Reklama

"Umarł godnie i w spokoju"

Syn zmarłego 20 maja piosenkarza Robina Gibba z grupy Bee Gees opowiedział o ostatnich chwilach artysty.

Jak ujawnił Robin John Gibb, bezpośrednią przyczyną śmierci zmagającego się z rakiem ojca było ustanie pracy nerki. Syn piosenkarza powiedział również, że czuwał przy łożu śmierci ojca aż do ostatniej chwili. Robinowi Johnowi Gibbowi towarzyszyła matka Dwina oraz rodzeństwo.

"Jego śmierć była spokojna i pełna godności, obyło się bez dramatycznych scen. Dopiero już po wszystkim nie mogłem opanować płaczu" - wspomina syn Robina Gibba w rozmowie z "Sunday Express".

"To nie rak zabił mojego tatę. Takie doniesienia są nieprawdziwe. W rzeczywistości tata wygrał z rakiem, który całkowicie się cofnął. Badania nie wykazały, by miał nawrót. Zmarł z powodu ustania pracy nerek" - poinformował.

Według słów syna, Robin Gibb był w bardzo dobrej formie jeszcze na kilka dni przed śmiercią.

Reklama

"Trzy dni przed zgonem siedział na łóżku i oglądał filmy na DVD. Potem nagle miał atak. Dodatkowo, musiano podać mu leki niezbędne po chemioterapii, które wpłynęły negatywnie na działanie wątroby i nerek. To był nagły zwrot" - powiedział Robin John Gibb.

"Siedziałem przy jego łóżku wraz z mamą i zauważyliśmy, że jego serce się poddało. Wiedzieliśmy, że to już koniec. Zadzwoniliśmy po rodzeństwo. Głaskałem go po głowie i trzymałem jego prawą dłoń. Mama trzymała go za lewą rękę. Każdy z nas pocałował go. Powiedzieliśmy mu również jak bardzo go kochamy" - tak ostatnie chwile Robina Gibba wspomina jego syn.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: umarł | Robin Gibb | nie żyje | raki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy