Barierki na Przystanku Woodstock 2017 znikną? Zaskakujący apel Jurka Owsiaka
Zaskakująca deklaracja Jurka Owsiaka, który publicznie ogłosił, że będzie starał się o to, by trzeciego dnia Przystanku Woodstock (5 sierpnia) spod scen zniknęły barierki wprowadzone w związku z przyznaniem statusu imprezy podwyższonego ryzyka.
Kwestie bezpieczeństwa to jeden z najgłośniejszych tematów tegorocznej edycji Przystanku Woodstock. Momentami można odnieść wrażenie, że to wręcz numer 1 wśród doniesień z festiwalu odbywającego się w Kostrzynie nad Odrą.
Barierki odgradzają teren czterech imprez masowych - przed Dużą i Małą Sceną, namiot Akademii Sztuk Przepięknych i scenę Pokojowej Wioski Kryszny (scena Viva Kultura).
- Miejsce pod scenami, gdzie będziemy się bawili będzie ogrodzone lekkimi, półmetrowymi barierkami z bardzo dużą liczbą wejść. W tym miejscu nie wnosimy alkoholu. Jeśli mamy plecak, musimy go otworzyć i pokazać, co jest w środku. Będzie tam kontrola, która wynika z dzisiejszych czasów, z tych wszystkich zagrożeń, które mogą nastąpić. Ale ilość tych wejść będzie tak duża, że nikomu to nie będzie przeszkadzało - zapowiadał jeszcze przed festiwalem Jurek Owsiak w rozmowie z Interią.
Pierwszego dnia momentami jednak przy wejściach tworzyły się korki, szczególnie przed koncertami największych gwiazd. Sam Owsiak wielokrotnie podkreślał, że te barierki na Woodstocku są niepotrzebne i szkodliwe.
Podczas wizyty na ASP Owsiak rzucił ze sceny deklarację, że będzie rozmawiał ze służbami policyjnymi i strażą pożarną, by ostatniego dnia festiwalu te barierki zniknęły. Jednocześnie podkreślił, że wszelkie zakazy nadal będą obowiązywać w tych strefach. Woodstockowicze głośno poparli słowa szefa Przystanku, gromko skandując "Obiecujemy!".
"Będziemy pisali podanie do burmistrza Kostrzyna. W ciągu najbliższych godzin może być odpowiedź. Będziemy go bardzo namawiali" - dodał Owsiak na konferencji prasowej przed rozpoczęciem drugiego dnia festiwalu.
"To jest bardzo bolesne, bardzo trudne. Już nie chodzi o pieniądze. Chodzi o pewna ideę. A te barierki za rok mogą być znowu wyższe, może być ich więcej. Naprawdę uzależniamy od tego, czy Przystanek w ogóle będziemy realizowali, czy będzie w tym miejscu. Czy trzeba szukać czegoś innego. Nigdy o tym nie myśleliśmy. To nie jest puszczanie oka do publiczności - hej przyjedźcie, bo to może ostatni raz. Im te barierki się nie podobają" - stanowczo stwierdził szef Przystanku w rozmowie z PAP.
Michał Boroń, Kostrzyn nad Odrą