Reklama

BonSoul "ReStart": Tak się restartuje! [RECENZJA]

Co masz po nowym BonSoulu? To uczucie, gdy w 13 utworach uda się zawrzeć wszystko, co najlepsze, u jednego z dominujących raperów i jednego z najbardziej chwalonych producentów w branży. Nowe otwarcie starego skarbca udało się jak mało co.

Co masz po nowym BonSoulu? To uczucie, gdy w 13 utworach uda się zawrzeć wszystko, co najlepsze, u jednego z dominujących raperów i jednego z najbardziej chwalonych producentów w branży. Nowe otwarcie starego skarbca udało się jak mało co.
Okładka płyty "ReStart" duetu BonSoul /

Bonsoul? Jaki Bonsoul, daj spokój. Lubelski producent Soulpete doszedł z bitami do takiego momentu, że wiem jak będzie szła te perkusja, jak potnie i wpuści ten sampel, zanim jeszcze posłucham. Kiedyś jeszcze kombinował, chciało mu się powęszyć. Ale teraz? Więcej życia jest na murawach Ekstraklasy.

Bonson szczecińska maszyna do rapu, wiadomo. Ale ja chcę słuchać ludzi, nie maszyn. O ile na bitach KPSN-a gość krzesa z siebie emocje, czego dowodem świetnie "Postanawia umrzeć", to u Pete'a to już tylko zestaw póz. Wystarczy wybrać program, jak w pralce. Sprzedajną scenę pierze się w 90 stopniach. Do osiedlowych melanży wystarczy 60. Może dorzuć Laika, będzie lepiej pachnieć. Potem powieś. No chyba siebie, cholera.

Reklama

"Kiwka fifka rap do piwka", poprzednia pozycja współpracujących blisko od dekady chłopaków, nie była długa, ale do dziś jej nie dosłuchałem. Trochę przez tytuł i fotomontaż, zabawne jak Jan Pietrzak za państwowe pieniądze, ale głównie z wyżej wymienionych powodów. Na zdrowie panowie, do knajp też chodzi typ klienta, który do śmierci będzie zamawiał to samo, ja do niego nie należę. Choć w sumie, skoro tytuł obiecuje "ReStart"... Już się jeden zblazowany undergroundowy fenomen tak po przyjściu do Asfaltu zrestartował, że nie miałem pytań, za to wiele odpowiedzi. BonSoul podpisał się właśnie w Asfalcie. No więc sprawdzam po starej znajomości.

To droga zupełnie inna niż Rasmentalism, który przed chwilą miałem na myśli. Oni postawili w 2013 r. na ewolucję, refleksję, dojrzałość, oskubali się z piórek, spuścili z siebie powietrze. Soulpete z Bonsonem przeciwnie, napięli się, zrobili Wersal, postanowili pokazać wszystko, co umieją, nagrać "the best of BonSoul", zapisać dźwiękami całe swoje CV.

Tak jakby wszystkie ich drogi prowadziły do tej płyty, jedynej pozycji, która musi po nich pozostać. I wiecie co? Udało się. Bons nigdy nie opowiadał lepiej niż w "Bombkach", nie wchodził w dwugłos mocniejszy niż "Trucizna", nie dawał klarowniejszego świadectwa stanu, gdy chcesz już tylko jechać gdziekolwiek przed siebie, niż w "Dobranocce". Być bardziej nagim niż w "Końcu"? To już by było jakieś metafizyczne porno.

Dobrze, że nie ma tu bębnów, uderza tylko raper. Dobrze, że gdzie indziej - np. w "Krwawym sporcie" - bębny są takie, jak są. Soulpete jest dżentelmenem, groove'y puszcza przodem, czuje je jak Kanye West w 2004 r. Nie wiem, czy kiedyś trafił lepiej z samplem niż w "Jeszcze wczoraj" (chyba, że w "Lepiej nie pytać"). I czy zdziwił mnie bardziej niż w trapowo-gitarowym "Światłowstręcie", numerze bardziej dla Kozy niż Bonsona, i to w dodatku z gościnnym udziałem Aviego.

"ReStart" jest świetnie przemyślany, ma swój kompozycyjny patent. Z czasem ciemnieje i tężeje, płynnie przechodząc od lekkich soulowo-funkowych tematów, po twardą rapową jazdę z rockową niemal ekspresją i szczyptą eksperymentu, aż po szarpiące uczuciami, bolesne piosenki. Każdy z tych etapów ma swoich przewodników, jak u Dantego - bujamy się z najmodniejszymi stołecznymi imprezowiczami spod palmy na rondzie De Gaulle'a, światło gasimy z hardkorowcami, którzy nigdy nie gryźli się w język, chociaż jako nieliczni mieli (i mają) swój, serce mamy łamane w towarzystwie wokalistek. Goście nie strącili tak wysoko zawieszonej poprzeczki. Np. zwrotki Włodiego i Słonia to jak esencja ich stylu skondensowana na potrzeby występu na "ReStarcie".

Nie ma recenzji obiektywnej, ale te do "dziewiątki" (mowa o ocenie w skali dziesięciostopniowej) można sobie obiektywizować, racjonalizować. Wszystko między "dziewiątką" a "dychą" to już magia, która dzieje się na linii artysta-recenzent. Z mojej perspektywy, twórcy nie tylko odwołują się do określonych klimatów, dawnych dokonań, udaje im się również wrócić do tamtych emocji.

A Bons jest silny głosem, flow, wersem i - kto wie, czy to nie najważniejsze - utożsamieniem. Jak nawija: "Jestem typem przy barze, który sam opróżnia szklanę / Zbyt długą opowieścią, którą dzieli się z barmanem / Nieśmiesznym żartem, który wciska jakiejś dupie / W jego oczach - jak się przyjrzysz - to zobaczysz ten sam smutek". Cóż, za sprawą "Jeszcze wczoraj" otwierają się wszystkie wojenne rany z frontu walki o to, co miało trwać wiecznie, o sens i znaczenie - lizałem je do wtóru w "Lepiej nie pytać".

Dzięki "Tam mnie spotkasz" czuję się jakbym znowu stał na tamtym balkonie, na którym nigdy nie spodziewałem się stanąć i łapał promienie przemijającego lata odzyskując wewnętrzny spokój przy "Lepiej nie wnikać". "Czarny PR" przywołuje ducha "Almost Famous", kiedy wespół z raperami rzucałem branży jak Rastignac Paryżowi - "Teraz się spróbujemy!".

Podobają mi się tu rzeczy małe, jak to, że skrecz (DJ Te) w "O, jak pięknie!" jest z "Feel So Good" Looptroopów, a ten w "Światłowstręcie" z "Blinded By The Lights" The Streets. Podobają mi się rzeczy spore, kalibru wersów "Ą Ę, proszę państwa / piękni, pachnący, trochę z miasta / Nie kroimy takim nożem ciasta?  / Ja to takim nożem to się chlastam" albo "Jeszcze wczoraj pożyczałem hajs by przeżyć / Jak zwykle bez problemu, jak zwykle przez problemy".

Podoba mi się wszystko. Po pierwszych przesłuchania wyrzuciłbym z płyty "Gniazdka" - teraz raczej wyrzuciłbym siebie z domu, bo ta czujna zabawa z homeryckim porównaniem wydaje mi się jedną z najlepszych na płycie. Chciałem nie lubić "Małpiego gaju", mieć go za komercyjny hymn przefajnionej, na wyrost zadowolonej z siebie Warszawki z importu - a zgadza się tu wszystko: zaraźliwy refren Holaka, Jan-Rapowanie brzmiący jak zaginiony członek Okolicznego Elementu, Ras, który z wersami o Polonii może bić się z gospodarzem o najlepsze linijki na płycie.

Jedyna wątpliwość, którą mam to ta, czy lepsza jest płyta Sokoła, czy BonSoul? A tu przecież jest jeszcze Ero, Gedz, Kali, Koza, Dzicy, WCK, Inicjatywa, mixtape DGE z Matheo, a na horyzoncie Pezet... Znakomity czas dla rapu. Nie ma co porównywać, tu trzeba słuchać.

BonSoul "ReStart", Asfalt Records

10/10


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Bonsoul | recenzja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama