The Voice Of Poland
Reklama

Andrzej Piaseczny i widzowie skomentowali wpadkę w "The Voice of Poland"

Ćwierćfinał "The Voice of Poland" za nami. Momentem wzbudzającym najwięcej emocji był występ Mateusza Grędzińskiego, który walczył z zepsutym mikrofonem.

Ćwierćfinał "The Voice of Poland" za nami. Momentem wzbudzającym najwięcej emocji był występ Mateusza Grędzińskiego, który walczył z zepsutym mikrofonem.
Moment wymiany mikrofonów w trakcie występu Mateusza Grędzińskiego w "The Voice of Poland" /Jarosław Antkowiak /MWMedia

Mateusz Grędziński (drużyna Andrzeja Piasecznego) wystąpił w odcinku ćwierćfinałowym jako ostatni uczestnik. Już od początku jego wykonania utworu "Cake By The Ocean" pojawiły się problemy techniczne. Mikrofon wokalisty, który miał ułatwiać mu taniec, przestał działać, przez co widzowie i jurorzy mieli problem z usłyszeniem pierwszej zwrotki. Ostatecznie Grędziński, mimo przeszkód, przeszedł do półfinału.

W tym czasie uczestnik otrzymał mikrofon rezerwowy, jednak ten też nie do końca działał, jak powinien. Na wpadkę w "The Voice of Poland" zareagowali widzowie i fani Grędzińskiego.

Reklama

Sytuację skomentował również Piaseczny.

- Trudno być zadowolonym do końca z występów, bo technika podłożyła nam nogę. A jeśli już o tym mówię, to chcę powiedzieć, że Mateusz Grędziński wybrnął z tego w wyśmienity sposób i wiem, że ta awaria była bardzo daleko idącą i właściwie było słychać tylko troszeczkę bębna i w drugiej zwrotce trochę wokalu - mówił Piasek w rozmowie z Interią.

Dodatkowo Piaseczny przyznał, że zachowanie jego podopiecznego świadczy o jego profesjonalizmie i o tym, ze jest gotowy na rozwinięcie własnej kariery.

- Proszę, wyłączcie sobie ten dźwięk zupełnie i popatrzcie na Mateusza, czy chociaż drgnęła mu brew. To jest absolutne mistrzostwo i to jest człowiek, który natychmiast nadaje się na scenę. Trzeba mu szybciutko w studiu dobierać piosenki i wypuszczać na rynek muzyczny - powiedział Piasek.

Dodatkowo trener nieco nieskromnie przyznał, że jego drużyna robi obecnie najlepsze wrażenie spośród wszystkie czterech ekip.

- Jestem dumny, że miałem taką czwórkę, włączając w to Anię Waszkiewicz, która w poprzednim odcinku została wyeliminowana. To naprawdę świetna drużyna i może nie powinienem tego mówić, ale w porównaniu do innych, jest absolutnie najmocniejsza - stwierdził Piaseczny.

Ze swoich podopiecznych zadowolona była również Maria Sadowska.

- W tej edycji nie mam takich stuprocentowych pewniaków i włożyłam ogromną pracę i oni też włożyli ogrom pracy, aby zaprezentować się tak, jak zrobili to dzisiaj. Ci, którzy są z nami od początku, widzą ogromny proces. Ta edycja jest dla mnie inna pod tym względem i sukces mnie tym bardziej cieszy - stwierdziła trenerka.

- Proszę pamiętać, że my oceniamy nie tylko dzisiejszy występ, a troszkę całość i dla mnie te wybory na etapie odcinków na żywo nie są tak bolesne. Oczywiście każdy wybór ma swoją wagę, bo wiadomo, że ci ludzie mają swoich fanów i my musimy wziąć na klatę cały hejt. Ale wydaje mi się, że każdy, kto tutaj doszedł, ma szansę coś zdziałać. Przepraszam moich uczestników, ale bez żalu się z wami żegnam, bo wiem, że już jesteście, tam gdzie chcieliście być - dodała Sadowska.

W drużynie Tomsona i Barona doszło do sporej niespodzianki. Jeden z faworytów, Tomasz Trzeszczyński, odpadł z programu. Trenerzy postawili bowiem na 16-letnią Weronikę Curyło.

- Muszę wyróżnić występ Weroniki, który rozłożył mnie na łopatki. Ta dziewczyna ma 16 lat, śpiewa zupełnie inaczej i nagle potrafiła przekształcić swój dar w coś bardzo dojrzałego i takiego stonowanego - przyznał Baron.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy