Przystanek Woodstock 2016
Reklama

Przystanek Woodstock 2016. Jurek Owsiak dla Interii: Mamy swój styl

O pryszczach na uchu Polaków, Pawle Kukizie, Jerzym i Maćku Stuhrach, Złotych Bączkach i kwestiach bezpieczeństwa na Przystanku Woodstock rozmawialiśmy z tradycyjnie rozgadanym Jurkiem Owsiakiem.

O pryszczach na uchu Polaków, Pawle Kukizie, Jerzym i Maćku Stuhrach, Złotych Bączkach i kwestiach bezpieczeństwa na Przystanku Woodstock rozmawialiśmy z tradycyjnie rozgadanym Jurkiem Owsiakiem.
Zabawa na Przystanku Woodstock 2015 /Fot. Krzysztof Zając /INTERIA.PL

Rozmowę z głównodowodzącym Przystanku WoodstockWielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy przeprowadziliśmy na początku czerwca, niewiele ponad miesiąc przed rozpoczęciem festiwalu. Wówczas jeszcze nie było mowy o tym, że darmowa impreza otrzyma status podwyższonego ryzyka, co mocno skomplikowało organizację Przystanku.

Michał Boroń, Interia: Wymień proszę swoje top 5 koncertów, które chciałbyś zobaczyć w tym roku.

Jurek Owsiak: - To bardzo trudne pytanie, bo przede wszystkim zostaliśmy zaskoczeni niezwykle wysokim poziomem naszych eliminacji. Będę się wsłuchiwał w te koncerty na Dużej Scenie. Bardzo czekam na Vintage Trouble, zespół z Kalifornii, który znam tylko z płyty. Polecam, bo to jest ognisty blues, którego dawno nie było na Przystanku.

Reklama

- Molotov - kolesie wyglądają jakby byli zawodowymi killerami na cały Meksyk, bardzo gangstersko. Śpiewają bardzo lewicująco, ktoś zwrócił uwagę, że połowę tekstów to są przekleństwa, ale to są ich preferencje polityczne.

- Będę bardzo chciał zobaczyć koncert Grubsona, bo powiedział mi, że przygotowują specjalny koncert, to już nie jest "Sanepid", nie białe fartuchy. Zapowiedział, że będzie rozmawiał ze swoją konkurencją, czyli Domowymi Melodiami, które zajęły drugie miejsce. Niewykluczone, że zobaczymy ich razem.

- Czekam też na to, co pokaże nam Zenek z Kabanosa, który przygotowuje "Z tylu chmur", flagowy numer na pożegnanie całego Woodstocku. Co z tego wyjdzie? To jest taka ciekawostka, ja wtedy jestem bardzo zmęczony, ale wtedy dostaję takiego niesamowitego "speedu".

- A ostatni koncert, z tych, których jestem bardzo ciekawy, to Living Colour - kapela, która ma więcej lat niż nasz polski Woodstock. Ale to jest pewnego rodzaju legenda, wiem, że te zespoły, które wchodzą na tą dużą scenę, to później nam mówią, że zagrali o te przynajmniej 40 proc. inaczej, lepiej, czasem szybciej.

- Jest jeszcze Mała Scena (tam m.in. z jednej strony Corruption, z drugiej Łona, Webber & The Pimps - klasyczny, polski inteligentny rap), scena Viva Kultura... Muzyki jest bardzo, bardzo dużo.

Wydaje mi się, że w tym roku mniej jest typowo metalowej młócki, a więcej międzynarodowej mieszanki gatunkowej. Jest jakieś przesunięcie?

- Myślę, że to chodzi bardziej o dwie rzeczy. O możliwości - czyli to, co jest istotnego do wyciągnięcia w propozycjach kapel, które są w Europie albo są z Europy. I druga zasada, czyli istotnie skaczemy bardzo mocno po różnych stylach. Rok temu moja załoga przekonywała mnie do Grubsona i bardzo dobrze. Bez żadnego bólu przyjmuję kolejną propozycję, jaką jest Łona.

A masz w programie rzeczy nie do końca "swoje"?

- Oczywiście, że tak. Choćby holenderski Kensington, który jest kapelą absolutnie popową. Pojawili się u nas na finale za sprawą ambasady. Grają muzę bardzo przebojową, jest to świetnie zrobione... Dilated People - powiedzieli mi, że to jest absolutna klasyka.

- Tak się u nas rozmawia, bo jeśli zapraszamy Enej, Poparzeni Kawą Trzy, Chemia, to nie mamy oporów, żeby zagrali u nas kolejny raz. Ja sobie bardzo chwalę moją ekipę (oni są w wieku moich dzieci), kiedy szperają, szukają w mediach społecznościowych. Nie krępuję się, że mam w zakresie wielu tych kapel słabą wiedzę. Oni to śledzą na co dzień, wsłuchują się w to, jak ludzie reagują, sprawdzają. Kiedy ogłaszamy podczas audycji radiowej nowego wykonawcę i zbiera on ponad 500 lajków to wiemy już, że będzie dobrze. A takie Hey - ponad 1500 lajków przez niecałą godzinę!

- Na koniec pochylamy się też nad propozycjami od samych ludzi. Próbujemy się gdzieś nad tym pochylić, szukamy, nie wychodzimy z założenia, że to musi być popularny zespół, bo taki z reguły bardzo dużo kosztuje, zazwyczaj jest trudny do wyłapania, obrendowany mnóstwem zakazów. Prawdę mówiąc, jest wtedy kłopot z taką kapelą - nie można ich nagrywać, nie można za wiele porobić. Mamy ten styl, który ludzie kupili i w nim się dobrze czujemy.

Przystanek Woodstock od innych festiwali wyróżniają projekty specjalne, poświęcone choćby historii punk rocka, reggae czy metalu. Teraz w programie ich nie ma.

- W tym roku nie ma, bo zmiana terminu już była dużym wyzwaniem, żeby dać sobie z tym wszystkim radę. Te dwa tygodnie wcześniej to mnóstwo logistyki, która nam pewne rzeczy skomplikowała.

- Musimy czuć tego powera, że chcemy to robić. Te nasze projekty nam wychodzą na spontanie, tak jak było to z Flower Power Ani Rusowicz z zeszłego roku. Musimy znowu nabrać jakiegoś powietrza w naszych głowach, więc przesuwamy to troszkę na później. Cieszę się, że ludzie te nasze projekty zauważają, że to jest rozwój, a nie powtórka z rozrywki. My niczego nie narzucamy.

Sporo się mówi o bezpieczeństwie, szczególnie w kontekście innych dużych wydarzeń, jak szczyt NATO czy Światowe Dni Młodzieży. Czy to coś zmienia w waszych przygotowaniach, czy idziecie sprawdzonym torem?

- Mamy pewne standardy, których mocno się trzymamy, bo one wynikają z ustawy o imprezach masowych. To jest jedna rzecz - standard mówiący o tym, co mamy do zrobienia. Zawsze przed samym Przystankiem Woodstock odbywamy spotkania, które są pozoracją różnych zdarzeń. Są to spotkania z udziałem policji, zawodowej straży pożarnej, wojsk granicznych, Sanepidu - wszystkie te służby, które mają istotną rolę w pilnowaniu bezpieczeństwa na tak dużym festiwalu.

- To są standardy, które nie dość, że utrzymujemy, ale mamy też satysfakcję, że zbudowaliśmy pewien taki standard, z którego korzysta np. policja przy organizacji Światowych Dni Młodzieży. Na spotkaniu z wojewodą lubuskim policja podkreślała, że ich doświadczenia współpracy z nami na festiwalu pozwoliły im stworzyć dosyć spójny plan zabezpieczenia tak dużego eventu, jakim jest zjazd młodzieży z całego świata.

- Co roku jesteśmy bardzo mocno powiązani w komunikatach z IMiGW - dokładnie wiemy, czego możemy się spodziewać. Mamy wszelkie procedury wymyślone na to, jak rozproszyć ludzi, gdzie mają się nie gromadzić - to jest na bieżąco [Owsiak nawiązał do wydarzeń pogodowych na niemieckim festiwalu Rock am Ring, gdzie pioruny raniły kilkadziesiąt osób; odwołano ostatni dzień imprezy - przyp. red.]. Najważniejszą rzeczą, która stwarza nasze bezpieczeństwo jest niesamowita współpraca z publicznością. Cały czas zwracamy uwagę, mówimy, żeby przyglądali się, co się wokół nich dzieje, czy ktoś nie zasłabł, czy komuś nie jest potrzebna pomoc. Nasze służby - porządkowe, informacyjne, Pokojowy Patrol - są bardzo szanowane przez publiczność.

- Jesteśmy chyba jedynym festiwalem, który tak dużo, tak głośno i tak skutecznie mówi, że nie tolerujemy żadnych używek, narkotyków. Ja ze sceny mówię: przeżyjcie trzeźwo ten festiwal. Mając 18 lat, to ty decydujesz, czy się napijesz więcej czy mniej piwa. Wyniki na końcu są dla nas bardzo optymistyczne - co roku policja ocenia, że jest to najbezpieczniejsze miejsce w Polsce, co nie zwalnia nas nawet na 5 minut, żeby w czymś poluzować, pofolgować.

Akademia Sztuk Przepięknych w tym roku będzie bez polityków - ani tych byłych, ani wciąż działających. To świadoma decyzja, czy kwestia tego, że nie chcesz się opowiadać za którąś ze stron?

- Wszystkich polityków, byłych polityków, których chcieliśmy na Przystanku Woodstock - to już ich mieliśmy. Polska scena nie jest za bogata w te osobowości. To nie jest tak łatwo znaleźć osoby, które chcielibyśmy zaprosić na ASP. Powoli zostaną nam sami aktorzy już niedługo, może jest paru pisarzy... Patrzymy też, jak ludzie rozmawiają, działają, czy są gadularzami, czy nie...

- Jak był Aleksander Doba, to żeśmy go pół dnia szukali na Przystanku Woodstock, bo jak poszedł, to jak na dzidę... Gdzie on jest? Później się okazało, że fala go do nas przygnała. On świetnie opowiada.

- Czasem mamy jakieś zaszłości, że jest świetna pisarka, ale jakaś wycofana na maksa, trudna do rozmowy. Maria Czubaszek - prowadząca zadała tylko trzy pytania. Rafał Sonik, który wjeżdża na quadzie, jest świetna rozmowa.

- Ten skład osobowości wynika z naszych telefonów. Często to ludzie - a nie my - piszą o politykach, zwłaszcza teraz, w tej nowej Polsce, kiedy to pojawiły się nowe partie. Ludzie wymieniają np. Pawła Kukiza, ale w tym momencie nam to nie leży. Uważam, że politykowi czynnemu trudno mieć do czegoś dystans, bo on jednak on kogoś reprezentuje.

- Jeśli chodzi o innych ludzi: będą m.in. Karolina Korwin-Piotrowska, Zbigniew Buczkowski, rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, podróżnik Tomek Michniewicz, Janina Ochojska, siostra Chmielewska - jak ona nawija, jak ona jest pełna ekspresji. Poza tym Jerzy Stuhr, z którym rozmawiamy od czterech lat. Mówił, pamiętajcie o mnie - no i jest.

Będzie też jego syn Maciej. Przypadek czy tak planowaliście?

- Zupełny przypadek, że będą razem w tym roku. Z Maćkiem rozmawialiśmy też już chyba od trzech lat. W ogóle nie będę ryzykował, że jeden będzie w tym, a drugi w przyszłym roku. Po ogłoszeniu Maciek dostał 1,5 tys. lajków, wszystko poszło jak burza. Ludzie doceniają jego dowcip, inteligencję, odwagę, to, że potrafi gadać. On nie gwiazdorzy, to jest facet pełen takiej miłej, ludzkiej skromności.

W tym roku po raz pierwszy pojawią się cztery Złote Bączki, jednak w programie nie pojawił się Modestep, zwycięzca nagrody w kategorii Duża Scena - zagranica. To nie pierwszy taki przypadek...

- To jest fakt, że pojawienie się laureata jest kosztowne bardzo. Kiedyś myśleliśmy, że ten Złoty Bączek będzie powodem dla zespołu, że jak na skrzydłach do nas przylecą. Ale niestety nie, menedżer bardzo zimno kalkuluje i tu są koszty, które są bardzo wysokie. Dajemy oczywiście im alternatywę, mówimy, że jeśli przyjedziecie i zagracie jako prezent dla organizatorów, to my chętnie taki prezent przyjmiemy i damy wam prime time, gracie i śpiewacie. Na razie jeszcze tak to nie wygląda. Skupiamy się na tym, żeby przesyłka poszła kurierem i spowodowała, że będzie ruch w obozie.

- Woodstock jest szczerą szansą dla każdego - Decapitated o kilkanaście głosów wyprzedził Pull The Wire, zespół z eliminacji. Te nowe twarze się pokazują, nie wystarczy być już zespołem uznanym. Przez jakieś 50 minut oglądałem tegoroczne Opole, bo więcej nie wytrzymałem. Z całym szacunkiem dla wszystkich, którzy tam występowali, ale jeśli od 20 lat widzimy tych samych artystów wyśpiewujących te same songi po raz enty - to szacunek, ale to pytanie przede wszystkim dla siebie. Trzeba powiedzieć stop, niech mnie zapamiętają z najlepszej strony. Niech będę legendą, a nie pryszczem na uchu wszystkich Polaków.

- U nas to wychodzi od ludzi - my nie robimy wielkiej fety, nie robimy świecących schodów. Decapitated i Grubson mają okazję zagrać i jestem przekonany już teraz, że te koncerty złotobączkowe będą wspaniałe. To jest taka siła, że zespoły nie wstydzą się później wydawać z tego płyty. Buduje to społeczność, nikt nie kombinuje. Trzeba dbać o swoich fanów, trzeba być aktywnym - to się teraz przydaje.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Przystanek Woodstock | Jurek Owsiak
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy