Reklama

Umrze za trzy miesiące?

Mąż Amy Winehouse ostrzegł ją, że umrze w ciągu najbliższych trzech miesięcy, jeśli nie przestanie brać narkotyków.

"Przestań wciągać prochy, bo za trzy miesiące będziesz martwa" - taką informację Blake Fielder-Civil przekazał brytyjskiej prasie poprzez swoją matkę. Miał nadzieję, że Amy Winehouse przeczyta te słowa.

Małżonek wokalistki nie mógł przekazać osobiście komunikatu, bo przebywa w londyńskim areszcie.

Tym razem Amy go posłuchała, bo w końcu zgłosiła się do kliniki odwykowej.

"Kamień spadł mi z serca, bo w końcu wysłuchała moich rad i błagań. Groziłem jej nawet rozwodem, ponieważ myślałem, że to jedyna rzecz, która sprawi, że dojrzy jakiś sens w leczeniu. Moi rodzice już dawno temu nakłaniali mnie, żebym wziął z nią rozwód, ale wolę krótkie życie z Amy, niż długie bez niej" - powiedział mąż wokalistki.

Reklama

"Chciałbym, żeby Amy dobrze wykorzystała to leczenie, abyśmy mogli mieć wspólną przyszłość. Boję się, że mógłbym wyjść z więzienia i nie mieć żony. Wciąż obawiam się, że ksiądz otworzy drzwi mojej celi i powie, że Amy nie żyje. Mam taki koszmar 3-4 razy w tygodniu" - zwierza się życiowy partner Amy Winehouse.

Fielder-Civil jest oskarżony o próbę przekupienia ofiary w procesie o dotkliwe pobicie. Proces ma się rozpocząć w czerwcu.

Winehouse ma wystąpić na gali rozdania nagród Grammy (10 lutego). Jest nominowana w 6 kategoriach. Jej ojciec Mitch Winehouse uważa, że nie powinna wystąpić podczas tej imprezy.

"Myślę, że to może być dla niej za wcześnie. Nie jest w najlepszej formie - dlatego zgłosiła się na odwyk. Ale radzi sobie coraz lepiej" - mówi tata wokalistki.

Zobacz teledyski Amy Winehouse na stronach INTERIA.PL.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: umarł | Amy Winehouse
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy