Przystanek Woodstock 2017
Reklama

Przystanek Woodstock 2017 bez barierek: Ściana uścisków [relacja z trzeciego dnia]

"To dziś najlepsza wiadomość" - mówił Jurek Owsiak tuż przed rozpoczęciem trzeciego, ostatniego dnia Przystanku Woodstock. Mowa o usunięciu barierek odgradzających sceny festiwalu. "Zróbcie ścianę uścisków" - zaapelował wokalista The Qemists, co idealnie wpasowało się w filozofię festiwalu.

"To dziś najlepsza wiadomość" - mówił Jurek Owsiak tuż przed rozpoczęciem trzeciego, ostatniego dnia Przystanku Woodstock. Mowa o usunięciu barierek odgradzających sceny festiwalu. "Zróbcie ścianę uścisków" - zaapelował wokalista The Qemists, co idealnie wpasowało się w filozofię festiwalu.
Zabawa na Przystanku Woodstock /fot. Paweł Krupek Krupka /WOŚP

Przypomnijmy, że półmetrowe barierki odgradzały teren czterech imprez masowych - przed Dużą i Małą Sceną, namiot Akademii Sztuk Przepięknych i scenę Pokojowej Wioski Kryszny (scena Viva Kultura). Związane to było z nadanym im statusem imprezy podwyższonego ryzyka.

Uczestnicy Przystanku Woodstock przed wejściami byli kontrolowani, a na płotkach zawisły regulaminy z listą zakazanych przedmiotów. Nie można było tam wnosić m.in. alkoholu.

Pierwszego dnia momentami jednak przy wejściach tworzyły się korki, szczególnie przed koncertami największych gwiazd. Sam Jurek Owsiak wielokrotnie podkreślał, że te barierki na Woodstocku są niepotrzebne i szkodliwe (to najłagodniejsze z używanych przez niego sformułowań).

Reklama

Ostatecznie trzeciego dnia zostały one zlikwidowane (ochrona i służby Przystanku nadal pilnują, by z alkoholem nie wchodzić do wyznaczonych stref), co wywołało aplauz woodstockowiczów.

Koncerty na Dużej Scenie rozpoczęła heavymetalowa grupa Nocny Kochanek, laureat woodstockowych eliminacji (gościnnie wsparł ją ZenekKabanosa). Takie przeboje, jak "Dziabnięty", "Dziewczyna z kebabem", "Zdrajca metalu", "Poniedziałek" czy "Andżeju", zostały wyśpiewane przez nadzwyczaj licznie zgromadzoną o tej porze publiczność.

Zapowiadając polecane występy Owsiak (jego głos po trzech dniach przeszedł w charczącą chrypkę) zwrócił uwagę na chińską formację Nine Treasures (Złoty Bączek Małej Sceny), Nothing But Thieves oraz wracających na Przystanek The Qemists oraz Domowe Melodie.

"Dostaliśmy setlistę po chińsku, podobno 15 kawałek wyrywa z butów" - powiedział Owsiak, budząc śmiech dziennikarzy. Faktycznie kwartet z Mongolii Wewnętrznej zrobił sporo zamieszania, choć idę o zakład, że nikt nie zrozumiał ani słowa z utworów wykonanych w ojczystym języku egzotycznych gości.

Ostatni dzień Woodstocku to spory rozrzut stylistyczny jeśli chodzi o Dużą Scenę - po metalowym Kochanku uczestników rozbujała reggae'owa grupa Dub Inc. Nine Treasures łączy tradycyjne mongolskie melodie i śpiew gardłowy z iście punkowo-metalową energią. Punkrockowcy ze Slaves (fanów nieco rozgonił padający wówczas deszcz) poprzedzili swoich rodaków z The Qemists. Brytyjczycy wrócili na Woodstock po pięciu latach, ponownie dając energetyczny show w klimatach drum'n'bassowych.

"Zróbcie ścianę uścisków" - zaapelował jeden z wokalistów. To przeciwieństwo metalowej "ściany śmierci", w której publiczność podzielona na dwie części z impetem wpada na siebie. "Obejmijcie swojego sąsiada" - stwierdzili Brytyjczycy, a Woodstock padł sobie w ramiona.

The Qemists złożyli też hołd Chesterowi Benningtonowi (wokalista Linkin Park popełnił samobójstwo 20 lipca), z wsparciem fanów wykonując fragment przeboju "In The End".

Sporo ludzi czekało na Nothing But Thieves (końcówka z przebojami "Sorry", "If I Get High" i "Amsterdam"), ale frekwencyjnie zdecydowanie wygrały Domowe Melodie. Okazało się jednak, że Brytyjczycy zmagali się z wirusem, w dodatku linie lotnicze zgubiły znaczną część ich sprzętu. "Ten festiwal to szczyt naszego roku i nie możemy uwierzyć w naszego pecha. Polsko, zrobimy wszystko, co w naszej mocy" - napisali muzycy na Twitterze.

Trio z wokalistką Justyną "Jucho" Chowaniak dwa lata temu urzekli woodstockowiczów na Małej Scenie, a teraz po dłuższych namowach dali się namówić na Dużą Scenę. I chyba nikt tego nie żałował, za to wszyscy zgodnie wyśpiewali "Zbyszka", "Grażkę", "Techno" i "Bułę". Głos, pianino, kontrabas, perkusja i różnego rodzaju przeszkadzajki wystarczyły, żeby zaczarować publiczność.

Na koniec "zakręcił" jeszcze Frank Turner & The Sleeping Souls. Brytyjczyk szybko "kupił" sobie nowych fanów, popisując się "znajomością" języka polskiego ("stanę się kolejnym profesorem Miodem" - powiedział, przekręcając nazwisko naszego językoznawcy, prof. Jana Miodka) i znajomością woodstockowej tradycji (popularne hasło "Zaraz będzie ciemno" z odpowiedzią publiczności: "Zamknij się").

- Bezpieczeństwo to taki element, który w tym roku skupiał na sobie bardzo dużą uwagę. To powoduje taką obawę, że może coś się stanie. To był naprawdę bezpieczny Przystanek Woodstock, tak samo bezpieczny przez pierwsze dwa dni, kiedy mieliśmy te nieszczęsne barierki, jak i dzisiaj, kiedy tych barierek nie było. Okazało się, że one nam naprawdę w niczym nie pomagały pod kątem bezpieczeństwa - komentuje trzydniowy festiwal dla Interii Krzysztof Dobies, rzecznik organizującej Przystanek Woodstock Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.

- Ten festiwal to jest przede wszystkim muzyka - mówi, wymieniając m.in. koncerty grup Wilki, Hey, Nothing But Thieves i Domowe Melodie (z Dużej Sceny), Prong (Mała Scena) i Zacier (scena Viva Kultura).

- Ale także Akademia Sztuk Przepięknych, gdzie odbyło się kilka bardzo ważnych spotkań i mądrych dyskusji. To są rzeczy, których na co dzień nie widać. Szkoda, że ten festiwal się kończy, bo przed nami rok czekania na następny. Nie wiemy, jaki ten następny będzie. Nie wiemy, czy będzie w tym miejscu, czy w innym. Kostrzyn kocha Przystanek Woodstock, a my kochamy Kostrzyn, ale być może stanie się tak, że przy tak skonstruowanej machinie urzędniczej, trzeba będzie myśleć o zmianie formuły tego spotkania - zaznacza Dobies.

Jak co roku w ostatnich godzinach trwania festiwalu Jurek Owsiak ze sceny dawał się ponieść emocjom, które narastają w nim przez trzy dni w Kostrzynie nad Odrą. "Nie politykuję - podkreślał - ale ja kocham ten kraj. Nie jesteśmy żadnym gorszym sortem" - przekonywał.

Szkoda, że w mediach z trzydniowej imprezy może pozostać zupełnie niepotrzebny i niezbyt elegancki komentarz do także niepotrzebnych słów pewnej posłanki.

- Z tymi ludźmi tutaj da się góry przenosić - mówi Dobies o woodstockowiczach i to zdanie warto zapamiętać.

Michał Boroń, Anna Zając, Marcin Rapacz, Kostrzyn nad Odrą

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Przystanek Woodstock
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy