Reklama

Chcą więcej niż mogą

Mona "Mona", Universal Music Polska

Muzyczny serial pod tytułem "Następna wielka rzecz" trwa w najlepsze. Zespół Mona jest bohaterem najnowszego epizodu tego hype'owego tasiemca.

Wielu młodych wykonawców może sobie jedynie pomarzyć o promocji, jaką zafundowano Monie - kwartetowi młodzieńców z gitarami, w koszulach i spodniach z dżinsu, którego sporą część budżetu bez wątpienia pochłaniają wydatki na brylantynę (sprawdźcie zdjęcia). Zespół znalazł się na liście BBC Sound of 2011, chłopaków zauważono w MTV, PR zespołu zaczął rozsyłać sygnały o nowych zbawcach rock'n'rolla, niektórzy krytycy stawiać grupę w jednym rzędzie ze stadionowymi ulubieńcami młodzieży z Kings Of Leon, a wokalista Nick Brown zadeklarował, że chce być "większy od Bono". Jeżeli miał na myśli wzrost, to sztuka to akurat naprawdę żadna.

Reklama

Muzyka Mony znakomicie wpasowała się w pełne "napinki" schematy promujące zespół. Jest przewidywalnie namaszczona i irytująco podniosła. Produkcja płyty jest przerysowana do granic możliwości, albo nawet i dalej, bo czasami wydaje się sięgać poza horyzont (przysłuchajcie się otwierającemu całość przepastnemu "Cloak And Dagger"). Piosenki krojone są na rozmiar festiwalowych, słodko-gorzkich singalongów, ale niestety brakuje im siły rażenia. Klasyczne błędy zespołu, który za bardzo chce być "duży". Wyobraźcie sobie wielki balon z napisem Mona napompowywany jedynie do połowy. Na więcej nie starczyło już pary w płucach.

Pomimo zapowiedzi o wyleczeniu muzyki gnębionej - kolejny cytat z Nicka 'Duża Buzia' Browna - "artystyczną bulimią", piosenek o terapeutycznych właściwościach ci tu - nomen omen - jak na lekarstwo. "Teenager" brzmi jak tribute-band nawet nie Bruce'a Springsteena, ale (swoją drogą znakomitego zespołu) spadkobierców "Bossa" z The Gaslight Anthem. "Lines In The Sand" i "Say You Will" to już skok bezwstydny na terytorium "Królów Lwów". Najbardziej żenująco robi się przy "Shooting The Moon", które chce brzmieć "Bullet The Blue Sky" U2, a jest jedynie nędzną kalką.

Trzeba oddać Monie jedno, że zespół to konsekwentny, bo teksty idealnie wpasowują się w patetycznie spiętrzony klimat muzyki. Na przykład utwór "Teenager" ("Nastolatek") zaczyna się słowami - nie zgadniecie - "Kiedy jesteś młody". Tak, to ma być kolejny hymn zbuntowanej młodzieży. Jest też piosenka o buzującym testosteronie ("Listen To Your Love"), w którym podmiot liryczny obiecuje, że potraktuje dziewczynę "jak nikt inny". Niestety, w utworze "Lines In The Sand" nasz bohater jest nie tylko "samotny", ale co gorsza "na zewnątrz jest zimno". Żeby się tylko bidulek nie zaziębił... A jeżeli jesteśmy - ponownie - przy temacie chorób i lekarstw, to słuchając debiutanckiej płyty Mony można na długo wyleczyć się z muzyki gitarowej.

3/10

Czytaj recenzje płytowe na stronach INTERIA.PL!

Zobacz teledysk do singla "Teenager":

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Mona | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy