Reklama

Fisz Emade Tworzywo "Ballady i protesty": Włącz myślenie i powspominaj [RECENZJA]

Zapowiadanie powrotów do korzeni zawsze jest dobrym alibi. Jak się uda to super, nikt nie będzie narzekał i chwilowo odpocznie od aktualnych ekscesów. Gorzej, jeśli to tylko pusty slogan, co zdarza się nader często. Waglewscy nie muszą się przed niczym bronić i ich uśmiech w stronę lat 90. daje sporo radości.

Zapowiadanie powrotów do korzeni zawsze jest dobrym alibi. Jak się uda to super, nikt nie będzie narzekał i chwilowo odpocznie od aktualnych ekscesów. Gorzej, jeśli to tylko pusty slogan, co zdarza się nader często. Waglewscy nie muszą się przed niczym bronić i ich uśmiech w stronę lat 90. daje sporo radości.
Fisz na okładce płyty "Ballady i protesty" grupy Fisz Emade Tworzywo /

Gdybym miał opisać jednym słowem twórczość Fisza i Emade, byłaby to zapewne uniwersalność. Od czasów RHX, czysto hiphopowej, osiedlowej młócki, aż po "Radar", gdzie postanowili przebrać się w szaty swego ojca, zawsze mieli to magiczne coś, co przyciągało całą gawiedź do ich piosenek. "Ballady i protesty" idą jeszcze dalej. Są najbardziej różnorodną, a jednocześnie jedną z najprzystępniejszych płyt w ich bogatym dorobku. Dla młodych, dla starych, dla wszystkich.

"Ballady i protesty" tematycznie nie są łatwą płytą. Pod przykrywką reminiscencji, pojawia się tu sporo treści, które dosadnie opisują to, co aktualnie dzieje się w naszym kraju, nie tylko w kontekście pandemii (a niech będzie to: "Schodzisz do podziemia / Zamykają sklepy i kina / Twoja karta robi pyk, pyk / Na twojej karcie nie ma nic, nic"), problemów zawodowych, czy problemów mniejszości. Taki "Kurz" czy "Mój kraj znika" to ideały do analizy dla socjologów i psychologów, a także przykład dla Marii Peszek, że można opowiadać o niełatwych rzeczach w znacznie lepszym, mocno zróżnicowanym i bardziej przyjaznym dla odbiorcy stylu.

Reklama

Fisz wątpliwe sprawy potrafi przekazać w lżejszej formie. Czasami na poważnie, innym razem ironicznie. Waglewski często precyzyjnie opisuje rzeczywistość i skupia się na detalach, które nadają tekstom jeszcze więcej kolorów, jak w "Ok boomer" (sprawdź!) i "Za mało czasu" (sprawdź!). Tu każde wspomnienie i pojedynczy przedmiot pozwala jeszcze lepiej zrozumieć dzikość okresu po transformacji. Nie tylko czuć smród na Centralnym, ale i ciepło na sercu ze względu na klasykę rapu i rzemieślników naprawiających rowery.

Dosadne "Żyj i pozwól mi żyć, tak jak ja lubię / A lubię być żywym, martwym jeszcze nie byłem" mogłoby być najważniejszym i najlepiej opisującym fragmentem całej płyty, jednak między rapującym prezydentem, seksizmem i doktoratami z Tik Toka znajduje się ten comeback do korzeni, zarówno w tekstach, jak i muzyce. "Nie za miłe wiadomości" może ująć niektórych fanów melorecytacji, jednak to dzięki "Szukam" (świetnie Fisz gryzie się w język) i "2020" fani "Polepionych dźwięków" będą zachwyceni. Dobrze posłuchać jak starszy Waglewski jest jeszcze głodny mikrofonu i szybkiego wypluwania słów, a nie mozolnych skrętów w alternatywne rejony. Ekstra, choć było trochę obaw, jak to będzie brzmiało w całości.

O ile z Fiszem początkowo mógł być problem, bo nie do końca wiadomo było, w którą odleci stronę, to klasą imponuje Emade. Jak zwykle. Młodszy z braci wraz z kilkoma zaproszonymi muzykami żongluje klimatami i bawi się samplerem i instrumentami. W "Paradoksach" godzi Talking Heads z Andrzejem Korzyńskim, a ten afrobeatowy groove udowadnia, że Polacy też mogą mieć poczucie rytmu. "Krew 2021" i "1,5 metra" imponują perkusją, podobnie jak "Ok boomer", gdzie bębny wychodzą przed główny motyw i skutecznie przejmują numer.

Jakże różni się garażowy "Mój kraj znika" od syntezatorowych, inspirowanych disco "Muzyka jest o nas" i "Spektrum barw". Jest też mocno klubowo: porusza tyłkiem house'owe zacięcie w "Za mało czasu", gdzie największą robotę robi sampel z "Rozmowy" Basi Wrońskiej, czy niewinny romans z UK garage w "Dresiarzach w garniturach". Mało? To zapraszam do "Kurzu", który odważnie sięga po techno, a dodatkową ekstazę zapewnia chór. Plus ten hip hop: jakby żywcem wyjęte sprzed ponad dwóch dekad "Szukam" i "2020" nie mają na sobie śladów rdzy.

Hip hop, który nie jest hip hopem, alternatywny pop, który ucieka od nieznośnych dźwięków niemających nic wspólnego z przebojowością. I to trzeba u Fisza i Emade docenić najbardziej, bo udało im się nagrać najlepszy album od czasów "Mamuta". Żadne tam starzy kontra młodzi, po prostu kawał muzy dla ludzi wychowanych nie tylko w tej nowej Polsce.

Fisz Emade Tworzywo "Ballady i protesty", Grand Imperial / Dwa Ognie / Mystic Production

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Fisz | Fisz Emade Tworzywo | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy