Reklama

Opuścił go, gdy ten potrzebował pomocy

Proces kardiologa Conrada Murraya, oskarżonego o spowodowanie śmierci Michaela Jacksona, rozpoczął się we wtorek (27 września) w Los Angeles. Osobisty lekarz Króla Popu nie przyznaje się do winy. Jego obrońca twierdzi, że piosenkarz sam był winien swojej śmierci. Prokuratura przedstawiła w sądzie wstrząsające zdjęcie nieżyjącego artysty.

Do sądu przybyli rodzice Michaela Jacksona, jego siostry Janet i La Toya i inni członkowie rodziny. Przed gmachem sądu zebrali się fani artysty; wielu trzyma w rękach plakaty z napisem "Sprawiedliwość dla Michaela". Proces cieszy się ogromnym zainteresowaniem mediów.

Murray wszedł do sądu bocznymi drzwiami, unikając kontaktu z mediami. Oczekuje się, że jego proces rzuci światło na ostatnie dni życia Jacksona, który przygotowywał się do serii koncertów, zamierzając odbudować karierę, poważnie nadwerężoną w 2005 r. procesem o molestowanie seksualne dziecka, w którym go uniewinniono.

Ustalono, że przyczyną śmierci Michaela Jacksona 25 czerwca 2009 roku było przedawkowanie propofolu - silnego leku znieczulającego - oraz środków uspokajających. Prokuratura zarzuca Murrayowi, że spowodował śmierć wokalisty, podając mu propofol, co miało ułatwić zaśnięcie, i nie monitorując następnie stanu Jacksona we właściwy sposób. Zdaniem prokuratury, powołującej się na opinie biegłych, lekarz w ogóle nie powinien był podawać propofolu w warunkach domowych, gdyż środek ten można bezpiecznie stosować tylko w szpitalu.

Reklama

Murray zaprzecza oskarżeniu o nieumyślne spowodowanie śmierci. Jeśli zostanie uznany za winnego, będzie mu grozić do czterech lat więzienia.

Prokurator David Walgren pokazał ławie przysięgłych fotografię przedstawiającą martwego Jacksona i powiedział, że to "rażące zaniedbania" i brak kompetencji Murraya doprowadziły do śmierci piosenkarza. Podkreślił, że Jackson ufał Murrayowi jako swemu lekarzowi i że kosztowało go to życie.

"Conrad Murray opuścił Michaela, kiedy ten potrzebował pomocy" - stwierdził prokurator.

Zgodnie z oczekiwaniami, obrońca lekarza, Ed Chernoff, argumentował przed sądem, że Jackson połknął kilka pigułek lorazepamu (środek o działaniu przeciwlękowym i uspokajającym) rankiem w dniu swej śmierci, a potem sam zażył jeszcze propofol.

We wtorek jako pierwszy świadek zeznawał reżyser Kenny Ortega. Jak powiedział, Michael Jackson na kilka dni przed swą śmiercią w czerwcu 2009 roku nie był w najlepszej formie.

"Bardzo się martwiłem o zdrowie Jacksona. Był bardzo słaby i niepewny" - powiedział Ortega, który był odpowiedzialny za przygotowanie serii londyńskich koncertów wokalisty pod szyldem "This Is It".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: W.E. | Michael Jackson | Conrad Murray | proces
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy