Must Be The Music
Reklama

"Must Be The Music" po raz piąty: Joker i łagodna Kora

W niedzielę (24 lutego, początek godz. 20:00) zobaczymy pierwszy odcinek piątej już edycji "Must Be The Music". Czy show Polsatu może czymś zaskoczyć, skoro - w przeciwieństwie do konkurencji - nic się w nim nie zmieniło?

"The Voice of Poland" - całkowicie nowe jury, nowi prowadzący; "X Factor" - drętwego Jarosława Kuźniara w roli prowadzącego zastąpiła żywiołowa Patrycja Kazadi; w "Mam talent" i "Bitwie na głosy" (obecnie w odstawce) też sporo się zmieniało. Jedynie "Must Be The Music" trwa w sprawdzonej formule.

Występy uczestników ocenia jury w składzie Adam Sztaba, Elżbieta Zapendowska, Kora i Wojtek "Łozo" Łozowski. Kwartet w dość zgodnej ocenie jest uznawany za najbardziej rzetelne jury spośród talent show.

"Przede wszystkim trzeba powiedzieć, że ten program trzyma poziom. Jesteśmy konsekwentni, nie ulegamy presji, żeby robić tanie show" - mówi Sztaba serwisowi PAP Life.

Reklama

O dobrą atmosferę w studiu dbają prowadzący Maciej Rock (wcześniej zdobywał doświadczenie w tej roli w "Idolu") i Paulina Sykut. Tu również role są dawno rozpisane i zaskoczenia być nie może. Jak zatem utrzymać widza przed ekranem (średnia oglądalność poszczególnych edycji wahała się między 3,2 mln a prawie 3,6 mln)?

Jurorzy i twórcy programu chwalą się, że to właśnie u nich można zobaczyć wykonawców, którzy po programie mają szansę podbić polską scenę. Dorobek płytowy faktycznie robi wrażenie: kilkunastu spośród 40 finalistów wszystkich edycji może się pochwalić nowymi albumami po "MBTM", a kolejni (Marcin Czyżewski, Eris Is My Homegirl, Iwona Kmiecik, Kasia Grzesiek) ustawiają się w kolejce. To zarazem sprawia, że przynajmniej w najbliższym czasie nie zabraknie kandydatów do roli gości specjalnych, którzy pojawiają się od odcinków półfinałowych.

"Zawsze powtarzam, że zrobienie programu talent-show, to najprostszy element całej tej gry. Najtrudniejsze jest to, co dzieje się potem, czyli nagranie płyty, znalezienie producenta, menedżera, pomysłu na promocję..." - zauważa Sztaba.

"Must Be The Music" to w zasadzie jedyny program, w którym swoich sił mogą spróbować zespoły i instrumentaliści. Jurorzy starają się też promować wykonawców z własną twórczością. To w sumie dość ryzykowna taktyka, bo uważa się, że przeciętny widz ma wiele wspólnego z inż. Mamoniem z "Rejsu". Już czwarta edycja może być dowodem na to, że publiczność chętniej usłyszałaby znane piosenki - w finale znalazło się tylko trzech wykonawców z własnymi utworami. Adam Sztaba zwracał uwagę na to, że widzowie zaczynają głosować niejako wbrew typom jurorów.

Ukłonem w stronę publiczności jest jedyna nowość tej edycji - karta joker, która zapewni gwarantowane miejsce w półfinale jednemu z uczestników castingu. Fani programu decydują już o dwóch miejscach w finale za sprawą dzikich kart od głosujących na profilu "MBTM" na Facebooku (już ponad 520-tysięczna społeczność) i słuchaczy Radia RMF FM.

W pierwszym odcinku piątej edycji zobaczymy aż trzy wykonania discopolowego przeboju "Ona tańczy dla mnie" grupy Weekend (Paweł Jędruszek, zespół Stargazer i duet o wiele mówiącej nazwie Sexi Boys). W ciemno można obstawiać, że to jeszcze nie koniec, bo "Ona tańczy dla mnie" było przebojem castingów.

W dodatku ponoć mocno złagodniała Kora, która nieraz potrafiła ostro skomentować popisy uczestników. "Zobaczycie Korę jakiej jeszcze nie było. Będzie anielsko słodka, będzie również sentymentalna i melancholijna. Nie raz zdarzy się, że jako jedyna z jury będzie na 'tak', a dobrego nastroju nie zburzy nawet fatalne wykonanie jej własnej piosenki" - czytamy w zapowiedzi.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama