Open'er Festival 2019
Reklama

Open'er Festival 2019: Travis Scott i jego deszczowe piosenki [RELACJA, ZDJĘCIA]

Kiepskie warunki pogodowe nieco zepsuły organizatorom inaugurację tegorocznego Open'er Festivalu. Deszcz nie przeszkodził Travisowi Scottowi bujać się na scenie, chociaż po części skutecznie wpłynął na nieco niższą niż można się było spodziewać frekwencję. Trudno mówić też o wyjątkowym rozpoczęciu festiwalu.

Kiepskie warunki pogodowe nieco zepsuły organizatorom inaugurację tegorocznego Open'er Festivalu. Deszcz nie przeszkodził Travisowi Scottowi bujać się na scenie, chociaż po części skutecznie wpłynął na nieco niższą niż można się było spodziewać frekwencję. Trudno mówić też o wyjątkowym rozpoczęciu festiwalu.
Travis Scott był największą gwiazdą pierwszego dnia tegorocznego Open'era /Ewelina Wójcik /Show The Show

Travis Scott w Polsce do tej pory zagrał tylko raz. Zrobił to w Krakowie w 2017 roku, a tamten występ przeszedł do historii ze względu na fana na wózku, którego raper zaprosił na scenę, a następnie nawinął z nim jeden ze swoich numerów.

Tym razem Amerykanin, promujący wydany w zeszłym roku album "Astroworld" (posłuchaj singla "Sicko Mode"!), nie miał momentu, o którym opowiadałoby się jeszcze kilka dni, tygodni i miesięcy po zakończeniu całej imprezy. Można wręcz powiedzieć, że Travis był w Gdyni zaskakująco spokojny.

Reklama

Jednym momentem, w którym pokazał swoją typową naturę, był ten, kiedy to wdrapał się na element scenografii, ale po chwili grzecznie z niej zszedł.

Niesprawiający niepotrzebnych problemów (fani Scotta dobrze znają historię z jednego z koncertów, kiedy ten miał zachęcić jednego z fanów do skoku z balkonu) w tym wypadku nie znaczy apatyczny. Travis - czego nie mogę mu odmówić - dawał z siebie wszystko. Biegał po scenie, aktywizował tłum, nie dawał wytchnienia swoim fanom, a "Sicko Mode" zostawione na sam koniec wybrzmiało na żywo ze zdwojoną mocą.

Jednak zabrakło w tym wszystkim odrobinę czegoś, co pozwalało ten koncert zapamiętać na dłuższy czas. Nie pomogły glitchowe wizualizacje, motyw upadłego parku rozrywki oraz wystrzelane w powietrze płomienie i kłęby dymu.

Z podobnych znani są przecież i inni raperzy zza Oceanu - Drake, ASAP Rocky lub Migosi. I właśnie z ich występami w Polsce zlewa się ten Scotta z tegorocznego Open'era.

Magii całemu wydarzeniu nie dodał również deszcz, który najpierw delikatnie kropił, a potem zmienił się już w konkretny opad. Ba, powiedziałbym, że wybitnie nieprzyjemna temperatura i deszcz wręcz wymiotły sporą grupę ludzi spod sceny.Tylko najbardziej zahartowani w bojach fani Scotta byli w stanie wytrzymać w tych wyjątkowo niekorzystnych warunkach.

Efektem była dość średnia  - jak na największą gwiazdę pierwszego wieczoru - frekwencja. Przy tej okazji pojawia się jeszcze jedno pytanie, niezwiązane już z pogodą, bo ta początkowo nie zapowiadała się aż tak źle.

Czyżby polscy festiwalowicze zostali w 2018 roku tak mocno rozpieszczeni, że coraz trudniej im dogodzić? Dowiemy się w kolejnych dniach imprezy. Być może publiczność wybierze w tym roku zdecydowanie mocniej inną opcję niż amerykański hip hop.

W ciągu trzech następnych dni o miano najbardziej rozchwytywanego headlinera imprezy powalczą: The Strokes, The Smashing Pumpkins, Kylie Minogue, Lana Del Rey oraz Swedish House Mafia.


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Travis Scott | Open'er Festival
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy