Reklama

DonGURALesko "URKMSWDWAAWJIM": Rapowy populizm? Trochę tak [RECENZJA]

Walka z szybkim i łatwym do skonsumowania produktem, czarno-biały obraz społeczeństwa, uzależnienia, pandemiczna rzeczywistość we wpadającej w szał Lemurii. Gural tym razem przekombinował tylko z tytułem i skupia się na nas samych, a nie abstrakcji i sztuce wysokich lotów.

Walka z szybkim i łatwym do skonsumowania produktem, czarno-biały obraz społeczeństwa, uzależnienia, pandemiczna rzeczywistość we wpadającej w szał Lemurii. Gural tym razem przekombinował tylko z tytułem i skupia się na nas samych, a nie abstrakcji i sztuce wysokich lotów.
DonGURALesko prezentuje nowy album /

Stara śpiewka, jednak u DGE ponownie rapowana. Na "Utworach rapowanych, których można słuchać w domu, w aucie, albo w jakimś innym miejscu" (rozumiem, że w rapie nie tylko tytuł musi być najdłuższy, ale kto to zapamięta?!) poznański MC dumnie wraca do początków (oj tak, "Będę robił rap"! I robi!), ale ze swoją świtą aż tak bardzo nie sprawdza soundsytemów i car audio. Pozwala za to na chwilę usiąść, pomyśleć, skonfrontować poglądy. Zastanowić się, jak wygląda współczesny świat i dokąd ostatecznie podąży. No i czy ten cały COVID jest fejkiem?

Reklama

Teoretycznie blisko to pada rapowego populizmu (czasami z przymrużeniem oka, ale niech będzie "Redystrybucja sprawiedliwości" czy "Będziemy bronić wiary i czystości przekazu / Poznawczy dysonans wymazuj"), ale ciężko nie zgodzić się ze spostrzeżeniami gospodarza, czasami nawet pomimo odmiennych poglądów politycznych.

DonGURALesko jest uważnym obserwatorem i rapowym socjologiem, któremu daleko do dywagacji studentów mało przyszłościowego kierunku. Patrzy, myśli, korzysta z życiowych doświadczeń i stara się wyciągać wnioski. Opowiada, co widzi, jednak nie jest przy tym tak szczegółowy jak Sokół, nie ma w nim oskarowej duchologii i nie jest głosem pokolenia tak silnym, jak Taco Hemingway, czy inny gwiazdor korpo gajerów. I dobrze, bo ma styl, który ciężko podrobić.

"Memy" wyśmiewają wszystkie algorytmy oraz cyfrowe uzależnienia i robią to lepiej niż niejeden facebookowy coach. Znakomita "Msza za miasto Arras" (absolutnie genialne wersy "Dosyć blamażu / Pokaż lekarzu, co masz w garażu / Mamy w zanadrzu na ciebie zarzut") pokazująca całe współczesne społeczeństwo, każdą ze zwaśnionych stron, a jednocześnie nawiązuje do powieści Andrzeja Szczypiorskiego. To tak, jakby ktoś chciał sobie na szybko przypomnieć "Magnum Ignotum". Mało nas samych? Poznaniak robi wykład z "Dedukuj kit" - od zamkniętych lasów i sklepów z kulturą, przez cukier, po państwową telewizję. W tym przypadku wszystko nie znaczy nic.

DonGURALesko "znowu" wraca do korzeni, bo rap stał się łatwo przyswajalnym, masowym produktem (ech, niech mu będzie), ale kiedy trzeba, to igra ze słuchaczem. Weźmy zabawę z "Black Hawk Down". Linijki "Nad Poznaniem Black Hawki / Nad Tatrami TOPR" spokojnie można by było przypisać jakiemuś Belmondziakowi, ale gdy za chwilę pada "Nikną w chmurach wierzchołki / W lesie ściele się mrok", nie można odnieść wrażenia, że to DGE z wysokości "Latających ryb" wjeżdżający cały na biało. Leksykalna lekkość, podobnie jak w pełnej porównań "Kawie" czy odpływających "Barbarzyńcach w ogrodach snów".

Pamiętacie "Dziadziora", poprzedni album DonGURALesko? Teoretycznie najbardziej hiphopowy w karierze, rozbudowany i różnorodny, od beatów głaszczących wrażliwych czteroelementowców, po testujące amortyzatory bangery. Na "URKMSWDWAAWJIM" jest podobnie. Bez niepotrzebnych eksperymentów, chociaż quasi drill Lex Ceasara w "Maradonie" (oj, panie Kasta, wracaj pan szybciej, bo gościnka więcej niż udana) i "Hajsie w siatkach" jest na tyle urzekający, że Alberto, Kaczy czy Miszel mogą się zarumienić.

Ciężko nie odnieść wrażenia, że beaty są idealnie dopasowane pod daną tematykę. Standard u DGE i rzecz, którą coraz ciężej spotkać u weteranów, a tu proszę - wszystko się zgadza i płynie jak prom z Gdyni do Karlskrony. Producenci postawili na podkłady leżące bliżej swojej klasycznej formuły, jak gitarowe "Albatrosy" Świerzby czy "Wojny lemurów" Cehy.

Pięknie wybrzmiewają wschodnie akcenty "Z dala od ludzkich siedzib" i "Bangladeszu", które udowadniają wielką formę The Returners. Albo ich walące konkretnym oldschoolem "Dedukuj kit" czy "Będę robił rap" (plus te fenomenalne skrecze i cuty!), będące jakimś zaginionym elementem z debiutu Kanyego Westa. Czysty hip-hop, więc ręce same składają się do oklasków, a przecież w obwodzie pozostaje jeszcze Magiera uderzającą dęciakami "Mszą za miasto Arras" i paranoicznymi "Memami".

"Utwory rapowane, których można słuchać w domu, w aucie, albo w jakimś innym miejscu" koniec końców okazują się być albumem najbardziej zwykłym w niezwykłej i bogatej karierze Gurala. Nie na odwrót. Bez nadmiernej liczby przechwałek, co wyróżniało początkowe produkcje, bez abstrakcyjnych wycieczek w mniej zrozumiałe rejony okraszone metafizycznym bytem, ale za to stojącym pośrodku próbując przy tym wszystkich zadowolić. I paradoksalnie się to udaje.

DonGURALesko "Utwory rapowane, których można słuchać w domu, w aucie, albo w jakimś innym miejscu", Shpady

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: DonGURALesko | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy