Reklama

Hardcore na sen

Slums Attack "Reedukacja", Fonografika

Na najnowszym Slums Attack raper Peja ma dyspozycji 20 kawałków łącznie z intro i bonusami. Nie wykorzystuje ich do tego, by powiedzieć coś, o czym nie wspominał już wcześniej. Wyszła wtórna płyta do słuchania bez cienia przyjemności.

Ponoć grzeczni chłopcy nie zbywają pytania pytaniem. Dlatego po dwuwersie "Jak zapytasz mnie z dupy, gdzie się podział stary Peja / ja zapytam, ile lat rapu słuchasz, by oceniać?" - przyznam, że tych roczków minęło już grubo ponad piętnaście. Byłem z Peją, gdy jechał po Liroyu i kiedy Scena próbowała być Wspólna. Pamiętam jak dawał odpór samplowanym bitom, próbując własnej, wielkopolskiej wersji produkcji opartych o klawisze. Nie zapomniałem, co było przed filmem Latkowskiego i po nim. Cieszyłem się porządnym "Na legalu?", martwiłem słabiutkim "N.O.J.A.". Dobrze słyszę więc gdzie jest stary Peja. Tutaj, na miejscu.

Reklama

Ciekawi mnie raczej gdzie jest Peja nowy, który spowoduje, że kupowanie kolejnego albumu sygnowanego przez niego czy też przez Slums Attack będzie miało więcej sensu, niż sięgnięcie na półkę po stary krążek. Nie mam pojęcia gdzie polazł i - by wbić się w obowiązują poetykę - komu robi z gęby sorbet.

Już to wszystko słyszałem. Znam te bity Decksa podrasowane przez Whitehouse, znam to - owszem płynne, za to monotonne strasznie - trajkotanie na nich. To już chyba ten etap, na którym czytając teksty z "Reedukacji" linijki same rymowałyby mi się w głowie. Z tym, że nie chciałbym ich czytać. Przerabiałem milion razy temat biedy, podziałów na dzieciaki z biednych i bogatych domów, gadki o łatwych dziewczynach, trudnych czasach i zajechanych kasetach. Zwykle imponuje mi szczerość sięgająca ekshibicjonizmu, tylko tę akurat kartę Ryszard zgrał na udanym "Na Serio" i nie ma w rękawie więcej asów.

Na walkę z obezwładniającą nudą posłano zróżnicowane bity i sztab gości. Co do muzyki mamy tu właściwie wszystkiego po trochu - bangery na ciętych samplach, chilloutowe, lejące się numery, syntetyczne, łamane podkłady, funkujący joint z obowiązkowo żenującym śpiewanym refrenem, szczyptę ostrych gitar. Niestety, sporo utworów brzmi na wymęczone. Nie obyło się też bez szkoły drętwego pianina i rzewnego dęciaka. A featuringi? Kobra i Ramona 23 przynoszą chwałę miastu Poznań. Gdzie tam jednak "Głosowi Wielkopolski" do "I moje miasto...". Część z dawnych współpracowników to obciach, i tu pełna zgoda, ale przynajmniej mieli odróżniające ich style.

Podsumowując - wymęczyłem się z "Reedukacją" strasznie, choć przyznam, niektóre rzeczy u Pei wciąż mi się podobają. A mianowicie metafory idące od Henry'ego Chinaskiego, przez Zacka De La Rochę, po Simona i Garfunkela czy Marcello Mastroianniego. Słuchając ich można uwierzyć, że facet rzeczywiście ma tyle lat, ile podaje metryka, a kwiatki typu "sika w gacie jak Grażyna Torbicka na widok Stinga" będę sobie pożyczać, żeby błyszczeć w towarzystwie. Niepodrabialna jest też olbrzymia wiedza o rapie, gospodarza powód do zasłużonej dumy. Może więc czas rymy zmienić na prozę i zamiast nagrywać jeszcze jedną niepotrzebną płytę, wziąć obytego z warsztatem współautora i skrobnąć jakiś leksykon?

4/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Peja | Snow | sny | hardcore | Slums Attack | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy