X Factor
Reklama

"X Factor": Rozrywka bez misji

W sobotę, 23 lutego, startuje trzecia polska edycja najpopularniejszego na świecie programu z grupy muzycznych konkursów talentów. Warto uświadomić sobie, czym tak naprawdę jest "X Factor".

"X Factor 3" będzie flagowym programem wiosennej ramówki TVN-u i bezpośrednią konkurencją dla "The Voice Of Poland 2" emitowanego na antenie TVP.

Jurorami "X Factor" ponownie zostali: Tatiana Okupnik, Kuba Wojewódzki i Czesław Mozil, natomiast sztywnego Jarosława Kuźniara w roli prowadzącego program zastąpiła Patrycja Kazadi (ponoć po namowach Kuby Wojewódzkiego).

Na ekranach znów zobaczymy dziesiątki wyjątkowo utalentowanych młodych ludzi, ale nie ma się co oszukiwać - to nie będą raczej nieodkryte diamenty. Niemal każdy z pragnących sławy i kariery ma już na koncie udział w jednym z telewizyjnych "talent shows", a często i w kilku. Rynek jest już nasycony pretendentami, co nie oznacza, że nie doznamy okazjonalnych olśnień.

Reklama

Przypomnijmy, że dotychczasowi laureaci "X Factor", Gienek Loska i Dawid Podsiadło, mieli już zaliczone po dwa programy, zanim wygrali. Ale jeśli talent jest, to oczywiście, czemu nie...

Niepotrzebnie jednak od pierwszej edycji "Idola" próbuje nam się wmówić, że programy tego typu spełniają chlubną misję i zmieniają muzyczny show-biznes.

Taki punkt widzenia podkręcają jurorzy, wygłaszając opinie typu: "kogoś takiego jeszcze nie było", "jednej płyty mi brakuje - twojej", "jesteś nadzieją na zmianę", "dzięki tobie ten program ma sens" plus okropnie nadużywane określenia: "fantastyczny", "fenomenalny", "zjawiskowy", "niesamowity" i tak dalej.

Nie ma żadnej misji. Jest rozrywka.

Celem "X Factor" jest zarobienie jak największych pieniędzy dla TVN-u, a nie zmiana muzycznego show-biznesu. Żeby ten cel zrealizować, trzeba zgromadzić jak największą widownię, najlepiej kobiety z dużych miast w wieku 20-40 lat. Żeby taką widownię zgromadzić, trzeba dostarczyć jej dobrą rozrywkę. Tę gwarantują silne emocje: najlepsza konfiguracja to śmiech i wzruszenie.

Po tylu edycjach tylu różnych programów nie będzie kontrowersyjną teza, że większość bohaterów szybko znika z pola widzenia, a ci, co nie znikają, wydają tę samą radiową sieczkę co pozostali. Chwała Monice Brodce czy Ani Dąbrowskiej, że ze schematu się wyłamały. Ale są w mniejszości.

Kuba Wojewódzki, po raz dziewiąty zasiadając w fotelu jurora (trzy razy w "Idolu", trzy razy w "Mam talent", trzy razy w "X Factor"), doskonale zdaje sobie sprawę, że odkryte na castingach talenty nie podnoszą poziomu rodzimego przemysłu muzycznego. Znacznie częściej go zaniżają. Dlaczego? Bo - jak już pisałem na tych łamach nie raz - to mistrzowie karaoke, wybitni w cudzych piosenkach i cudzych emocjach, bez perspektyw na nagranie równie wybitnego materiału autorskiego.

Warto mieć to na uwadze instalując się w sobotę przed telewizorem. Nie oczekujmy od uczestnika, że będzie nowym Czesławem Niemenem czy nową Edytą Bartosiewicz. On tylko bierze udział w konkursie karaoke, którego leitmotivem są wesołe pogadanki Kuby i Czesława. Kariera większości uczestników zakończy się wraz z finałowym odcinkiem (kto z pamięci wymieni pięciu wokalnych bohaterów drugiej edycji "Mam talent"?). Nic w tym złego i nic strasznego - tak działa telewizja. A jeżeli mimo to wystrzeli gdzieś kolejna Monika Brodka, to już w ogóle będzie super.

Michał Michalak

Wszystko o "X Factor" - sprawdź nasz raport specjalny!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy