Reklama

Ricky Lawson nie żyje

Ceniony sesyjny perkusista Ricky Lawson zmarł w poniedziałek (23 grudnia), po tym jak doznał udaru mózgu na scenie.

13 grudnia Ricky Lawson podczas koncertu doznał udaru mózgu i zapadł w śpiączkę. Lekarze w szpitalu w Long Beach w Kalifornii zdiagnozowali u muzyka tętniaka mózgu. Stan 59-letniego Lawsona od wypadku nie wykazywał żadnych oznak poprawy. Po 10 dniach rodzina postanowiła o odłączeniu perkusisty od aparatury podtrzymującej życie.

Urodzony w Detroit Ricky Lawson rzucił szkołę, żeby oddawać się swojej muzycznej pasji. Już w szkole występował w zespole jazzowym. Szybko został cenionym muzykiem sesyjnym, współpracującym z takimi gwiazdami, jak m.in. Stevie Wonder, Michael Jackson i Whitney Houston. To jego grę możemy usłyszeć w przeboju tej ostatniej wokalistki - "I Will Always Love You".

Reklama

Ricky Lawson pojawiał się także u boku m.in. Phila Collinsa, Erica Claptona, Bette Midler, Quincy Jonesa, Ala Jarreau, Babyface'a, Lionela Richie, Toto i Steely Dan.

Był współzałożycielem grającej jazz-fusion grupy The Yellowjackets, która w 1987 roku zdobyła nagrodę Grammy Award za "And You Know That".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: życia | nie żyje
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy