Reklama

Eminem "Music To Be Murdered By": Na śmierć [RECENZJA]

11. solowy album Eminema to zarazem 10. z rzędu debiutujący na 1. miejscu list sprzedaży. Dotąd nie dokonał tego nikt. Nikt też nie zarapował z prędkością 10,6 sylaby na sekundę. Eminem pobił kolejny rekord. Oczywiście swój własny.

11. solowy album Eminema to zarazem 10. z rzędu debiutujący na 1. miejscu list sprzedaży. Dotąd nie dokonał tego nikt. Nikt też nie zarapował z prędkością 10,6 sylaby na sekundę. Eminem pobił kolejny rekord. Oczywiście swój własny.
Eminem na okładce "Music To Be Murdered By" /

Ekscytujące? Większość fanów rapu odpowiada "niezbyt". Na szczęście "Music To Be Murdered By" nie jest jedynie znanym nam już aż za dobrze wyścigiem z samym sobą, który brzmi jak gra w Mario Bros na ostatnich levelach po zażyciu stymulantów i psychodelików naraz. Są momenty w których ma się wrażenie, że Eminem zrozumiał, że aby punchline dotarł, musi dostać wokół siebie odrobinkę "powietrza". Że gra słów zostanie wyłapana i doceniona wtedy, kiedy mózg odbiorcy dostanie dostateczną ilość czasu, żeby przetworzyć wysłaną do niego informację.

Reklama

Mamy nawet całe kawałki w których Eminem nie przyspiesza jak np. "In Too Deep" czy "Stepdad". Mimo wszystko zarzuty wobec nowej płyty Eminema są analogiczne jak przy kilku poprzednich, bo i sam materiał, mimo przynajmniej kilku prób szukania nowych rozwiązań, jest w dużym stopniu wtórny.

Nieuczciwym byłoby tworzenie zarzutu z faktu, że Eminem jest "za dobry". To nie w tym rzecz. Jego rapowe umiejętności są naprawdę imponujące, a wersów, którym należy się więcej uwagi są tutaj setki. Marshall rzuca świetne gry słów ("euthanasia/youth in Asia"), bezlitośnie i nonszalancko rozprawia się ze swoimi oponentami (rzucone "mimochodem" dissy na MGK i Tee Grizzly'ego musiały bardzo zaboleć) i krytykami (doskonałe zakończenie "Premonition Intro").

Jego producencka ekipa zdaje się dobrze rozumieć, że muzyka to nie sport i trochę częściej poskramiają zapędy Marshalla, by znowu udowadniać coś, co zostało potwierdzone lata temu. W efekcie na płycie mamy również numery, które swoim singlowym potencjałem gwarantują radiową rotację.

Niestety w śpiewanych refrenach Eminema ("Stepdad" czy "Never Love Again") wciąż pobrzmiewa jego fascynacja 80'sowym stadionowym rockiem, która ponownie potęguje dojmujące wrażenie, że "to już było". Dużo lepiej wychodzi na tym, kiedy ustąpi miejsca. Refreny, które przygotowali Ed Sheeran, Anderson.Paak, ś.p. Juice WRLD czy Don Toliver brzmią lepiej i równoważą przeładowany piętrowymi wersami gospodarza album. Szczególnie wart docenienia jest White Gold, który ma duży udział w tym, że "You Gon' Learn" to jeden z numerów, które się mocno wyróżniają.

Drugim powodem jest współpracujący z Emem od lat producent Luis Resto, a trzecim Royce Da 5'9", stary przyjaciel Eminema, który pokazuje tutaj, że rapowa maestria niekoniecznie musi oznaczać narzucanie morderczego tempa. Podobnie zresztą jest w przypadku featuringu rewelacyjnego Black Thoughta z The Roots w numerze "Yah Yah". Najciekawszym i bardzo symptomatycznym przypadkiem jest feat. Young M.A., która swoim nonszalanckim, lekko "niedbałym" stylem otwiera numer "Unaccommodating", który bezlitośnie kradnie Eminemowi, a ten brzmi przy niej jak nadmiernie podekscytowany nastolatek, który chce zabłysnąć na tle kogoś bardzo znanego.

Po wnikliwym przesłuchaniu "Music To Be Murdered By" nasuwa się pytanie czy Eminem jest lepszym czy gorszym raperem niż kiedyś. Już w intro sam odpowiada, że "nawet jeśli jest o połowę gorszy to i tak dwa razy lepszy niż ty będziesz kiedykolwiek", ale mimo że zyskał jeszcze więcej umiejętności, świadomości producenckiego zaplecza i potencjału radiowego, to stracił to co było największym atutem dwóch pierwszych, klasycznych już albumów w Aftermath/Interscope.

Element zaskoczenia. Nawet poruszający bardzo poważny społeczny problem singel "Darkness" natarczywie pobrzmiewa echem "White America" czy "Mosh" i nie zbliża się nawet do efektu, który wywołał np. kawałek "I'm Not Racist" Joynera Lucasa. Podobnie w przypadku osobistych historii ze "Stepdad" czy "Leaving Heaven", które przy zachowaniu powagi i szacunku dla opisanych zdarzeń, trącą nieświeżym tłuszczem z odgrzewanego kotleta. Nawet Alfred Hitchcock zastępujący w skitach Paula Rosenberga zdaje się jedynie wpisywać w doskonale znany już schemat.

Największym zaskoczeniem może być nieśmiałe otwarcie Eminema na krytykowaną dotąd zaciekle nową szkołę raperów. Jaki jest efekt? Uświadamia jedynie, że to oni bardziej niż gospodarz pasują do takich bitów jak "Godzilla" czy "Unaccommodating" i z mniejszą ilością środków i wysiłków uzyskują na nich lepszy i bardziej słuchalny efekt. Jeśli nawet Eminem jest lepszym raperem niż był, to nie jest przyjemniejszym w odbiorze, a jego zwrotki-rebusy imponują, ale i nużą. Warto, bo to nadal wielki raper, ale to tylko kolejna dokładka, a liczba przejedzonych z albumu na album wzrasta.

Eminem "Music To Be Murdered By", Universal Music

6/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Eminem
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy