Reklama

Białas "H8": Psychoterapeutyczna spowiedź [RECENZJA]

Media od kilku dni trąbią na prawo i lewo o Quebonafide, singlach i dziwnej akcji promocyjnej, doszukując się w tym albo spisku, albo przemyślanego od A do Z marketingu. I zapewne gdyby nie to, bohaterem byłby Białas, autor najbardziej szczerej płyty ostatnich miesięcy.

Media od kilku dni trąbią na prawo i lewo o Quebonafide, singlach i dziwnej akcji promocyjnej, doszukując się w tym albo spisku, albo przemyślanego od A do Z marketingu. I zapewne gdyby nie to, bohaterem byłby Białas, autor najbardziej szczerej płyty ostatnich miesięcy.
Białas na okładce "H8" /

Kto pamięta Białasa z czasów jego pierwszych nagrań (a już szacun dla tego, kto kojarzy nawijanie na "pożyczonym" beacie DJ-a Wicha), beatmakingu i zaczepek, ten powinien docenić przemianę, którą przeszedł przez lata. Konsekwentna praca na własne nazwisko owocowała wzlotami i upadkami, a kto wie, czy głównym podsumowaniem drogi na szczyt, nie są padające w "Bólu d***" wersy "SB to zmiana na polskim rynku / Królują nasze albumy". Gdyby nie Białas, nie byłoby takiej pozycji wytwórni na rynku. Gdyby nie label, który pozwolił na rozwinięcie skrzydeł, nie wiadomo, gdzie byłby raper. Zależności jest wiele, ale całość lepiej pozwala zrozumieć "H8" - jedną z tych EP-ek, które już w momencie premiery zapisały się w historii polskiego rapu.

Reklama

Była czwarta edycja SB Festivalu. Zebrali się tam prawie wszyscy. Z gościnną wizytą wpadła nawet Kayah, która z Matą wykonała "Prawy do lewego" i przy okazji wręczyła złotą płytę za "100 dni do matury". Ale to nie był główny punkt programu. Na scenie pojawił się jeszcze Białas, który zaprezentował zgromadzonej publiczności nowe utwory.

Jeśli hip hop to przede wszystkim szczerość, to raper napisał i nawinął takie teksty, że wypada do niego podejść i podziękować za otwartość i dowód na to, że da się wyjść z największego życiowego dołka. Bolą rzucone w "Smutnym miasteczku": "Synowie z ojcami zrywają sojusz / Bo zostawili im tylko huśtawki nastrojów" czy "Daję wam relację z piekła, dziecko ze smutnego miasteczka / Grałem w piłkę na ulicy, pamiętam jak leżała krew tam". To tylko fragmenty jednego utworu, a przecież podobnych treści, równie mocno działających na słuchacza, jest więcej. Co najważniejsze, bez taniego coachingu i wciskania ściemy.

Jest gorzko, chociażby w "Sweet home" - "Tam na starym kompie mam nagrana płytę, nawet Solar jej nie zna / Puściłem ją tylko bratu, ale w takim stanie, że nic nie pamięta". Pełno tu wstydu, żalu i świadomości popełnionych błędów. Równie wiele to brutalnych opisów początków, szarych podwórek i blokowisk, sytuacji widzianych oczami dorastającego człowieka. Złość nabiera nowych wymiarów, wszechobecna beznadzieja kumuluje się z każdym kolejnym wersem. Dzięki temu Białas brutalnie przemycił historie, których nikt nie chciałby znać z autopsji.

Konfrontacja z wewnętrznym ja, rozliczenie z przeszłością, kilka opisów teraźniejszości (boskie "Ja wczoraj skręcałem szafkę z Ikei, Ewa włączyła komedię Barei / Spokojne życie bez presji, to dla mnie są niezbadane tereny"). Treści udało się upchnąć tu bardzo dużo i to takiej, która ciągle przyciąga i ciekawi. Pozwala zbadać nieznane tereny, ale zawiera też fragmenty, z którymi kilku dobrych chłopaków może się utożsamić. Białas udowadnia, że można uporać się z problemami, o których mało kto zdaje sobie sprawę, jednak wyjątkowości "H8" nie nadaje sam raper. Jest tu wiele innych punktów, dzięki którym EP-ka to coś więcej niż zwykły projekt, o którym nie będzie nikt pamiętał za jakiś czas. To również świetnie przemycony klimat rodem z Wysp - Teresin jak Luton, Warszawa jak Londyn, a raperowi pomogły w tym m.in. beaty Lanka i Deemza.

Nie wolno też zapominać, że "H8" to również mały przekrój tego, co aktualnie do zaoferowania ma SBM Label. Tym razem bez innego filaru, Solara, ale skoro na liście płac znajdują się będący w formie Mata, Bedoes i White 2115 z niezłymi refrenami (w szczególności ten ostatni, którego solowe popisy można pominąć, a tutaj wypada tylko chwalić za to, jak popłynął na gitarowym beacie PSR-a), to jest naprawdę nieźle. Przyzwoicie wypada również Szpaku, którego zwrotka w "Smutnym miasteczku" i dobrze wykorzystany auto-tune zaostrzają apetyt na nadchodzące wielkimi krokami "Dzieci duchy".

Skala wagi tej produkcji to nie tylko jej poziom artystyczny, spotęgowany dodatkowo krótkim filmem i historią, która miała miejsce na festiwalu. "H8" to najlepsze, co Białas kiedykolwiek nagrał. Rapowa psychoterapia i dwudziestominutowa lekcja warta więcej niż 45 minut w prestiżowym liceum. Niekoniecznie tym Maty. Będzie o tym głośno. I za rok, i za dziesięć.

Białas "H8", SBM Label

8/10

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Białas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama