Reklama

Sting nie tylko o dzieciach

Sting wyraził przekonanie, że "szczęście i sukces nie idą w tę samą stronę" i dodał, że właśnie to stara się z żoną przekazać swoim dzieciom. W wywiadzie dla włoskiego dziennika "La Repubblica" , opublikowanym w sobotę, w dniu jego 59. urodzin wiele opowiedział o swych dzieciach, które wybrały drogę artystyczną.

"Poddaliśmy się. Mimo że życie upłynęło mi na ostrzeganiu ich przed pokusami show-biznesu, weszli w to po szyję. Dwóch muzyków, dwie aktorki i reżyserka. Pozostaje mi nadzieja, że Giacomo, najmłodszy syn, będzie adwokatem" - wyznał Sting w rozmowie z rzymską gazetą.

I dodał następnie: "Mówiłem zawsze Joe i Coco: jeżeli chcecie zajmować się muzyką, myślcie przede wszystkim o waszej przyjemności. Nie zaczynajcie od tego, że chcecie być sławni i zarobić pieniądze, skoncentrujcie się na tym, jakie dobro muzyka przynosi waszym duszom, bo w przeciwnym razie ryzyko, że źle się to skończy, jest wysokie".

Reklama

Podkreślił, że jego córka Coco nagrała "fantastyczną" płytę (album "The Constant" wydany pod szyldem I Blame Coco ukaże się na polskim rynku 25 października - pisaliśmy o nim w naszym przewodniku o jesiennych premierach).

"Sama o wszystkim zdecydowała, nie posłuchała ani jednej mojej rady" - powiedział. "Teraz gazety starają się przedstawić jej punkowy wizerunek zbuntowanej córki. Nie ma w tym nic z prawdy, jest delikatna i uczuciowa" - zapewnił.

Sting stwierdził też , że "nadeszły trudne lata dla popu". "Wydaje się, że to, co najlepsze, należy do przeszłości. Jest kryzys idei... ale czyż to nie jest ten sam kryzys, przez jaki przechodzimy na poziomie filozoficznym, religijnym i politycznym?" - zauważył.

Według Stinga "wraz z upływem lat pisanie staje się trudniejsze". "Ma się więcej filtrów, większą świadomość, wyższy poziom samokrytyki. Kiedy jest się młodym, tak jak moje dzieci, pisze się instynktownie w przeświadczeniu, że wszystko co robisz jest dobre" - ocenił artysta. "Kiedy człowiek się starzeje, proces twórczy zwalnia się, ale jakość się poprawia" - zaznaczył.

"Publiczność podąża, jeśli się jej nie zawodzi. Mogła mnie porzucić, kiedy odszedłem z grupy, a tymczasem jest wciąż ze mną" - przypomniał.

Legendarny wokalista grupy The Police odniósł się również do fali krytyki, jaka spotkała go w związku z jego występem w Uzbekistanie na zaproszenie córki prezydenta kraju Islama Karimowa, oskarżanego o łamanie zasad demokracji. Zapytany o to, czy nie obawia się, że może to mieć negatywny wkład na jego wizerunek aktywisty, odparł: "To prawda, Uzbekistan jest krajem, który drwi z praw człowieka. Ale nic mi nie wiadomo o tym, aby był objęty embargiem kulturalnym, jak niegdyś RPA. Gdyby tak się stało, społeczeństwo uzbeckie stałaby się bardziej paranoiczne, bardziej agresywne wobec nas".

"Sztuka, dziennikarstwo, biznes, obieg idei - a ja wierzę w siłę muzyki - wszystko to wyrządza dobro krajom o totalitarnych reżimach. Jeśli chodzi o córkę Karimowa, prawdopodobnie to ona będzie kiedyś rządzić tym krajem, a jest ona bardziej wrażliwa od swego ojca na kulturę. A zatem czemu nie? Zostawmy otwarte drzwi" - powiedział Sting.

Ujawnił, że myśli o wystawieniu spektaklu teatralnego, opartego na płycie "Soul cages" z 1991 roku.

PAP/INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: La Repubblica | Sting
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy