Reklama

Violetta Villas żyła w nędzy

Według doniesień prokuratury i mediów ostatnie lata życia Violetty Villas były koszmarem.

Po śmierci artystki w jej domu w Lewinie Kłodzkim wyszło na jaw, w jak fatalnych warunkach żyła piosenkarka. "Fakty TVN" poinformowały, że Villas funkcjonowała w brudzie, biedzie i głodzie. O tę sytuację obwinia się otoczenie artystki, które izolowało ją od rodziny i świata zewnętrznego. Prokuratura nie wyklucza, że warunki życia wokalistki i zaniechania przebywających z nią osób przyczyniły się do jej zgonu.

"Gazeta Wrocławska" podała, że przyczyną śmierci gwiazdy były powikłania związane z nieleczonym złamaniem nogi.

"Artystka - według lekarzy - była przed śmiercią bardzo słaba. Miała wyniszczony organizm. Musiała od kilkunastu dni leżeć w łóżku" - czytamy w dzienniku.

Wywołany do tablicy minister kultury Bogdan Zdrojewski przyznał, że w ostatnich latach próbował pomóc Villas, ale nie udało mu się to.

"Ta pomoc była trudniejsza, z różnych powodów. Również z tego powodu, że wnioskujący o tę pomoc byli poza kręgiem pani Violetty Villas" - powiedział minister w rozmowie z "Faktami".

Reklama

Już wcześniej dziennikarze informowali, że przebywająca z wokalistką opiekunka Elżbieta Budzyńska nadużywa alkoholu i zaniedbuje artystkę. Pojawiło się też podejrzenie, że piosenkarka cierpi na chorobę psychiczną.

Z Budzyńską walczył syn Violetty Villas, Krzysztof Gospodarek. Bezskutecznie. Jego matka zawsze stawała po stronie opiekunki. I to właśnie jej zapisała w testamencie swój dobytek.

"Pani Budzyńska zabije Violettę. Ona pierze jej mózg i podaje alkohol" - alarmował w 2009 roku "Fakt", zarzucając opiekunce, że ignoruje pogarszający się stan zdrowia Villas.

"Myślę, że była samotna i nieszczęśliwa. Bardzo żałowała, że nie mogła wyjechać kolejny raz do Ameryki, kiedy wróciła po śmierci matki. Wiedziała, że nie zrobiła takiej kariery, jaką mogła zrobić. To były czasy, w których nikt jej nie rozumiał. Kobieta w białym futrze, w białym mercedesie z włosami do pasa. Mówiła o Bogu, o zwierzętach i śpiewała. Zupełnie nie pasowała do tamtych czasów, do otoczenia, w którym się wtedy znalazła" - powiedział pianista Maciej Kieres, który pracował z Violettą Villas przez ostatnie 11 lat jej życia.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Violetta Villas
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy