Reklama

Dagadana "Tobie": Muzyka bez granic [RECENZJA]

Najpierw Bałkany, potem piosnki spod samiuśkich Tater. To były czasy. Tym lata temu "umilały" nam czas rodzime stacje radiowe, przez co cały kraj miał te lepsze (bardzo rzadko) i gorsze (o zgrozo!) przeboje na ustach. Z tymi polsko-ukraińskimi tak nie będzie, ale może to i dobrze, bo Dagadana tworzy muzykę przebojową, ale specyficzną, której wszystkie walory i wyjątkowy koloryt docenią nieliczni.

Trzeba było czekać pięć lat na kolejny studyjny album polsko-ukraińskiej grupy Dagadana. "Tobie" to awangardowa, ambitna alternatywa z popowym zacięciem. Pełna folku, ludowych melodii, wielogłosów, elektroniki i improwizacji. Jest też miejscem, w którym naturalnie wymieniają się dwa języki. Kresy w nowoczesnym wydaniu? Niech będzie. W tym całym kulturowym kotle, pełnym gatunków i stylistyk, najważniejsze jest to, że Daga Gregorowicz, Dana Vynnytska, Mikołaj Pospieszalski i Bartosz Mikołaj Nazaruk tworzą muzykę niezwykle przyswajalną. I za to należą się najwyższe słowa uznania.

Reklama

Dzieje się tu niezwykle dużo - gatunki zgrabnie się ze sobą mieszają, a wspólnym mianownikiem są współcześnie rzadko spotykane "w okolicach mainstreamu" elementy ludowe i śpiew na wiele głosów. Weźmy znakomite "Inaczej" - prowadzone przez Pospieszalskiego i świetne pod względem wokalnym, gdzie prym wiedzie Daga.

Zachwycają improwizowane, jazzowe momenty w "Do Ciebie Kasieńko", w tym kontrabasowe solówki. W dwujęzycznym "Goi Ty Nasha Pani" przebojowość elektronicznego beatu miesza się ze spokojniejszym, etnicznym fragmentem, który nieoczekiwanie pojawia się na mostku. Równie zaskakująca jest sama końcówka, chwytająca się muzyki klubowej, jednak nie byłoby tu do końca normalnie, gdyby nie zostało to poprzedzone melorecytacją wokalistki.

Chwalić też trzeba za chwytliwy, elektroniczny "W moim ogródeczku". To nie tylko syntezatory, ale i instrumenty dęte, które nadają wzniosłości. Naturalnym przedłużeniem piosenki wydaje się za to wieńczący całość, śpiewany przez Danę "Slaven yes" z fantastycznymi ludowymi akcentami. Albo takie "Shchedryi vechir" - rozbudowany, monumentalny, futurystyczny folk, podrasowany basem, solówkami na pianinie, kontrabasie (znowu) i pięknymi chórami w tle.

Jest tu sporo fragmentów, które mogą się podobać, jednakże po kolejnym, dłuższym seansie, mimo wielu nieoczywistych momentów, wkrada się monotonia. Przekombinowane i nienaturalne jest "Zazhurylasi", w którym piękny, melodyjny śpiew nieoczekiwanie zamienia się w melorecytację, po czym powraca do swojej pierwotnej formy. Rozumiem urozmaicenie, ale to już zbyt wiele i wywraca całą kompozycję do góry nogami.

"Hola Hola" aż za bardzo stąpa po free jazzowych rejonach i sztucznie rozdziela płytę na dwie połówki. Co gorsza, poprzedza "Hej Leluja", które powoduje,że człowiek się rozpływa, by za chwilę się rozbudzić przy dźwiękach nieudanego romansu jakiegoś "Hera Koka Hasz LSD" ze skrzypcami. Tak, i takie cuda się tu spotyka.

Podobno nowy album grupy Dagadana powstał z potrzeby przebudzenia życzliwości i dzielenia się dobrem. Więc się dzielę, bo mimo kilku trudności i specyficznej otoczki jest tu tyle dobra, że spośród wielu udanych rzeczy polsko-ukraińskich rzeczy z ostatnich lat będzie pamiętało się nie tylko wspólne Euro, ale i "Tobie".

Dagadana "Tobie", Agora

7/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Dagadana | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy