Reklama

Michael Jackson manipulował lekarzami?

Michael Jackson próbował zaprzyjaźnić się z lekarzami, którzy dzięki zażyłej relacji z artystą dostarczali mu silne leki przeciwbólowe i nasenne - wynika z dotychczasowych zeznań w procesie w sprawie odszkodowania za śmierć Króla Popu.

Uzależniony od leków i poddający się licznym operacjom plastycznym Michael Jackson miał bardzo zażyłe relacje z opiekującymi się piosenkarzem lekarzami. Jak wynika z zeznań świadków, artysta regularnie spotykał się prywatnie z medykami.

Rezydujący w Santa Barbara w pobliżu słynnej kalifornijskiej posiadłości Neverland lekarze Scott Saunders i William Van Valin II zeznali, że Michael Jackson potrafił często zaskakiwać ich niezapowiedziana wizytą, która nie miała związku z terapią. Obaj medycy otrzymali również od Króla Popu prezenty bożonarodzeniowe i często zostawali w Neverland po zabiegach tylko po to, by porozmawiać z piosenkarzem.

Doktor Alimorad Farshcian z Miami na Florydzie zaskakująco wyznał, że Michael Jackson pomieszkiwał w... jego garażu, specjalnie przerobionym na salon. To właśnie Alimorad Farshcian wszył wokaliście specjalny implant, który miał blokować odurzające działanie leków produkowanych na bazie opiatów.

Reklama

Król Popu nie mógł być zwyczajnym pacjentem i rzeczywiście nie zachowywał się jak regularny chory obywatel. Michael Jackson odwiedzał gabinety lekarskie późnym wieczorem, by uniknąć spotkania z paparazzi. Recepty wystawiana dla piosenkarza w większości podpisywane były fałszywymi nazwiskami, jak Omar Arnold, Michael Jefferson bądź innymi.

Doktor Gordon Sasaki, który w 2003 roku operował poparzoną podczas kręcenie reklamówki Pepsi w 1984 roku skórę głowy artysty, przyznał, że został zaproszony do Neverland. Współpraca piosenkarza i lekarza nie trwała długo, bo ten ostatni nie chciał przepisywać Michaelowi Jacksonowi dodatkowych dawek leków.

Natomiast chirurg plastyczny Stephen Gordon z Las Vegas przyznał, że po każdej wizycie aplikował piosenkarzowi - jak stwierdził - "na drogę" dożylną dawkę silnego leku przeciwbólowego o nazwie demerol.

Stephen Gordon ujawnił, że po latach ponownie spotkał się z Michaelem Jacksonem, którym wówczas zajmował się już uznany winnym nieumyślnego spowodowania śmierci piosenkarza doktor Conrad Murray. Piosenkarz miał wówczas zachowywać się tak, jakby nigdy nie spotkał Stephena Gordona. "Zachowanie Conrada Murraya było bardzo nietypowe i niezwyczajne" - dodał chirurg plastyczny, krytykując tym samym kolegę po fachu.

Jak skomentował w rozmowie z agencja Associated Press specjalista do spraw etyki lekarskiej Arthur Caplan, bliskie relacje pacjenta z lekarzem, do jakich dążył Michael Jackson, są niedozwolone.

"Jeżeli lekarz nie potrafi odmówić pacjentowi lub zaprzestać jego leczenia, wtedy granica pomiędzy dopuszczalną znajomością zostaje przekroczona" - powiedział.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: leki przeciwbólowe | Michael Jackson | król pop | lekarz | lekarze | Król Popu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy