Reklama

Świadek broni oskarżonego: Jackson sam się zabił

Kluczowy świadek obrony w procesie doktora Conrada Murraya, oskarżonego o nieumyślne spowodowanie śmierci Michaela Jacksona, oświadczył w piątek (28 października) w sądzie w Los Angeles, że jego zdaniem gwiazdor sam podał sobie śmiertelną dawkę środka znieczulającego.

Doktor Paul White, ekspert w dziedzinie anestezjologii, ocenił, że tylko w ten sposób można wytłumaczyć wysoki poziom znieczulającego propofolu, który Michael Jackson przyjmował jako lek nasenny, i lorazepamu, środka o działaniu przeciwlękowym, stwierdzony w organizmie Jacksona w czasie autopsji. Jego zdaniem piosenkarz - pod nieobecność lekarza - podał sobie dożylnie 25 mg propofolu mniej więcej godzinę po tym, jak taką samą dawkę podał mu Conrad Murray, do czego się przyznał.

Paul White ocenił też, że Jackson mógł połknąć wcześniej w nocy osiem tabletek lorazepamu, co by wyjaśniało poziom środka znieczulającego we krwi piosenkarza.

Reklama

"Efekt połączenia obu leków może być bardzo silny, a konsekwencje śmiertelne" - podkreślił świadek obrony.

White podważył w ten sposób zeznania innego lekarza, Stevena Shafera, jednego ze swoich byłych współpracowników i świadka oskarżenia, który wyraził w sądzie przekonanie, że Murray wiele godzin podawał Jacksonowi propofol przez kroplówkę. Shafer argumentował, że po przyjęciu takiej ilości środków znieczulających Jackson nie byłby w stanie sam zrobić sobie zastrzyku, w czasie ok. dwuminutowej nieobecności Murraya.

Zdaniem White'a oględziny domu piosenkarza nie stwierdziły obecności kroplówki, a zeznania Murraya na temat ilości podawanego leku nie są zgodne z wynikami autopsji.

Dr White to najprawdopodobniej ostatni świadek obrony.

Jackson zmarł 25 czerwca 2009 roku. Jak ustalono, przyczyną śmierci było przedawkowanie propofolu, a lorazepam mógł odegrać jedynie pomocniczą rolę.

Eksperci zwracali uwagę, że propofol w ogóle nie powinien być stosowany jako lek nasenny, a zaordynować go można jedynie w warunkach szpitalnych, monitorując dokładnie stan pacjenta.

Jeśli lekarz Jacksona zostanie uznany za winnego, będzie mu grozić do czterech lat więzienia.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Michael Jackson | Los Angeles | oskarżeni | zabójstwo
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy