Reklama

Goniąc za wymarzonym światem

DagaDana, "Dlaczego nie?", Agora

Aby odkryć urok nowego albumu polsko-ukraińskiej DagaDany trzeba wyzbyć się wszelkich oczekiwań, po prostu usiąść wygodnie, włączyć odtwarzacz, zamknąć oczy i dać się ponieść dźwiękom.

Pierwsze spotkanie z tą płytą przyniosło mi rozczarowanie. Jak że to tak? Po rewelacyjnym debiucie już słyszałam w wyobraźni DagaDanę w jeszcze bardziej wyrazistych etnofolkowych klimatach. Już rozbrzmiewał mi z głośników zadziorny eklektyzm, czułam to zarzucanie pomostów między przeszłością i przyszłością i igranie z akademikami. Tymczasem oberwałam po głowie jazzem. Nie żeby był zły, ale nie tego oczekiwałam.

Reklama

Złość sprawiła, że odłożyłam ten album na jakiś czas. Ale wciąż mnie kusił. W końcu mamy do czynienia z trójką świetnych, nagrodzonych Fryderykiem muzyków, poszukiwaczami dobrych brzmień i emocji, a do tego z fantastycznym składem koncertowym. Nie można ich ot tak skreślić, odstawić gdzieś między składankami "lajtowego dżeziku" dla nuworyszy a płytami omdlewającej Anny Marii. Przemogłam swą niechęć, i dobrze, bo dość szybko okazało się, że nie miałam się na co obrażać.

Przede wszystkim DagaDana nie zmieniła się aż tak bardzo. Niby wchodzi bardziej zdecydowanym krokiem na salony, ale głównie po to, by wpuścić tu nieco ożywczego fermentu. Wciąż jest tu sporo folku. Tradycyjna przyśpiewka "Wszystkie mają po chłopoku" brzmi jednak aktualnie i to nie tylko za sprawą elektronicznej (choć nie pozbawionej ciepła!) aranżacji, sposobu poprowadzenia wokali, ale i samej wymowy tekstu. "Chmiel", przyjemna kołysanka wygrywana na pozytywce, rozbudza wyobraźnię otulając miłym matowym brzmieniem. "Oj poleczko, pole" dzięki talentowi kompozytorskiemu Dany Vynnytskiej nabiera zupełnie nowego charakteru, pokazując jak siłami mniej niż dziesięciu osób - bo tu polsko-ukraińskie trio wspierali m.in. Marek Pospieszalski (Mazolewski Quintet), Mateusz Smołka (2TM2,3), Tomasz Waldowski (R.U.T.A.) - można stworzyć wrażenie obcowania z utworem nagranym przez wielką orkiestrę. Potęga, dynamika, ale też głębia dźwięku nieosiągalna dla kameralnych zespołów wbija wręcz w fotel. I gdyby nie dłuższa chwila ciszy na złapanie oddechu, następujące po poleczce, zamykające album tytułowe "Dlaczego nie" mogłoby przejść zupełnie niezauważone.

Inaczej z takim "Kiribati", którego nie sposób pominąć. To autorska piosenka, ze słowami Dagi Gregorowicz. Bardzo klimatyczna. Wspominany w tekście wymarzony świat może być zdobywany zarówno dzięki "wymyślonemu biletowi", jak również ale i muzyce. Ta bowiem nosi piętno jak najbardziej realnych podróży zespołu. Nie sposób nie wyłapać przykładowo północnoafrykańskich akcentów - medytacji znanych z saharyjskiego bluesa, rozwiązań rytmicznych... Ba, DagaDana postanowiła nawet importować artystów - dzięki ich staraniom Hmat Ait Ibrahim pojawia się m.in. w świetnej muzycznej interpretacji wiersza Sofiji Andruchowycz "A na ostatek". Ta zmysłowo, niesztampowo przechodzi od skocznego, roztańczonego niemal rytmu do transowej gnawy.

Wszystko to składa się na spójny obraz całego albumu, obraz, na którym żywioły ze sobą igrają, to co pierwotne idzie pod rękę z tym, co dobrze wyszkolone, a zmysły nie otumaniają umysłów. Dobrze napisane, jeszcze lepiej zagrane. Tej płyty po prostu warto posłuchać, no bo dlaczego nie?

7/10

Zobacz teledysk "Czasem":

Sprawdź profil DagaDany w serwisie Muzzo.pl!

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dagadana | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama