X Factor
Reklama

Co zrobić z Martą Bijan

W przedostatnim odcinku czwartej serii "X Factor" stała się rzecz niezwykła - Marta Bijan nie wyłożyła się na przeboju Queen. Pytanie, co dalej z utalentowaną 17-latką?

Kiedy ogłoszono, że Marta Bijan zaśpiewa "Show Must Go On" grupy Queen, bez problemu można było sobie wyobrazić 100 różnych sposobów na popisowe zrujnowanie tego występu.

Właściwie to jedna z dwóch najprostszych metod na kompromitację - drugą, sprawdzoną, jest porywanie się na "Skyfall" Adele.

Tymczasem Marta Bijan z niezwykłą gracją i zwinnością utrzymała się na tym byku. To zaskoczenie, nawet mając na uwadze jej nieprzeciętny talent.

Wciąż nie jest pewne, czy Marta wygra czwartą edycję "X Factor". Być może jest to nawet wątpliwe, biorąc pod uwagę fakt, że już dwukrotnie lądowała w dogrywce. Ale niezależnie od zbliżających się rozstrzygnięć, warto się nad Martą pochylić, ponieważ jest pewien problem.

Reklama

Gdy Kuba Wojewódzki zarzucał Marcie, że za mało się uśmiecha w programie rozrywkowym, nieświadomie ujawnił, że show-biznes będzie usilnie próbował zrobić z Marty swoją małpkę.

Bohaterka "X Factor" rzeczywiście stoi na scenie z cierpiętniczą miną i ani myśli wywijać hołubce na miarę przyszłej gwiazdki popu.

Próby dostosowywania Marty do wymogów show-biznesu obserwujemy już teraz, tydzień po tygodniu. Wystarczy sięgnąć do nagrania z castingów i porównać ówczesny, naturalny, własny image młodej wokalistki z tym księżniczkowym, w który ubierana jest obecnie.

Jednak nie to, w jakiej kiecce będzie śpiewać Marta i jak często przywdzieje wymuszony uśmiech, jest tu najistotniejsze, tylko co będzie w tej kiecce śpiewać. Repertuar - przekleństwo tak wielu bohaterów telewizyjnych konkursów talentów.

Świeży casus Agaty Dziarmagowskiej (opisywany przez nas tutaj) niech będzie dla Marty przestrogą. Wokalistki z "talent shows" niezmiennie pakowane są w piosenki mdłe, cukierkowe, ze wszech miar przeciętne i sezonowe, nielicujące ani z ich talentem, ani z ich wrażliwością.

Tymczasem, warto to podkreślić, Marta Bijan sama pisze i komponuje utwory, które umieszcza później w sieci, oczywiście we własnym wykonaniu. Nie są to arcydzieła, ale absolutnie nie rażą nieporadnością i słychać w nich piosenkopisarski potencjał. Na pewno autorskie utwory Marty są wielokrotnie lepsze niż te wszystkie popowe koszmarki hurtowo wypluwane przez Marka Kościkiewicza czy Piotra Siejkę.

Dla precyzji wywodu chcielibyśmy zaznaczyć - owszem, mnóstwo młodych popowych wokalistek z telewizyjnych konkursów talentów pisze sobie teksty i nazywa je "swoimi piosenkami", ale praktycznie żadna z nich nie komponuje samodzielnie muzyki; muszą więc szukać pomocy u może i kompetentnych, ale z pewnością nie błyskotliwych muzyków.


Apelujemy więc z całą mocą: pozwólcie Marcie wydać jej własne piosenki! Droga wytwórnio, droga telewizjo, drodzy menedżerowie. Nie pakujcie ją w tandetne single z manufaktury przeciętności. Przyznajcie jej producenta, który otoczy ją artystyczną opieką, którego zadaniem będzie rozwinąć jej talent, a nie zadać mu gwałt. Fani Marty, a ma już takich i to wcale niemało, właśnie tego oczekują. Jeśli to dostaną - pójdą do sklepu i kupią płytę. A Marta? Będzie mogła śpiewać coś, co czuje i z czym się utożsamia, zamiast udawać kogoś, kim nie jest.

Zdajemy sobie sprawę, że gdyby do tego doszło, gdyby pozwolono Marcie Bijan nagrać i wydać w pełni autorskie utwory, byłaby to historia wyjątkowa, bez precedensu gdy weźmiemy pod uwagę młode wokalistki z talent shows. Zresztą rozszerzając perspektywę poza ekran telewizora, wygląda to w przypadku nastoletnich piosenkarek bardzo podobnie. Nawet Birdy, która estetycznie i wiekowo wydaje się być Marty pokrewną duszą, musiała najpierw odśpiewać płytę z coverami, by dopiero później móc wydać swoje piosenki. Ale właśnie takiego precedensu Marcie życzymy.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Marta Bijan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy