Reklama

Steczkowska kontra tabloidy

Justyna Steczkowska opowiada o swoich potyczkach z prasą bulwarową.

W rozmowie z magazynem "Gala" piosenkarka narzeka na polski show-biznes, który kreują brukowce:

"Czasami mam wrażenie, że w tym kraju byt artysty to jest wirtualna rzeczywistość. Artysta żyje głównie na portalach plotkarskich i w brukowych gazetach, gdzie można o nim napisać, co się tylko chce. Jak w grze komputerowej: jest game over, zabiliśmy bohatera, ale on zaraz wstanie i pójdzie dalej" - mówi Steczkowska.

Prowadząca program "Gwiazdy tańczą na lodzie" przyznaje, że czasami publikacje na jej temat potrafią zranić:

Reklama

"Byłam w szpitalu onkologicznym w Łodzi odwiedzić dzieci chore na białaczkę. Zaproszono mnie, a w takich sytuacjach nie potrafię odmówić, bo sama mam dzieci i domyślam się, jakie to musi być dla rodziców trudne. Umówiliśmy się z organizatorem tego spotkania, że nie będzie zapraszał mediów" - opowiada "Gali".

"Przyjeżdżam, paparazzi są... i jest też za późno na to, żeby dociekać, skąd się dowiedzieli. Poprosiłam, żeby okazali chociaż elementarny szacunek tym ludziom, i muszę przyznać, że zachowali się z klasą! Za każdym razem czekali na zgodę rodziców, kiedy odwiedzałam dzieci w ich szpitalnych salach. Potem fotografowaliśmy się razem, a dzieciom obiecali, że dostaną e-mailem zdjęcia. To było pełne zrozumienia i szacunku. Przyniosłam dzieciom płyty, które mogły wygrać w konkursie, uśmiech i trochę dobrej energii, bo nic więcej nie mam. Wcześniej przesłałam trochę książek i gadżetów. Z każdym maluchem rozmawiałam osobno, zostałam w szpitalu kilka godzin" - czytamy.

"Parę gazet napisało krótką, rzetelną relację z tego, jak było, ale Express Ilustrowany zupełnie odwrotnie. Brzmiało to mniej więcej tak: Steczkowska była w szpitalu, spóźniła się dwie godziny, dzieci czekały, wpadła i wypadła, bo miała mało czasu, rozdawała dzieciom swoje roznegliżowane zdjęcia, dzieci musiały zgadywać tytuły jej płyt, jeśli chciały je dostać na pamiątkę, ale nikt nie znał żadnych jej piosenek..." - gorzko wspomina.

"Po godzinie artykuł przedrukowało kilka internetowych portali, każdy dodał swoje pięć groszy. Komentarz był taki, że jestem wredną, zapomnianą artystką, chorobliwie ambitną i bez serca, bo śmiertelnie chore dzieci wciągam do promocji swojej osoby... Wiele razy już mnie opluwano. Wydawało mi się, że jestem na to odporna, ale wtedy siedziałam przed komputerem i łzy mi się lały jak grochy" - przyznaje Steczkowska.

Wokalistka przywołuje także historię, gdy jeden z tabloidów opublikował jej zdjęcia z plaży dla nudystów w Turcji:

"Jakaś gnida musiała obserwować życie mojej rodziny przez dwa tygodnie. Pamiętam, że zanim się rozebrałam, rozejrzałam się na wszystkie strony. Dookoła były wysokie skały i na nich drzewa, ale na Boga, człowiek nie może kontrolować się 24 godziny na dobę i to na wakacjach! " - komentuje zdenerwowana.

"Odarto mnie ze wszystkiego, co mam. Z talentu, osobowości, mojego wnętrza. (...) Czy ja się zgadzałam, żeby on mnie oglądał nago?! Dlatego nie odpuszczę. Sprawa jest w sądzie, czekam na rozprawę" - kończy Justyna Steczkowska.

Zobacz teledyski Justyny Steczkowskiej na stronach INTERIA.PL!

Gala
Dowiedz się więcej na temat: Justyna Steczkowska | tabloidy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama