Reklama

PSY: Skandalista, lekkoduch, dowcipniś

21 grudnia 2012 roku "Gangnam Style" jako pierwsze wideo w historii internetu zanotowało miliard odtworzeń! Kim jest sprawca całego zamieszania, czyli PSY?

Na początek uwaga natury formalno-technicznej. Nie wszyscy wiedzą, jak czytać pseudonim 34-letniego Koreańczyka. Otóż PSY wymawiamy jako "saj". Czyli po angielsku, z niemym "p". Bo jak się zapewne już dawno domyśliliście, nie chodzi przecież o czworonożne pociechy. W żartach zdarza nam się mówić w redakcji o PSY per "pies" albo "pan pies", jest to jednak dość nieuprzejme postawienie sprawy. Dlatego zaleca się jednak formę "saj".

Autor "Gangnam Style" naprawdę nazywa się Park Jae-sang i pochodzi z Seulu, a konkretnie z dzielnicy Gangnam.

Reklama

Tata PSY jest wysoko postawionym dyrektorem firmy produkującej elektronikę, dlatego też dzieciństwo przyszłej gwiazdy do szczególnie trudnych nie należało. Co więcej, dzięki ojcu PSY mógł wyjechać w 1996 roku na studia do Bostonu.

Zanim jednak do tego doszło, Park pobierał edukację z rówieśnikami w Seulu. Nauczyciele wspominają go jako koszmarnie trudnego ucznia.

Notorycznie przeszkadzał, dowcipkował, do najpilniejszych zdecydowanie nie należał. Wkurzał wychowawców nieprzyzwoitymi dowcipami z podtekstem seksualnym opowiadanymi w klasie na głos. Był typowym klasowym błaznem, a koledzy i koleżanki nie mogli się doczekać kolejnych wycinanych przez niego numerów.

Jako 15-latek PSY zobaczył w telewizji koncert Queen na stadionie Wembley i wtedy postanowił, że też zostanie piosenkarzem. "Bohemian Rhapsody" do dziś wymienia jako swoją największą inspirację.

Po przylocie do Stanów jego luźny, eufemistycznie rzecz ujmując, stosunek do edukacji niewiele się zmienił.

Na Boston University studiował administrację w biznesie, ale po jednym semestrze mu się znudziło. Kupił sobie komputer (przypominam, że był to 1996 rok, nie wszyscy mieli komputer, nawet w Stanach), kilka instrumentów klawiszowych, syntezatory, sprzęt nagłaśniający, muzyczne oprogramowanie i zaczął bawić się w muzyczną produkcję. Równolegle dostał się na Berklee College of Music. Długo tam jednak miejsca nie zagrzał. Po raz drugi rzucił studia i wrócił do Korei, by robić karierę jako gwiazda K-popu.

Od samego początku, a więc od wydania albumu "PSY from the PSYcho World!" w styczniu 2001 roku, uchodził w Korei po pierwsze za skandalistę, a po drugie za dziwaka.

Bezpośrednie i nieprzyzwoite teksty piosenek sprawiły, że twórczością PSY zainteresował się nawet koreański rząd, który nałożył na artystę solidną grzywnę za sianie zgorszenia.

A dlaczego dziwak? Cóż, PSY lubił popisywać się na koncercie swoimi kocimi ruchami, nieraz przebierając się również w damskie ciuszki. Dla publiczności trudny do zrozumienia był także rozrzut zainteresowań naszego bohatera, który potrafił z równym zaangażowaniem tworzyć pop, hip hop czy metal.

Zostań miliard pierwszym oglądającym "Gangnam Style":


Jak na niesfornego lekkoducha przystało, PSY miewał okazjonalne problemy z prawem. W 2001 roku aresztowano go za posiadanie marihuany, przez co opuścił pogrzeb babci (czego ponoć do dziś nie może sobie wybaczyć). Z kolei w 2007 roku wpadł w jeszcze większe tarapaty, gdy skargę do prokuratury złożyła na niego koreańska armia, zarzucając mu, że podczas obowiązkowej służby nie wykonywał poleceń przełożonych. Wyrokiem sądu PSY musiał odbyć służbę ponownie, tym razem jako łącznościowiec (wcześniej zajmował się wojskowym oprogramowaniem).

Krótko przed wielkim sukcesem "Gangnam Style" PSY popadł w problemy finansowe. Na szczęście jego przyjaciel, będący właścicielem wytwórni YG Entertainment, wyciągnął do niego rękę i zaproponował mu kontrakt. Znów jednak kłody pod nogi rzucali mu urzędnicy. Koreański minister ds. równouprawnienia zakazał emitowania singla "Right Now" ze względu na "obsceniczną" treść.

Na tym tle skandal, który stał się niedawno udziałem PSY, dziwi już znacznie mniej. Światło dzienne ujrzały antyamerykańskie występy Koreańczyka, który w 2004 roku bardzo emocjonalnie zareagował na wojnę w Iraku. "Zabić p...nych jankesów torturujących irackich jeńców / Zabić p...nych jankesów, którzy kazali torturować / Zabić ich córki, matki, córki chrzestne i ojców / Zabijać ich powoli i boleśnie" - wykrzykiwał PSY.

Później oczywiście koreański wokalista pokajał się przed amerykańską opinią publiczną, a rozgrzeszenia udzielił mu sam Barack Obama, spotykając się z nim na "opłatku" w Białym Domu.

Po sukcesie "Gangnam Style" PSY stara się stronić od skandali, co jest pewną nowością w jego karierze. W amerykańskich telewizjach śniadaniowych jawi się jako dżentelmen z manierami angielskiego lorda i w niczym nie przypomina tego gościa, który podczas koncertów w Korei w obcisłym lateksowym kostiumie kręcił pupą do "Single Ladies" Beyonce.

Szacuje się, że na samym "Gangnam Style" PSY - szczęśliwy mąż i ojciec bliźniaczek - zarobił już kilkanaście milionów dolarów.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: PSY (Park Jae-Sang) | gangnam style | miliard | YouTube | "Psy"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy