Reklama

Skandal za skandalem

Festiwal piosenki w San Remo tonie niczym "Titanic", a każdego dnia wybuchają nowe skandale - tak tegoroczną edycję największej imprezy muzycznej we Włoszech podsumowują w czwartek komentatorzy.

Media informują o autentycznej furii, w jaką wpadł nestor włoskich konferansjerów 71-letni Pippo Baudo, prowadzący już po raz trzynasty festiwal w San Remo.

Na konferencji prasowej, której głównym tematem był rekordowy spadek oglądalności transmisji w telewizji RAI, Baudo nazwał "imbecylem" jednego z dziennikarzy. Potem oznajmił, że nie zamierza podnosić oglądalności, wywołując skandal na scenie, na przykład przez kłótnie i opluwanie drugiego prowadzęcego na scenie.

"W ten sposób nabralibyśmy publiczność (użył przy tym bardzo wulgarnego sformułowania), zrobilibyśmy z niej barbarzyńców i mielibyśmy g...e Włochy" - powiedział Baudo. Jego słowa przytacza cała prasa, pisząc o konsternacji, jaką wywołały.

Reklama

Kilka godzin później w San Remo wybuchł kolejny skandal, tym razem muzyczny. Zdyskwalifikowano uczestniczącą w konkursie Loredanę Berte, gdy okazało się, że nie wykonała - jak wymaga tego regulamin - premierowej piosenki, lecz utwór nagrany wcześniej przez innego artystę w 1988 roku. Znana z kaprysów gwiazda dostała szału i nie przyjęła do wiadomości tej decyzji.

Problemy z nią były, zresztą, od samego początku festiwalu, gdyż chciała wystąpić pierwsza i groziła, że później nie wyjdzie na scenę.

Jednocześnie w czwartek włoskie media opublikowały na swych stronach internetowych krótki film erotyczny ze współprowadzącą tegoroczny festiwal prezenterką, Węgierką Andreą Osvard, w roli głównej.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: czwartek | San | festiwal | piosenki | skandal
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy