusja w "OBOK TY", która nadaje nietypowego dla (t)raperów rytmu. Brzmi to naprawdę udanie, a dobrych niuansów, detali i cykaczy jest jeszcze więcej.

"EXTRAVAGANZA" swoim poziomem produkcji nie odstaje od światowych standardów, ale zostaje jeszcze druga część, a pod tym względem jest znacznie słabiej. Nie każdy producent, nawet ten najlepszy, potrafi zrobić ze słowami to samo, co Noon na pierwszym 2cztery7, ale są jakieś granice przyzwoitości, w których cringe nie musi bratać się z patosem podbitym chórami ("POWIEMY CI TO W TWARZ"... Jezu Chryste, Kubi...) i mądrościami internetowych coachów. 

Wieje tu liryczną pustką, a zawodzące wersy pokroju "Jutro wstanie nowy dzień / Jutro naprawimy świat / Jutro wstanie nowy dzień / A ile dobra w nas", w dodatku w okropnym wykonaniu chóru, mogą być wartościowe co najwyżej dla nastolatków szukających nowej aplikacji pozwalającej zapisywać kolejne rapowe aforyzmy.

"Zaczynam się bawić, kiedy kończy się alkohol / Słuchamy Kid Cudi, ona mówi, że jest spoko" mógłby napisać Żabson, ale nie wiem, czy to dobrze dla Lanka. Klimatu wieczoru poetyckiego niskich lotów, ewentualnie jakiegoś stand-upu, w którym to główny bohater robi za rapera, można liznąć wraz z "5K", szczególnie z tym: "Moja śliczna melodio / W tobie suma bólu zapisana / Może na Planecie Małp / Zanuci ktoś cię z rana, ale teraz daj mi hajs". Takich kwiatków jest znacznie więcej, żaden nie jest do obrony.

Można było mieć nadzieję, że poziom podniosą goście, chociaż ze wspomnianym już wcześniej Kinnym Zimmerem ("Jestem słońcem, świecę ciągle / I pod wodą, i na lądzie / Świecę w celi, świecę w sądzie, świecę dla elit" - co tu się wydarzyło?) i Kuqe 2115 na trackliście wydaje się to zabawne. Szansą był Białas, ale krótkie podbicie w "ŚWIĘCI SĄ NIESPRAWIEDLIWI" to trochę mało, natomiast Solar ma tak sinusoidalną formę, że nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. 

Po drugim "Hotelu Maffija" można było się zrehabilitować, jednak kiedy słyszę "My to piramidy, a wy to altanka" to czuję się jak WYP3 po "Tyle snów" Tymona, a już kompletnie dobijające jest "Dziś k*** taki długi, że przynoszę go z ziomalem / Nie mam demonów w głowie, bo je wyeksmitowałem". À propos chwalenia się, to nie wiem, czy ktoś chce wiedzieć o tym, że Bedoes kupił babci i mamie drogie zegarki, natomiast ciekawość zżera w momencie, gdy człowiek zastanawia się, gdzie podziała się jego forma.

Wielki beatmaker, nijaki wokalista, przezroczysty raper. "EXTRAVAGANZA" to źródło niewykorzystanego potencjału i przykład materiału, który mógłby lepiej posłużyć komuś innemu. Komuś, kto by sprawnie i umiejętnie poruszał się po fantastycznych beatach Lanka. Wpierw producenta, potem rap..., a niech to. Skupmy się już tylko na tym pierwszym, bo "Muszę być lepszy niż oczekiwania / Muszę być lepszy niż kawałki Maanam" mogą okazać się prawdziwe przy kolejnym albumie.

Kamil Lanek "EXTRAVAGANZA", SBM Label

5/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Lanek | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy