Przystanek Woodstock 2015
Reklama

Przystanek Woodstock. Ania Rusowicz: Ściągać spodnie, ściągać majty

Epokę dzieci kwiatów przypomniała w świetnym stylu na Przystanku Woodstock Ania Rusowicz z udziałem specjalnych gości. "Zabierzemy was w kosmos" - zapowiadała wokalistka i słowa dotrzymała.

Swego rodzaju przystankową tradycją są specjalne projekty poświęcone gatunkom muzycznym (metal, punk, reggae) czy wydarzeniom (jak 40-lecie oryginalnego Woodstocku w 2009 roku). Tym razem pod szyldem "Flower Power" największe przeboje epoki dzieci kwiatów przypomniała Ania Rusowicz z udziałem wielu gości.

Było psychodelicznie, było energetycznie, było bardzo kolorowo - już na samym początku w powietrze poszła większość z ok. 10 tysięcy torebek z kolorowym proszkiem, które miały zostać rozsypane przez publiczność pod koniec koncertu. Happening sprawił, że w pewnym momencie tysiące osób pod sceną niemal zniknęły pod kolorowym kurzem. Połączenie z światłem słońca (akurat wyszło zza chmur) dało świetny efekt.

Reklama

Na scenie zabrakło awizowanego wcześniej Tymona Tymańskiego, który utknął w korku dojeżdżając do Kostrzyna nad Odrą i ostatecznie nie zdążył na występ. Ale jego nieobecność przez wielu mogła nawet nie zostać zauważona, bo u boku Ani Rusowicz przewinęło się w sumie kilkunastu muzyków i tłumek pląsających tancerek - jak przystało na hipisowski klimat, tańczących toples z wymalowanymi pacyfkami na nagich biustach.

Usłyszeliśmy wielkie przeboje z lat 60. i 70. - zarówno ze świata, jak i Polski. Od "Somebody to Love" Jefferson Airplane, "My Generation" The Who (w roli gościa Kev Fox), przez "Crosstown Traffic" Jimiego Hendrixa (Gienek Loska), "Poszłabym za tobą" Breakoutu (na gitarze Piotr Nalepa, pochodzący jak sama Ania Rusowicz z muzycznej rodziny), po świetne wersje "Hush" spopularyzowanego przez Deep Purple (śpiewał Grzegorz Kupczyk), "Try" Janis Joplin (bosa Natalia Sikora) i psychodeliczny "Whole Lotta Love" Led Zeppelin (Natalia Przybysz). Rozśpiewane "Hey Jude" The Beatles z Dawidem Podsiadłą (zapuścił czarny wąsik) i pozostałymi gośćmi niosło się na górkę, gdzie stoi namiot Akademii Sztuk Przepięknych.

Bez wątpienia najbardziej wzruszającym elementem koncertu Flower Power było wykonanie "Jednego serca" Czesława Niemena. Z wielkim przebojem w znakomitym stylu poradził sobie Kamil Czeszel, który na scenę wszedł wspierając się o kulach. Ten niepełnosprawny ruchowo długowłosy wokalista rok temu jeszcze nie chodził samodzielnie. To właśnie Kamil u boku Ani Rusowicz pojawił się ponownie podczas ostatniego bisu, gdy jeszcze raz zaśpiewali "Jednego serca". "Wzruszyłem się bardzo" - mówił Jurek Owsiak, ściskając Kamila. Wokalista też nie krył emocji.

Przed finałowymi wzruszeniami Ania rozruszała wszystkich żywiołową wersją "Za daleko mieszkasz miły" swojej mamy Ady Rusowicz i Niebiesko-Czarnych. "Ściągać spodnie, ściągać majty" - rzuciła w stronę publiczności wokalistka. W górę powędrowały koszulki, apaszki i inne elementy odzieży. "Faceci lubią małe, zgrabne cycki, a nie sztuczne!" - ta wypowiedź wzbudziła zrozumiały aplauz szczególnie wśród męskiej części publiczności.

Michał Boroń, Kostrzyn nad Odrą

Sprawdź, kto zagra koncert w twoim mieście!

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Przystanek Woodstock | Ania Rusowicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy