Reklama

"X Factor" na żywo: Falstart

Ociężale wystartował "X Factor" w wersji live. Potwierdziło się pierwsze wrażenie wielu komentujących - jurorzy niefortunnie wybrali finałowe trójki. Na tle przeciętnych występów doskonale wypadł Gienek Loska.

Świąteczny "X Factor" na żywo nie był porywającym show, choć format Simona Cowella ma wszelkie predyspozycje, by takie reakcje wywoływać.

Tymczasem spodziewanych fajerwerków nie było, a warto nadmienić, że w konkurencyjnej "Bitwie na głosy" (gdzie uwaga skupiona jest bardziej na drużynach niż na poszczególnych indywidualnościach) większość x-factorowych bohaterów pobiła filigranowa Hania Hołek, która przepięknie zaśpiewała w utworze "You Raise Me Up".

Współczucia należą się Mai Sablewskiej, której przydzielono z góry skazane na porażkę zespoły wokalne. To właśnie podopieczni popularnej menedżerki zajęli w niedzielę ostatnie i przedostatnie miejsce. Bardzo źle prezentował się zespół Avocado - wypada ukłonić się z szacunkiem grupie Audiofeels, która bije ich na głowę - niewiele lepiej radziły sobie również wokalistki Sweet Rebels.

Reklama

Jest jednak światełko w tunelu, ponieważ zespół Zespół Dziewczyny (tu nie ma błędu, one naprawdę nazywają się Zespół Dziewczyny) pokazał sporo talentu i charyzmy. Wygląda na to, że Ania Karamon i Ola Nowak będą mocnym punktem programu, ale upieram się, że grupy wokalne nie mają najmniejszych szans, by wygrać cały show.

Kuba Wojewódzki mógł z kolei na własne oczy zobaczyć błędy popełnione przy selekcji. Bardzo niewyraźne były występy anemicznego Matsa Megunniego, który starał się przede wszystkim nie pomylić tekstu piosenki (bezskutecznie), i Ady Szulc, której delikatny wokal nie przebił się przez dźwięki przeboju Rihanny i plejadę tancerzy. To oczywiście gdybanie, ale trudno uwierzyć, że Ania Kłys i Adrianna Styrcz poradziłyby sobie gorzej niż Mats i Ada. Nie wspominając o kilku asach odrzuconych na wcześniejszych etapach.

Wygląda na to, że pomylił się również Czesław, stawiając na sympatycznego Williama Malcolma - jego występ w niedzielę był jednym z najsłabszych. Pani Małgosia Stankiewicz? Tu już niech każdy widz zdecyduje sam - czy był to kiczowaty dansing czy może urzekające, dostojne śpiewanie z nieco innej bajki.

Kuba Wojewódzki nie na pewno nie popełnił błędu, stawiając na Michała Szpaka, który budzi duże emocje wśród oglądających, a to przecież twórcom chodziło (podobnie było z Adamem Lambertem w amerykańskim "Idolu"). Talent ma nieprzeciętny, ale ktoś faktycznie powinien zwrócić mu uwagę, że gwiazdą jeszcze nie jest.

Najlepszy w Wielkanoc był Gienek Loska - potrafił nadać własny charakter tak kultowemu utworowi jak "It's a Man's Man's Man's World", interpretacyjnie spisał się bez zarzutu, na dodatek świetnie radzi sobie z angielskim.

Zobacz występ Gienka Loski:

Gienek przykuwa uwagę swoim introwertycznym zachowaniem w trakcie występów - skulona sylwetka, zamknięte oczy - przykuwa również uwagę już po skończeniu utworu. Skupiony, zadumany, nie szczerzy się, nie macha do kamery, potrafi być szorstki, ale też dowcipny. Po pierwszym odcinku na żywo jest faworytem pierwszej polskiej edycji "X Factor". Edycji, która miała szansę stać na wyjątkowo wysokim poziomie.

(mim)

Czytaj także:

"X Factor": Zespół Sablewskiej odrzucony

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy