Reklama

Kamil Bednarek "Inaczej": Inne jest wrogiem niezłego [RECENZJA]

Szokiem dla niektórych była informacja, że Kamil Bednarek będzie oceniał uczestników układających konstrukcje z klocków Lego. Jeszcze większym trzęsieniem ziemi dla innych może być nowy album muzyka. Artystyczny rozwój? Ależ skąd, mimo że zmian i nowości jest sporo.

Szokiem dla niektórych była informacja, że Kamil Bednarek będzie oceniał uczestników układających konstrukcje z klocków Lego. Jeszcze większym trzęsieniem ziemi dla innych może być nowy album muzyka. Artystyczny rozwój? Ależ skąd, mimo że zmian i nowości jest sporo.
Okładka płyty "Inaczej" Kamila Bednarka /

Dziwnie jest w tym całym celebryckim świecie, zwłaszcza u muzyków nierozerwalnie związanych z gatunkami, które siłą rzeczy stronią od błysków fleszy i czerwonych dywanów. Z Kamilem Bednarkiem jest trochę inaczej, bo mimo że brylował na ściankach i w telewizyjnym primie time, to nie odcinał się od korzeni i ciągle robił swoje. Jak chciał, to potrafił nagrać solidny, rootsowy materiał, w dodatku z takim hitem jak "Cisza", który swego czasu na rotacjach pojawiał się częściej niż kolejni emeryci, którzy swój peak mieli co najmniej trzy dekady temu. Kto by tak nie chciał?

Reklama

Jednak nadszedł czas na zmiany, kolejny etap na artystycznej drodze. I jak się okazuje, podobnie jak w przypadku wielu innych, strzał był chybiony. Tak nienaturalny Bednarek jeszcze nie był. Tak pozbawionych iskry kompozycji też nie miewał. W korzeniach wciąż tkwi, ale te wszystkie wprowadzone do muzyki nowe elementy i wyjście poza własną strefę komfortu, sprawiły, że "Inaczej" nie należy traktować nawet jako ciekawostki.

Dużo mówi już sam tytuł. Rzeczywiście jest inaczej. Tak różnicowanej płyty Bednarek jeszcze w swojej dyskografii nie miał, ale nie oznacza to, że "Inaczej" może świadczyć o progresie. Wręcz przeciwnie.

Wiele tu momentów zaskakujących. I niestety, ale nie jest dobrze, bo plastik, cukierkowość i zwyczajna nijakość dominują nad resztą. "MMXXI" uderza tanim afrotrapowym posmakiem, który nawet na polskich ulicach wzbudziłby uśmiech politowania. "Prosto w twarz" przenosi w czasie i swą nutą folkloru pozwala się oderwać od reszty, tylko co z tego, skoro całość psują bębny, które wypadły z marszowego transu. Banalnie brzmi też "Od nowa" - początkowy pasaż klawiszy obiecuje wiele, jednak późniejsze przejście w UK garage trąci banałem. Podobnie jak kobiecy, wokalny sampel wyłaniający się spośród szalejących perkusji, czy gitarowe solówki wieńczące kompozycję. Po co na siłę kombinować?

Niewiele lepiej wypadają piosenki udające reggae. "Wojownik światła" jest aż nazbyt naznaczony współczesnymi naleciałościami, które brzmią tu nienaturalnie, i solidny motyw przewodni został zabity przez kolejne wokalne próbki. Albo "Wyjeuaue", w którym dzieła zniszczenia dokonują chórki. Dancehallowe "Momenty" dużo tracą przez wątpliwy, pełen patosu refren.

Sporo dobrego wnoszą za to Atom String Quartet. "Pocałunek prawdy" i krótkie intro "ASQ Intermezzo", które poprzedza przebojowe, aczkolwiek sztampowe "W matni", to numery, które powinny być wizytówką Bednarka. Można? Oczywiście, tylko potrzeba więcej artystycznej odwagi. Takiej, która może nie przynosi cyferek w streamingach i nie porywa kolejnej tancbudy, ale o której będzie się zwyczajnie miło dyskutować i nie będzie zadowalała na siłę każdego.

Gdzieś obok Bablionu, wojowników światła, lepszego jutra, alei snów i poszukiwania siebie jest też miejsce na wszystkie cyfrowe zmory tego świata. W morzu grafomanii musiało znaleźć się miejsce dla internetu, mediów społecznościowych i wszechobecnego hejtu. Chleb powszedni, ale mimo oklepanej tematyki nie przytrafia się wers, który byłby game chargerem i delikatnie zmieniłby spłaszczony obraz "Inaczej".

"Poznałem tyle ludzkich serc / I wciąż martwi mnie / Dokąd zmierza człowiek" - banalny fragment "S.O.S." znajdzie miejsce w złotych myślach, podobnie jak "Znowu myślę o minionych chwilach, które przyszły niczym wiatr". Proste rymowanki? Jasne, dla nich też jest miejsce, chociażby te z "MMXXI" - "Zła strona internetu właśnie zbiera swoje żniwa / I w żaden sposób tego nie da się zatrzymać".

Początkowo mogłoby dziwić, że o "Inaczej" jest tak cicho, jednak po szybkim zastanowieniu, okazuje się, że może to być zbawienne dla samego gospodarza. Owszem, zdarzały mu się wcześniej rzeczy nijakie, jednak były skutecznie maskowane przez solidne kompozycje, które zdecydowanie wybijały się ponad resztę. Tutaj jakiegokolwiek efektu "wow" nie ma, daleko nawet do przeciętności. A szkoda, bo Bednarek gdyby tylko chciał, naprawdę mógłby jeszcze chwilowo odroczyć delegalizację polskiego reggae.

Kamil Bednarek "Inaczej", Space Records

4/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bednarek | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy